Jan Nowicki zasłynął jako wybitny aktor; teraz okazuje się, że aktorstwo to tylko jeden z jego talentów. Lektura Białych walców – powieści mądrej, lekkiej i dowcipnej, pozwala docenić jego zaskakująco dobry warsztat pisarski a także wartość tego, co chce nam powiedzieć.

Łapię się na tym, że określenie „zaskakująco dobry warsztat pisarski” może być wobec autora niesprawiedliwe. Takie było jednak moje subiektywne odczucie podczas czytania tej książki – pierwszy raz zetknęłam się z pisarstwem Jana Nowickiego i po prostu nie spodziewałam się, że lektura będzie dla mnie taką przyjemnością. Tym bardziej, że tłem tej historii jest uzdrowisko w Ciechocinku… A jednak wszystko tu idealnie do siebie pasuje i dość szybko można się zorientować, że osadzenie tej fabuły właśnie w Ciechocinku ma głęboki sens.

– „Białe walce”? A co to jest? Mnie na przykład kojarzą się z ubijaniem drogi – oświadczył doktor.
– Walce na drogach są żółte, panie Pala. „Biały walc” to taniec, do którego zaprasza kobieta – rozmarzyła się akuszerka.
– A kto powinien prowadzić, że tak powiem?
– To zależy.
– Od czego, Stasiu?
– Od potrzeby chwili, Kaziu.

Należę do pokolenia ludzi, którzy w statystykach figurują jako „młodzi dorośli”, nie strzyka mi jeszcze (za bardzo) w kolanach ani nie mam reumatyzmu, stąd miejsca takie jak ciechocińskie sanatorium są mi odległe nie tylko geograficznie, ale także mentalnie. Jan Nowicki jednak sprawił, że stały się bliskie, a na swój sposób nawet frapujące, intrygujące. Dostrzegam w tym zasługę po pierwsze wspaniałego, eleganckiego języka tej opowieści, po drugie zaś – interesujących myśli, które autor wkłada w usta swoich bohaterów i bohaterek lub przemyca między wierszami, robiąc uprzejmy ukłon w stronę inteligencji czytelnika.

Główne postacie w książce to pięcioro emerytów. Wśród nich – czterech panów: tajemniczy mistrz Serafin, emerytowany poseł Pięta, dystyngowany doktor Pala i emerytowany docent, znawca kleszczy Łapał. Jest i jedna starsza dama, pani Stasia – przedwojenna akuszerka. Wszystkich bohaterów poznajemy jeszcze w pociągu, podczas podróży w jednym przedziale Tanich Linii Kolejowych. Będziemy towarzyszyć im przez miesiąc pełnego nierzadko dziwacznych anegdot i zdarzeń, a nade wszystko – nietuzinkowych rozmów – pobytu w Ciechocinku i jego słynnym domu zdrojowym. Bohaterowie Nowickiego są przekonująco sportretowani, ale przy tym przerysowani, archetypiczni – być może znajdziecie podobne do nich osoby w swoim otoczeniu lub w mediach (ja znalazłam bez trudu) – z ich temperamentami, poglądami, stosunkiem do życia i bliźnich. Rysując ich tak, a nie inaczej, autor zabiera głos na temat reprezentowanych przez nich wartości i sposobów widzenia świata, a przy okazji – na temat spraw ważnych w naszym codziennym życiu, ale także w szerszym kontekście, bo w naszym życiu politycznym i społecznym.

Incydent z tarasu Domu Zdrojowego odszedł na szczęście w niepamięć. Docent Łapał udobruchał się. Zaczął przyjmować posiłki, powrócił do poszukiwań kleszczy i wspólnych rozmów, które zachwycony poseł Pięta z miejsca nazwał światopoglądowymi.

Przede wszystkim jest to jednak pełna zarazem humoru i nostalgii opowieść o ludzkim życiu, o samotności i przemijaniu, o poszukiwaniu szczęścia i mierzeniu się z własną słabością (ciała i ducha) i śmiertelnością. Mimo powagi poruszanej tematyki, autor pisze lekko, dowcipnie, unika moralizowania i trafnie puentuje. W warstwie fabularnej może niezbyt dużo się tu dzieje, jednak mimo to opowieść wciąga, czyta się ją z przyjemnością, przy okazji mogąc bliżej poznać autora, który za nią stoi. Myślę, że Jan Nowicki daje się tu poznać od bardzo dobrej strony.

W książce dominują dialogi; raz krótkie, dosadne, szybko zmierzające do sedna, innym razem dłuższe, nieco bardziej filozoficznej lub przynajmniej właśnie „światopoglądowej” natury. Naturalne, dowcipne lub poważne – kiedy trzeba. A przy tym wiarygodne, takie, które naprawdę mogłyby paść z ust podobnych do opisanych w książce postaci. Starsi panowie i starsze panie, miejscami przywodząc na myśl bohaterki i bohaterów znakomitych kabaretów sprzed dekad (choćby „Kabaret Starszych Panów” – choć to dość odległe skojarzenie) rozmawiają tu niemal o wszystkim: o szczęściu, o sensie, o marzeniach i codzienności, o polityce i religii, o cynizmie i ideałach, o miłości platonicznej i zmysłowej, a także o chorobach, gastronomii i kleszczach; jednym słowem: o życiu. Niektóre ze spisanych tu podsumowań znakomicie nadawałyby się na przydatne w towarzystwie bon moty.

Sam autor tak pisze o sobie i swoim doświadczaniu życia: Jak żyje się ze śmiercią w sąsiedztwie, inaczej smakuje piwo, wódeczka, inaczej odbiera się przedostatnie emocje. Namiętność, starość i zbliżanie się do śmierci mogą – muszą być – jednym z najbogatszych, najpełniejszych doświadczeń życia! Tak naprawdę człowiek zaczyna myśleć o śmierci wtedy, kiedy wybiera się w rozumne życie. Setki razy o tym mówię, bo wszystko, co ma siłę, smak, co jest upojeniem, orgazmem, sukcesem, co nas otacza, opiera się o koniec. A koniec to coś absolutnie fantastycznego.

Przekonania te, pewną nostalgię za młodością, ale też akceptację starości i udane starania o to, by wciąż czerpać z życia jak najwięcej, odnajdujemy w tej książce. Myślę, że to lektura dobra dla osób w każdym wieku; pomaga docenić życie, a przede wszystkim – uporać się z lękiem przed przemijaniem i starością. Jan Nowicki, operując dowcipem, ironią a czasem wręcz otwartą kpiną, jest jednocześnie ciepły i empatyczny, a nade wszystko wiarygodny – niewątpliwie pisze, czerpiąc ze swoich bogatych doświadczeń. W efekcie otrzymujemy lekturę elegancko spisaną, frapującą, a nawet inspirującą, dającą dużo satysfakcji.

Recenzję poprzedniej książki Jana Nowickiego zatytułowanej Mężczyzna i one przeczytasz TUTAJ.

*Cytaty pochodzą z książki.

Tytuł: Białe walce
Autor: Jan Nowicki
Wydawca: Bellona
Premiera: maj 2014
EAN: 9788311131583
Liczba stron: 224
Format: 125×195 mm
Oprawa: miękka