Zamknięta wyspiarska społeczność rządząca się swoimi prawami, brutalna zbrodnia, mroczne tajemnice sprzed lat, głęboko skrywane konflikty i wnikliwie sportretowane relacje między niejednoznacznymi postaciami – Czarny dom oferuje to wszystko, a nawet jeszcze więcej.

Na surową, nieprzyjazną, szkocką wyspę Lewis przybywa z Edynburga oficer policji Fin Mcleod, by rozwiązać tajemnicę brutalnego morderstwa, bardzo podobnego do zbrodni popełnionej kilka miesięcy wcześniej w Edynburgu. Zadaniem Fina jest ustalić, czy zabójstwa są ze sobą powiązane i, być może, pomóc lokalnej policji w ujęciu sprawcy. Choć detektyw jest na życiowym zakręcie i przeżywa poważny kryzys, decyduje się odwiedzić wyspę, na której się urodził i wychował. Na miejscu szybko okazuje się, że nieprzyjazna jest tu nie tylko skalista przyroda i wietrzny, deszczowy klimat, ale także ludzie, którzy nieufnie odnoszą się do przybysza, mimo że był niegdyś ich ziomkiem. Wizyta w rodzinnych stronach na nowo rozbudzi pogrzebane wspomnienia i uczucia, a spotkanie z dawną miłością i przyjacielem, którzy teraz są małżeństwem, bynajmniej nie poprawi sytuacji. Do tego jeszcze śledztwo wydaje się tkwić w martwym punkcie, bo denat, mężczyzna tylko ironicznie zwany przez tubylców Angelem, miał wielu wrogów… Fin Mcleod ma przed sobą prawdziwe wyzwanie. I na pewno nie może się spodziewać, gdzie go to wszystko zaprowadzi. Czy gdyby wiedział, w ogóle by przyjechał?

Czarny dom to pierwszy tom trylogii autorstwa Petera Maya opowiadającej o śledztwach Fina Mcleoda. Jest to jednak zamknięta, samodzielna opowieść z solidną puentą – uważam to za zaletę, bo nie przepadam za otwartymi zakończeniami w kryminałach. Sam Peter May jest cenionym brytyjskim pisarzem i scenarzystą, który swoją przygodę ze słowem pisanym zaczynał jako dziennikarz i to z takim powodzeniem, że już w wieku 21 lat zdobył tytuł Szkockiego Dziennikarza Roku. Jego dorobek pisarski to już ponad 20 powieści kryminalnych. Od 1996 roku poświęcił się wyłącznie karierze pisarskiej i po lekturze Czarnego domu mogę z całą pewnością stwierdzić, że to była dobra decyzja.

Czarny dom zalicza się do typowo szkockiego podgatunku powieści kryminalnej (ale nie tylko, bo również obyczajowej, której przykładem może być Trainspotting Irvine’a Welsha) zwanego tartan noir (tartan to materiał w kratę, z którego szyje się szkockie kilty). Cechą charakterystyczną dla tego typu powieści jest ich ambiwalencja, którą May rozgrywa wręcz po mistrzowsku. W jego historii i w jego świecie nic nie jest ani czarne, ani białe, wszystko składa się z odcieni szarości, wiele rzeczy jest też długi czas ukrytych przed naszym wzrokiem i to dodatkowo utrudnia wyciąganie wniosków i dokonywanie ocen. Postacie sportretowane przez Maya – począwszy od pierwszoplanowych po te ledwie przewijające się w tle – są złożone, pełne sprzeczności i wywołujące sprzeczne uczucia. Niemal wszystkie wiele przeszły, każda z nich ma swoje racje i swoją historię, która ją ukształtowała. W efekcie wszyscy bohaterowie i bohaterki, nawet jeśli w rzeczywistości nieco stereotypowi, wydają się być ludźmi z krwi i kości, którym nie brak wad i słabości, którzy skrywają ciemną stronę swojej natury czy też traumy ze swojej przeszłości nawet przed samymi sobą. May zresztą nie tylko sugestywnie portretuje postacie opisane na kartach powieści, ale także relacje między nimi – ich przedstawienie zdradza bardzo dobry zmysł obserwacyjny i znajomość natury ludzkiej u autora.

Pod względem sposobu przedstawienia postaci, ich relacji oraz tła społecznego (które również jest przekonujące i niepokojące – May ze znawstwem opisuje zamkniętą, wyspiarską społeczność rządzącą się twardymi regułami) powieść przypomina twórczość skandynawskich autorów i autorek, zwracających uwagę na mroczną stronę ludzkiej natury. Tutaj jednak mamy wyraziste odniesienia do szkockiej i lokalnej kultury. Jednym z takich motywów jest coroczna wyprawa na An Sgeir – nieprzyjazną i śmiertelnie niebezpieczną skałę wyłaniającą się wprost z Atlantyku jakieś 80 kilometrów od wyspy Lewis. To na tej skale co roku od stuleci grupa wybranych dwunastu mężczyzn z Lewis przez dwa tygodnie zabija tysiące piskląt głuptaków, zwanych w lokalnym dialekcie „guga”. Mięso to jest uważane za przysmak, dlatego myśliwi zawsze wracają na swą wyspę w glorii, zaś samo uczestnictwo w wyprawie uważane jest za zaszczyt, a w przypadku dorastających chłopców – za swoisty rytuał inicjacyjny oznaczający wejście w dorosłość. Swego czasu w wyprawie brał udział także nasz bohater, teraz zaś musi wrócić pamięcią do tamtych wydarzeń…

Czarny dom to jednak kryminał nietypowy, bo w rzeczywistości złożony wręcz z dwóch powieści, których akcja się przeplata. Na zmianę pojawiają się tu rozdziały z trzecioosobową narracją, opisujące teraźniejszość – postępy śledztwa i rozterki dorosłego Fina – oraz rozdziały o pierwszoosobowej narracji, w których opowieść snuje sam Fin, wspominający swoją przeszłość: dzieciństwo, dojrzewanie i młodość. May po mistrzowsku splata ze sobą te dwa wątki – kolejne rozdziały wspomnień bohatera wyjaśniają nam przyczyny zjawisk zachodzących w teraźniejszości świata przedstawionego, a także tłumaczą decyzje, uczucia i postępowanie głównego bohatera i innych postaci. Co warte podkreślenia, te bardziej obyczajowe rozdziały wciągają niemal tak samo, jak „kryminalne”, pomagają zrozumieć całość (z tego względu nierozsądnie byłoby je omijać), a przy tym są po prostu kawałem dobrej prozy. Choć w efekcie fabuła rozwija się niespiesznie i od zwrotu do zwrotu akcji musimy czasem trochę poczekać, lektura daje dużo satysfakcji.

May pisze dopracowanym, obrazowym językiem, szczerze czasem do bólu i do bólu realistycznie, dzięki czemu możemy niemal poczuć każdą emocję bohaterów, zobaczyć każdy grymas na ich twarzy czy bez trudu wyobrazić sobie skaliste brzegi smagane deszczem i wiatrem. Autor porusza przy tym szereg ważnych tematów – wpływ doznanej w dzieciństwie krzywdy na życie człowieka już dorosłego, przemoc w rodzinie, krępujące, surowe zasady religijne, skutki nadmiernego dbania o pozory, kwestie związane z ochroną środowiska, radzenie (a często też nieradzenie) sobie z poczuciem straty, wreszcie przyjaźń i miłość dalekie od ideału, wykoślawione, boleśnie prawdziwe. Jednak mimo mroków skrywających portret ludzkiej natury odmalowany przez Maya, pisarz nie odbiera nam całkowicie nadziei – ludzie to istoty złożone, pełne sprzecznych uczuć i dążeń, zdolne zarówno do czynienia krzywdy, jak i rzeczy moralnie słusznych i wartościowych. Która z tych stron wygra w dużej mierze zależy od okoliczności… Tytułowy czarny dom to pozostałość po dawnej lokalnej zabudowie, która stanie się scenerią budzących silne emocje zdarzeń. Jakich – tego nie zdradzę; warto przeczytać tę książkę, by się tego dowiedzieć.

Między wierszami tej powieści autor stara się nam powiedzieć coś na temat ludzi i ludzkości, są to nierzadko interesujące spostrzeżenia, choć nie ze wszystkimi się zgadzam. Mimo to warto było się z nimi zapoznać i je przemyśleć. Powieść Maya jest dowodem na wielki potencjał historii kryminalnych, które mogą poruszać znacznie więcej tematów niż samo tylko śledztwo, a przy tym być po prostu dobrą beletrystyką. Po Czarny dom warto sięgnąć, by docenić zaprawiony cynizmem gorzki, ale nie pesymistyczny realizm, sugestywne portrety postaci i ich surową, ale wnikliwą psychologię, a przede wszystkim – by przeczytać nakreśloną z rozmachem, klimatyczną  i udaną powieść obyczajową z dobrze zarysowanym wątkiem kryminalnym, który jest znacznie bardziej zakorzeniony w życiu głównego bohatera, niż można by to podejrzewać…

Tytuł: Czarny dom
Autor: Peter May
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: luty 2014
ISBN: 978-83-7885-828-7
Liczba stron: 464
Wymiary: 125 x 195 mm