Prawdą jest, że potrzebujemy źródła osobistych doświadczeń, z którego moglibyśmy czerpać zrozumienie. Każde nowe doświadczenie otwiera nowe źródło, a przydaje się nawet najmniejsze.

Największą krzywdą, jaką można wyrządzić kobietom formatu Marthy Gellhorn – inteligentnym, niezależnym, przebojowym i odważnym – jest postrzeganie ich postaci nie przez pryzmat spektakularnych dokonań będących ich dziełem, lecz sławnych mężczyzn, z którymi były związane – tak, jakby fakt ten miał je nobilitować i przydawać im wartości. Czym zasłynęła Martha Gellhorn? Wielu z pewnością zapamięta ją jako żonę Ernesta Hemingwaya, choć małżeństwo to przetrwało zaledwie pięć lat. Prawdziwym powodem, dla którego warto jest pamiętać o tej niezwykłej kobiecie, są jej życiowe dokonania. Gellhorn była wybitnym korespondentem wojennym, w swojej karierze relacjonowała najważniejsze konflikty XX wieku począwszy od hiszpańskiej wojny domowej, poprzez wojnę w Wietnamie, wojnę sześciodniową, skończywszy na inwazji USA na Panamę. Podróżowała po III Rzeszy, przygotowując reportaż o Hitlerze, brała udział w D-Day i wyzwalaniu obozu w Dachau, relacjonowała proces Adolfa Eichmanna. Nawet dziś skala jej dokonań budzi podziw, kilkadziesiąt lat temu tego typu praca wykonywana przez kobietę stanowiła fakt bez precedensu. Trudności, jakie dziennikarka spotykała na swojej drodze były niebagatelne i mocno zniechęcające, jednak nigdy się nie poddawała, konsekwentnie dążąc do obranego celu. Nieposkromiona ciekawość świata, chęć poznania i zrozumienia otaczającej rzeczywistości w jak najszerszym i najgłębszym zakresie, niepospolita wytrwałość i elastyczność, odwaga granicząca z brawurą niejako predestynowały ją do wykonywania dziennikarskiego zawodu, przy czym nie zbywało jej na cechach nadających jej relacjom charakterystycznego, rozpoznawalnego rysu: autentycznego zaangażowania emocjonalnego, empatii, wrażliwości, ironicznego poczucia humoru, wybuchowego temperamentu oraz ogromnego dystansu do samej siebie. Połączenie tych cech z pełnym profesjonalizmem i niezaprzeczalnym pisarskim talentem zaowocowało licznymi publikacjami – takimi jak Podróże z nim i samotnie. Podtytuł tej książki, Pięć piekieł na ziemi, idealnie zapowiada temat i wprowadza czytelnika w klimat zebranych w niej tekstów. Martha Gellhorn opisuje wrażenia z podróży do pięciu różnych zakątków świata, podróży pełnych niebezpieczeństw i grozy, podjętych nieraz wbrew zdrowemu rozsądkowi w jednym tylko celu: aby na własne oczy zobaczyć najbardziej newralgiczne miejsca na ziemi, wyrobić sobie na ich temat własne zdanie i udokumentować to, co widziała i czego doświadczyła.

Książka zawiera nie tylko relacje Gellhorn napisane dla jej ówczesnego pracodawcy, Collier’s Weekly, ale również teksty będące obszernymi dziennikami z podróży. Czytelnik znajdzie tu zapiski z wyprawy do Chin pogrążonych w wojnie z Japonią, (dziennikarka miała relacjonować działania chińskiej armii i obronę przeciw mającemu nastąpić japońskiemu atakowi na wybrzeże Morza Południowochińskiego) czy też relację z włóczęgi po Karaibach, gdzie miała nadzieję zaobserwować działania wojenne prowadzone przez niemieckie U-Booty w tamtejszych wodach (choć nie było jej to dane, stworzyła arcyciekawy artykuł o mieszkańcach rajskich wysepek rzekomo odciętych od ogólnoświatowego konfliktu); wymarzona podróż do Afryki, wycieczka do Rosji lat 70-tych na zaproszenie wdowy po poecie i dysydencie Osipie Mandelsztamie czy wyjazd do Izraela i jednej z tamtejszych hipisowskich komun, zaowocowały kolejnymi zapiskami. A są one tak soczyste, sugestywne i żywe, tak działające na wyobraźnię i zapadające w pamięć, że czyta się je z prawdziwą przyjemnością i wypiekami na twarzy. Teksty Marthy Gellhorn świadczą dobitnie o jej nieprzeciętnej inteligencji, niezwykłej intuicji i zdolności do wyłuskiwania najbardziej charakterystycznych i istotnych zjawisk, umiejętności wnikliwej i wszechstronnej ich analizy oraz wyciągania wyjątkowo celnych, odkrywczych, opiniotwórczych wniosków. Każda jej obserwacja jest znacząca i służy budowaniu rzetelnego, wielowymiarowego obrazu rzeczywistości; opisy sytuacji i zjawisk są emocjonalne i fachowe zarazem, wnioski – oparte na solidnych podstawach, odważne, dalekowzroczne, uwzględniające szeroki kontekst nie tylko polityczny, ale i historyczny oraz obyczajowy; jej reakcje – szczere, pozbawione znamion znieczulicy, a przez to wzruszające w swojej naturalności. Czytelnik od pierwszego momentu czuje, że może zaufać jej doświadczeniu, odczuciom i osądowi, jednak najbardziej niesamowite jest to, że tak łatwo dać się porwać jej dynamicznej, tętniącej życiem prozie.

I tak na przykład obraz Chin czasów Czang Kaj-szeka, jaki Gellhorn utrwaliła na kartach swojej książki, jest daleko bardziej złożony, fascynujący i sugestywny, niż sugerowałby to właściwy cel wyprawy. Opis podróży przez bezdroża pogrążonego w wojnie kraju zdezelowanym samochodem czy samolotem, którego piloci bardziej polegali na swoim doświadczeniu i wzroku niż na przyrządach nawigacyjnych, okraszony ironicznym poczuciem humoru to prawdziwy majstersztyk reporterskiej prozy. Ponure, naturalistyczne opisy chińskiej rzeczywistości – skrajnej nędzy mieszkańców wsi wegetujących w warunkach urągających człowieczeństwu, przygnębiające scenki z niezliczonych palarni opium i fabryk wykorzystujących pracę dzieci nie służą czczemu epatowaniu koszmarnymi obrazami i bezmyślnemu atakowaniu wrażliwości czytelnika, gdyż zostały opatrzone błyskotliwymi, trafnymi wnioskami, które naprawdę dają do myślenia. Podobnie rzecz się ma z zapiskami z dziennika z podróży do Afryki, która mocno rozczarowała Marthę Gellhorn. Na własnej skórze przekonała się, że jest to kontynent wrogi białemu człowiekowi i zupełnie dlań niezrozumiały, zaś tamtejsza mentalność, obyczajowość i tradycja są barierą nie do pokonania. Tym przemyśleniom towarzyszy wyjątkowo interesująca i głęboka analiza mieszkańców Czarnego Lądu i jego relacji z białym człowiekiem – rzecz jasna ujęta w szerokim kontekście historycznym. Nie inaczej było w przypadku podróży dziennikarki do Rosji – wspomnieniom jej perypetii towarzyszy równie głęboka i uważna, poparta obserwacją analiza rosyjskiej mentalności i ustroju komunistycznego, zaś wnioski, jakie wysnuwa, są zaskakująco odkrywcze i prawdziwe.

Podróże z nim i samotnie to przykład błyskotliwej, odważnej i profesjonalnej dziennikarskiej prozy, którą czyta się nie tylko z podziwem dla charakteru i talentu literackiego autorki, ale i niekłamaną przyjemnością; czytelnikowi udzielają się intensywne i różnorodne emocje Gellhorn – od oburzenia, współczucia i litości po gniew, determinację i bezradność, zachwyca obraz świata: wielowymiarowy, realistyczny, niejednoznaczny, głęboko przemyślany i tym bardziej wartościowy, że uchwycony dzięki własnemu doświadczeniu i zmysłowi obserwacji autorki. Nie można jej zarzucić ani braku logiki, ani stronniczości czy nierzetelności. Co ciekawe – większość wniosków, choć sformułowana kilkadziesiąt lat temu, wciąż jest zadziwiająco trafna i przerażająco aktualna, niektóre okazały się wręcz prorocze. Gellhorn jest bezpośrednia i bezkompromisowa – nazywa rzeczy po imieniu i niczego nie owija w bawełnę – a także pewna siebie i bardzo wiarygodna. Jej książka, jej teksty są żywym odbiciem jej nadzwyczajnej osobowości.

Podróże z nim i samotnie to mądra, wnikliwa, cudownie ironiczna i głęboko prawdziwa analiza współczesnego świata, jego największych bolączek i ludzkiej natury; pośrednio to fascynujący autoportret niezwykłej, błyskotliwej kobiety – pełnej temperamentu, determinacji i pasji, godnej rywalki Hemingwaya – Marthy Gellhorn.

Autorka: Martha Gellhorn
Tytuł: Podróże z nim i samotnie
Tytuł oryginału: Travels with myself and another
Przekład: Justyna Grzegorczyk
Wydawnictwo: Zysk i s-ka
Data wydania: 2013
Liczba stron: 396
Okładka: miękka
Kategoria: reportaże, literatura faktu
ISBN: 978-83-7785-345-0

Autorka recenzji prowadzi bloga pod adresem: http://zwiedzamwszechswiat.blogspot.com/