Dwa strzały w klatkę piersiową i dwa w krocze – tak ginie pierwsza ofiara, przeciętny mężczyzna w średnim wieku. Wiemy jednak, że kilka dni przed śmiercią zaczął on odbierać dziwne telefony. W słuchawce słychać było jedynie niepokojąco znajomą melodię. Niebawem w ten sam sposób ginie kolejny mężczyzna. Policja zbiera poszlaki, jednak nie jest w stanie zobaczyć, co łączy obie ofiary.
Już od samego początku da się zauważyć, że będzie to typowy, mroczny kryminał prosto ze Skandynawii. Początkowa scena pogrzebu nastraja czytelnika dość jednoznacznie. Później jest coraz bardziej ponuro, ale przede wszystkim zimno. Tak samo jak komisarz Van Veeteren nienawidzę zimy, przejmującego mrozu, który czuć w kościach przy każdym ruchu. Właśnie ten mróz dało się wyczuć w powieści Nessera i to on spowodował, że Kobietę ze znamieniem czytało mi się bardzo dobrze. Niesamowity klimat tego kryminału jest niewątpliwie jednym z jego największych zalet.
Kolejnym plusem Kobiety ze znamieniem jest postać komisarza Van Veeterena. Być może coś jest ze mną nie tak, ale dużo bardziej przekonują mnie do siebie postaci, których nikt nie nazwałby miłymi czy przyjaznymi. Van Veeteren to gbur prima sort. Jest niesamowicie uparty i inteligentny, a przy tym dość opryskliwy. Kiedy z nim rozmawiasz, lepiej nie licz na ciepłe słówka. O nie, to nie w jego stylu. Jednak nie sprawia to, że nie kibicujemy mu i nie życzymy jak najszybszego rozwiązania sprawy. Wbrew wszelkim pozorom Van Veeteren wzbudza sympatię – choćby cząstkową. Ja polubiłam go za wieczny pesymizm i zamiłowanie do gry w szachy. Jednak każdy znajdzie w nim choćby jedną pozytywną cechę.
Jednak Van Veeteren, tak jak i reszta postaci, ma jeden bardzo poważny mankament. Mianowicie brak głębi psychologicznej. Rozumiałabym to w przypadku, w którym autor dopiero co rozpoczyna swoją serię. Jednak jest to już czwarta część cyklu z tym komisarzem, a nadal niewiele wiadomo o jego przeszłości, nieudanym małżeństwie czy problemach jego syna. Van Veeteren ogólnie mało zastanawia się nad swoim życiem, mało rozmyśla, co wpływa na jego niekorzyść. Sprawa ta tyczy się wszystkich bohaterów. Choć Nesser czasem użycza im głosu, nie skupiając się tylko na głównym bohaterze, nie wnosi to zbyt wiele do fabuły, ani tym bardziej do poszerzenia psychologii postaci. Najbardziej dopracowanym bohaterem jest w tym przypadku morderczyni – poznajemy ją na samym początku i już wtedy zauważamy, że autor wyraźnie położył nacisk na jej przeszłość, burzliwe związki i tajemnice, która zaważyła na całym jej życiu. Są to oczywiście tylko tropy, ślady po których mamy ruszyć, jednak to i tak dużo więcej, niż daje nam w przypadku Van Veeterena.
Jednak największym problemem Kobiety ze znamieniem jest jej przewidywalność. Kiedy czytelnik już dawno rozwiązał zagadkę (pomimo faktu, że autor przedstawił nam morderczynię, nie powiedział nam wszystkiego), komisarz Van Veeteren i jego ludzie są daleko w lesie i nawet nie próbują podążać za najbardziej oczywistymi śladami. Z jednej strony rozumiem założenie autora, który starał się prowadzić śledztwo jak najdłużej, próbując przeciągać napięcie i prowadzić czytelnika po manowcach. Jednak przy tak prostej fabule ten zabieg okazał się bardzo niefortunny. Zamiast z zainteresowaniem zbliżać się do zakończenia, denerwowałam się na bohaterów i nie mogłam się doczekać, kiedy wreszcie wpadną na to, na co powinni wpaść dawno temu.
Choć w Kobiecie ze znamieniem siadła zarówno fabuła jak i bohaterowie, nie mogę powiedzieć, by była to zła książka. Zwykle podczas czytania kiepskiego kryminału klnę na każdą głupotę, którą wymyślił autor. Tym razem było inaczej. Bo Håkan Nesser potrafi pisać. Może nie wciągnął mnie w swoją intrygę, ale sprawił, że przeczytałam Kobietę ze znamieniem z przyjemnością i bez poczucia straconego czasu. A to już coś. Na pewno sięgnę po kolejną książkę tego autora.
Autor: Håkan Nesser
Tytuł: Kobieta ze znamieniem
Data wydania: sierpień 2013
Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 328
Gatunek: kryminał