– Ryan Gosling
Ryan Gosling jest już dziś niemal (?) ikoną Hollywood. Dzięki konsekwentnie wysokiemu poziomowi gry aktorskiej i interesującemu doborowi ról zdobył uznanie krytyki i widowni. Ale jego sukces zbudowało jeszcze coś co najmniej równie ważnego – osobowość. I to nie jedna z tych nudnych, holiłudzkich „osobowości” w stylu: „charyzmatyczny, uwielbiany przez kobiety, z dobrze zarysowaną szczęką” (choć w zasadzie spełnia wszystkie te kryteria), ale prawdziwie złożony charakter, w którym odnaleźć można wiele cennych i rzadkich cech. Niektóre z nich wymienia Joanna Bennecke w swojej niewielkiej książeczce 100 powodów by kochać Ryana Goslinga, ale nie ogranicza się tam tylko do podsumowania osobowości czy wyglądu aktora; prezentuje także interesujące ciekawostki, informacje o hobby, ukrytych talentach oraz o przekonaniach Goslinga.
Z Ryanem Goslingiem zetknęłam się po raz pierwszy dopiero w 2011 roku, przy okazji filmu Drive. Zrobił na mnie wielkie wrażenie – i aktor, i film, jednak zdaję sobie sprawę, że poznałam się na Goslingu o wiele za późno, by móc nazywać się „goslingową hipsterką”. Niestety, nie uwielbiałam go, zanim to było modne… W ciągu tych kilku lat zdołałam jednak nadrobić sporą część zaległości, śledziłam wszystkie premiery filmów Goslinga (a tych nie brakowało), oglądałam jego starsze filmy odrobinę zażenowana, że wcześniej je przeoczyłam i jednocześnie urzeczona wszechstronnością i talentem aktora, który, stosując bardzo oszczędne środki wyrazu, jest w stanie tak silnie oddziaływać na widza (i widzkę!), tak idealnie pokazać głębię i charakter nawet najbardziej enigmatycznej postaci. Niewielu aktorów to potrafi, a wśród aktorów młodego pokolenia Hollywood – najwyżej garstka. Gosling sprawdza się w każdej roli, z powodzeniem może grać w dramacie, filmie sensacyjnym czy komedii romantycznej. Do swoich postaci potrafi podejść oryginalnie i świeżo, ale też odciska na nich swój indywidualny znak, coś co sprawia, że nikt inny nie zdołałby tych postaci zagrać tak samo.
100 powodów by kochać Ryana Goslinga nie jest biografią aktora. Mimo to, ta niewielka, licząca niespełna 100 stron, ładnie wydana książeczka, przemyca sporo interesujących informacji o aktorze, zgodnie z obietnicą zawartą w tytule przedstawiając nam 100 powodów (często bardzo nietuzinkowych), dla których można go… kochać, ale nie tylko, bo również: cenić, lubić, szanować i podziwiać, ale nie na sposób wzniosły, tylko zupełnie po ludzku. Wśród tych powodów znajdziecie nie tylko miłość do zwierząt i gotowość do eksponowania słynnego już torsu, ale także autentyczny (a nie farbowany), feministyczny szacunek dla kobiet, zamiłowanie do robienia na drutach, to, że przerywa bójki na ulicach i nie zadziera nosa. Jednak największą siłą tej książki – i twardo stoję na tym stanowisku – jest potężna dawka dowcipu. Przygotowując się do napisania tej recenzji, rozsiadłam się wygodnie w fotelu, po czym przez kolejną godzinę chichrałam się radośnie, doceniając humor i subtelną ironię autorki (a czasem też i samego Goslinga w chwilach, kiedy był cytowany).
Joanna Bennecke pisze swoją książeczkę, znakomicie parodiując styl kojarzony z tzw. psychofankami; czyni to inteligentnie, dowcipnie i bezpretensjonalnie, wyraźnie bawiąc się przyjętą konwencją. W krótkich, kilkuzdaniowych wypowiedziach potrafi zmieścić zabawną puentę, czasem nawet dowcipkuje z rzeczy ważnych (jak bardzo przeze mnie cenione poglądy Goslinga, który jest przyjacielem zarówno zwierząt, jak i ludzi, zwolennikiem równości i człowiekiem angażującym się w inicjatywy wspierające prawa dzieci czy zwierząt), ale nadając temu właściwy ton. Całość wyszła lekko, z polotem, szczyptą ironii i dystansu, które nietrudno odnaleźć wśród pozornie bezkrytycznych, stylizowanych na czołobitne komentarzy autorki.
Całości dopełnia dopracowana szata graficzna – okładka stylizowana na dzieło Andy’ego Worhola mówi nam jednoznacznie, że mamy do czynienia z ikoną popkultury; w środku zaś książkę dopracowano edytorsko i graficznie oraz opatrzono licznymi fotografiami aktora, w które miłośniczki i miłośnicy jego fizis będą się mogły z lubością wpatrywać. Nie jest to lektura „na długie zimowe wieczory” – książeczkę przeczytacie raczej szybko, bo większość z tych 100 powodów mieści się w kilku – kilkunastu zdaniach. W tym wypadku ilość traci znaczenie przy jakości – książka jest interesująca i zabawna i aż prosi się, by ją poszerzyć – mam nadzieję, że autorkę najdzie kiedyś taka chęć, a tymczasem polecam tę książeczkę nie tylko fankom, ale i fanom aktora (w końcu, jak mówi powód 91, faceci też go uwielbiają) – jeśli tylko mają poczucie humoru. (Jeśli jednak nie mają, to czy są autentyczni? Pomyślcie o tym.)
„Reżyser [Pamiętnika] zadzwonił, żebym przyjechał do niego do domu. Kiedy dotarłem tam, stał na podwórku, spojrzał na mnie i powiedział: ‘Chcę, żebyś zagrał tę rolę, bo nie jesteś podobny do innych młodych aktorów z Hollywood. Nie jesteś przystojny, nie jesteś cacy. Jesteś po prostu zwykłym facetem, który wygląda trochę na świrusa.’” To takie dziwne, bo kiedy ostatnio sprawdzałam w słowniku hasła „przystojny” i „cacy” były tam po prostu fotografie Ryana.
O Ryanie Goslingu więcej przeczytasz TUTAJ.
*Cytaty pochodzą z książki.
Tytuł: 100 powodów by kochać Ryana Goslinga
Autorka: Joanna Bennecke
Wydawca: Wydawnictwo Feeria
Data premiety: 5 lutego 2014
Format: 170×230
Liczba stron: 98
Oprawa: miękka
Kategoria: biograficzna, humor