Nie sposób czytać tej książki bez drzewa genealogicznego u boku, wertowania wciąż od nowa stron i treści raz już przyswojonych. Całkowite zrozumienie utrudnia również kontekst polityczny, który ukazuje się w pełnej krasie jedynie zorientowanym w sytuacji lub tym, którzy w procesie zatracenia się z Marquezem postanawiają sięgnąć po źródła niezbędnej ku temu wiedzy. O wielkości Stu lat samotności nie przesądziła jednak polityka. To uniwersalny wydźwięk powieści, barwna historia opowiedziana przez utalentowanego pisarza sprawiły, że książkę pochłania się z zapartym tchem.
Sto lat samotności opowiada o rodzinie Buendiów, której nieobce są wszelkie anomalie. Protoplasta przedziwnego rodu, Jose Arcadio, wraz ze swoją kuzynką i żoną w jednej osobie – Urszulą zakładają osadę, która ma odtąd nosić nazwę Macondo. Jedyną atrakcją nowo powstałej wioski są Cyganie, odwiedzający ją co jakiś czas i mamiący mieszkańców widokiem osobliwych wynalazków. Pierwszym, który daje się porwać gorączce nowości jest sam Jose Arcadio, jego zapędy hamuje zaradna Urszula. To głównie dzięki niej rodzina nie traci na znaczeniu. Macondo rozrasta się i pięknieje z każdym dniem, staje się oazą spokoju, daleką zgiełkowi wielkiej cywilizacji, a mimo to naznaczoną piętnem samotności.
Nic jednak nie trwa wiecznie, nawet Macondo. Kolejni potomkowie Buendiów są świadkami nieuchronnych zmian. Jedni widzą triumf rodzinnej wioski, inni, ci ostatni – jego upadek. Osada, bez względu na swój aktualny stan, pełna jest niekończących się dziwactw zarówno natury, jak i swoich własnych mieszkańców. Wioskę nawiedzają zaraza bezsenności i zapomnienia, deszcz maleńkich żółtych kwiatów czy ulewy zwiastujące rychły koniec pewnej ery. Różne oblicza rzeczywistości w Macondo wpływają na członków rodziny Buendiów oraz osoby z nimi związane.
Wątkiem dominującym powieści jest wojna konserwatystów z liberałami, która staje się przyczyną nieszczęścia i upadku człowieka. Wojna wydaje się być walką o cywilizację. Ta dociera do osady za sprawą kolei żelaznej i obłapia Macondo swoimi mackami, doprowadzając do kolejnych rozlewów krwi. Plantacja bananów i rzesze obcych, zalewające dzikie ziemie Buendiów to jeden z ostatnich przystanków na drodze wioski ku ostatecznemu upadkowi.
Sto lat samotności doceniły miliony czytelników na całym świecie. Mario Vargas Llosa, autor pierwszej poważnej rozprawy o twórczości Kolumbijczyka – García Márquez: Historia de un deicidio, docenił każde z oblicz wybitnej powieści. Oryginalną fabułę, niepozbawioną szokujących wątków, wielość interpretacji tytułowej samotności, kreację społeczeństwa i wojny, charakterystykę rodu i państwa oraz mechanizmów politycznych. Ten, kto nie uchwyci płynnej, mocno względnej istoty, niuansów, które są niewyraźne dla osób spoza pewnego kręgu kulturowego, bez wątpienia pokocha opowieść, magię i styl. Tyle można wywnioskować z wypowiedzi Vargasa Llosy, a niesłabnąca popularność największego dzieła Marqueza dobitnie potwierdza słuszność tych tez. Sto lat samotności jest wybitne w każdym calu.
Więcej o autorze przeczytasz TUTAJ.
Polecamy też artykuł Realizm magiczny w literaturze iberoamerykańskiej autorstwa Katarzyny Ośko.
Tytuł: Sto lat samotności
Autor: Gabriel Garcia Marquez
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: luty 2011
ISBN: 978-83-7758-018-9
Liczba stron: 456
Wymiary: 130 x 205 mm
Oprawa: miękka
Kategoria: proza obca