Tym razem Stephanie Plum musi odnaleźć pewnego Hindusa – Samuela Singha, któremu kończy się pozwolenie na pracę. Właściciel firmy – Vincent Plum (a kuzyn naszej głównej bohaterki), poręczył za niego, więc Stephanie nie może zawieść w tej sprawie, gdyż może to mieć fatalne skutki dla firmy. Tymczasem sprawa nie należy do najłatwiejszych. Hindus przepadł bez śladu, pozostawiając bez wieści swoja przyszłą narzeczoną i teściową, a co gorsze (zwłaszcza dla niedoszłej teściowej) wraz z nim zaginął ukochany pies pań – Bu. Stephanie ochoczo zabiera się do poszukiwań (choć nie ma co ukrywać – bardziej na sercu leży jej los psa niż Singha) by no cóż, w razie niepowodzenia, nie zyskać statusu bezrobotnej.
W sprawie jak zwykle pomaga jej Komandos, do którego łowczyni wciąż czuje fizyczny pociąg, mimo iż znowu zdecydowała się na stały związek z Morellim. Niestety mimo to po Singhu nie ma śladu, wszelkie tropy prowadzą do nikąd, pozornie, bo Stephanie, do kogoś jednak dotarła, ale zdaje się, że nie do tej osoby co trzeba. Tajemniczy osobnik zaczyna podrzucać jej niepokojące wiadomości i zdjęcia. Pozostawia przy nich białe goździki, które są jego znakiem rozpoznawczym. Sytuacja robi się nieciekawa – padają pierwsze trupy, ale to i tak Stephanie zdaje się być ostatecznym celem psychopaty. Dziewiąty tom przygód Stephanie Plum dostarczy sporo wrażeń, zabierze nas do Las Vegas i ukaże niespotykane relacje między Komandosa a Morellim.
Oczywiście praca to nie jedyne zmartwienie owej łowczyni nagród. Rodzina dostarcza jej tyle samo wrażeń. Ciężarna siostra i jej ciągłe zmiany nastroju, nie-szwagier, który nie wie jak się w tej sytuacji zachować, wszystko starająca się opanować matka oraz ojciec, który musi mieć władzę jedynie nad pilotem telewizyjnym. A i babcia Mazurówna, wiecznie młoda i zauroczona w Komandosie. Do tego życia Stephanie zdaje się kończyć – tak przynajmniej twierdzi babcia Morreliego, która widzi jej rychłą śmierć w swych proroczych wizjach. Jak zwykle – dzieje się!
Janet Evanovich postarała się by przygody Plum były zabawne, ale i intrygujące, aż strach pomyśleć co może jeszcze ją spotkać w kolejnych częściach. Autorka postawiła przed sobą dość trudne zadanie – stworzyła serie przygód, którą mimo to można czytać nie po kolei. Póki co sztuka ta jej doskonale wychodzi, bo nie trzeba czytać poprzednich części, aby wczuć się w klimat jednej, wyrwanej z całości.
W Wystrzałowej dziewiątce niezwykle irytowała mnie postać Luli – lubującej się w obcisłych, jaskrawych i krótkich strojach exprostytutki w rozmiarze XXXL. Kolejne opowieści o jej diecie-mięsnej-cud i innych nietypowych pomysłach jakoś mnie nie rozbawiły. Wręcz dziwiłam się, że jakakolwiek postać w tej książce była w stanie wytrzymać z nią choć minutę, bo nonsensy jakie w jej wykonaniu się odbywały raczej były średnio do wytrzymania.
Cóż – książki z tej serii jednak są bardziej gatunkowo komediami, niż kryminałami, dlatego opisy jakiś drastycznych scen nie robiły na mnie zbyt wielkiego wrażenia. Ale chyba chodzi o to, aby losy Stephanie Plum były naprawdę lekkim kryminałem, który trzeba odczytywać z przymrużeniem oka (oczywiście w przenośni!).
Wystrzałowa dziewiątka to część, która trzyma poziom. Ta sama dawka humory, perypetii, nietuzinkowych zdarzeń, czy bezpośredniego języka. Lekka książka, którą po prostu dobrze się czyta (również dzięki dobrej jakości wydania, jaką prezentuje wydawnictwo Fabryka Słów) i świetnie się przy tym bawi.
Tytuł: Stephanie Plum. Wystrzałowa dziewiątka
Autor: Janet Evanovich
Tytuł oryginalny: To The Nines
Data wydania: 14 luty 2014
Ilość stron: 384
ISBN: 978-83-7574-968-7
Kategoria: komedia, kryminał