… A to tylko skrawek tego, co można powiedzieć czy napisać o charyzmatycznym wokaliście kultowej Żelaznej Dziewicy. Joe Schooman zebrał w swojej książce bardzo wiele takich smaczków, a jednocześnie oddał w nasze ręce rzetelną biografię muzyka, który swoim życiem i karierą zapracował na to, żeby biografia ta była dostatecznie ciekawa…
Bruce Dickinson to nie tylko twarz i głos Iron Maiden. Patrząc na listę jego zawodowych zainteresowań, nie można pozbyć się dźwięczącego w głowie pytania kiedy on znajduje czas na to wszystko?!. Zacznijmy od tego, że Dickinson był prezenterem radiowym i telewizyjnym – występował w kilku programach na kanale Discovery, a w radiu BBC prowadził własną audycję, gościnnie pojawiał się także w serialu The Paradise Club. W jego karierze znajdziemy też przelotne romanse z filmem: w epizodycznej roli wokalisty pojawił się w filmie Demon (1981), a jako odźwierny pojawił się w obrazie Chemical Wedding (2008), do którego kilka lat wcześniej sam napisał scenariusz. O pilotowaniu wielkich maszyn latających już wspomniałam; dodajmy więc jeszcze, informację o hobby muzyka, który pasjonuje się historią wojskowości, pisze powieści przygodowe i przez wiele lat uprawiał szermierkę. Imponujące.
Rozdział, w którym przystojny bohater zdaje sobie sprawę, że od pewnego czasu nie jest członkiem zespołu
na literę S i obdarza wszystkich przemyśleniami na ten temat
Książka jest jednak ciekawa nie tylko przez wzgląd na samą osobowość jej bohatera, ale także za sprawą stylu, w jakim Joe Schooman rozprawia się z jego biografią – interesujący i dowcipny – przykładem niech będzie zacytowany powyżej tytuł rozdziału (zainspirowany, a jakże, stylem klasycznej powieści przygodowej) odnoszący się do momentu przejścia muzyka z macierzystej grupy Samson (jednej z przedstawicielek Nowej Fali brytyjskiego heavy metalu), która było pierwszym poważnym zespołem w jego karierze, do Żelaznej Dziewicy, z którą połączyło go najwyraźniej dość trwałe uczucie, by wytrzymać lata rozłąki. Ale, po kolei!
Jak na biografa przystało, Joe Schooman rozpoczyna swą opowieść od wczesnej młodości naszego bohatera (szczerze mówiąc, wcale wiele nie wskazywało na to, że przyszły artysta tak wiele osiągnie i to na tak różnych polach; choć wydaje się, że pewne talenty zdradzał faktycznie dość wcześnie, po prostu… szkoła nie była dla niego), by następnie opisać początki jego działalności na rockowej scenie muzycznej. Po krótkiej, kilkuletniej przygodzie z Samsonem nadeszła era Iron Maiden. Żelazna Dziewica miała wówczas już na koncie dwa wydane albumy i pewne sukcesy artystyczne. Kiedy więc do Dickinsona zgłosił się Steve Harris, basista i lider Iron Maiden, nasz „przystojny bohater” bez większych oporów zgodził się wystąpić w jego kapeli w roli wokalisty. I tak planował już od pewnego czasu rozstanie z Samsonem, w którym drażniła go nie do wytrzymania ogromna ilość… narkotyków. Cały ten mały dramat rozgrywał się na początku lat 80’ – niełatwo sobie wyobrazić temperamentnego rockmana, który brzydziłby się narkotykami, mamy więc kolejny dowód na niezwykłość (i, przy okazji, rozsądek) Dickinsona.
Iron Maiden już wcześniej był zespołem z dużym potencjałem, jednak zrobienie z Bruce’a wokalisty okazało się być strzałem w dziesiątkę. To Dickinsonowi i jego pełnemu pasji i energii wokalowi zespół zawdzięcza światowy sukces, który zaowocował wydaniem kilku uważanych dziś za kanoniczne albumów, jak choćby „Number of the beast”, „Powerslave” czy nadający nowy kierunek całemu nurtowi „Seventh Son of a Seventh Son”. Wprawdzie nie wszystkim fankom i fanom zmiana wokalisty przypadła do gustu (poprzednio był nim Paul DiAnno obdarzony zupełnie innym, wręcz punkowym stylem śpiewania), jednak radykalna zmiana charakteru twórczości zespołu powoduje, że dla wielkiej rzeszy ludzi, którzy często są wierni zespołowi do dziś, Iron Maiden dopiero zaczyna się wraz z nadejściem ery Dickinsona.
Nasz „przystojny bohater” miał jednakże w tym kultowym zespole aż dwie swoje ery, nie jedną, i to oddzielone wieloletnim okresem, w którym muzyk realizował się na innych zupełnie zawodowych obszarach. Czytanie o tym, jak doszło do jego rozstania z zespołem, a później do jego powrotu, oraz o tym, co robił ze swoim życiem w międzyczasie, sprawiło mi bodaj największą przyjemność.
Joe Schooman koncentruje się przede wszystkim na postaci swego bohatera – jego upodobaniach, przekonaniach, talentach, inspiracjach i artystycznym rozwoju; starannie portretuje też jego karierę. Nieco mniejszy nacisk kładzie na życie prywatne muzyka, aczkolwiek najważniejsze wątki jego osobistego życia się tutaj pojawiają, a nawet zostają interesująco rozwinięte. Wszystko to opisano z humorem i swadą, potoczystym, starannym i miłym czytelnikowi stylem.
Ta starannie wydana książka znacznie przybliża nas do zrozumienia fenomenu wszechstronnie utalentowanego człowieka, który na scenie staje się wulkanem energii, porusza tłumy, wywołuje silne emocje. Bruce Dickinson to prawdziwe „zwierzę sceniczne”, które w świetle reflektorów i z morzem głów przed sobą czuje się jak w naturalnym środowisku. Warto poznać faceta, który odcisnął niezatarte piętno nie tylko na historii heavy metalu, ale muzyki rockowej jako takiej.
Tytuł: Bruce Dickinson. Iron Maiden
Seria: Gwiazdy sceny
Autor: Joe Schooman
Wydawca: Anakonda
Data premiery: lipiec 2013
Tłumaczenie: Marcin Grzywacz
Oprawa: twarda
Kategoria: biografia, muzyka