Kiedy Rzym stawał się areną wyniszczających walk między dwoma przywódcami (…) i poddawał[…] się nieokiełznanemu żywiołowi tyranii, w którym jednostka wznosi[ła] się ponad stado niewolników, nadchodził czas Cezariona. Ten okres nie trwał długo, gdyż szybko okazało się, że młody władca zamiast pociągać za sznurki, musi uciekać, by ocalić swe życie przed zwycięskim Oktawianem. Kleopatra postanowiła wysłać swego syna do Etiopii, by stamtąd przedostał się do Indii i dzięki temu ocalał. Było to skomplikowane, bo wokół brakowało zaufanych ludzi, którzy zechcieliby tam dowieźć młodzieńca choćby i za cenę najwyższą. Nie było wiadomo, komu można wierzyć, a kto sprowadzi na młodzieńca katastrofę, wydając go wrogowi. Syn Juliusza Cezara był niedoświadczonym chłopakiem, imponująco piorunował wzrokiem i zaciskał pięści, potrząsając czarnymi lokami na wspaniałej głowie: chłopiec pochodził z królewskiego rodu, potrafił pokazać, kto rządzi, nawet na statku uciekinierów, ale jego autorytet stawał się z dnia na dzień coraz bardziej niepewny. Jedynie astronoma Sosigenesa (płynącego z młodzieńcem ze względu na poczucie wierności i wrażenie, że uda mu się oszczędzić syna Cezara), niewolnicy Lanii (Greczynki, będącej niańką Kleopatry i Cezariona i jedyną kobietą na statku) i kotki Amaltei (Cezarion bardzo lubił z nią przebywać, kochał ją ogromnie) nie musiał się obawiać. Bo wśród innych członków załogi o zestresowanych twarzach, panowało napięcie i poczucie niebezpieczeństwa, wciąż spiskowano, plotkowano tworząc mroczną, nieprzyjazną atmosferę. Lania, w której towarzystwie mężczyzna przebywał częściej niż w towarzystwie matki i nie wyobrażał sobie życia bez niej, nie tylko spała u jego stóp, ale i po kryjomu obcowała z nim cieleśnie. Cezarion jednakże będąc bardzo wrażliwy czuł się niezwykle samotny, opuszczony, a mając dużo czasu do przemyśleń dochodził do smutnych wniosków, jak choćby tego, że nie nigdy był władcą swego losu: Rósł w cieniu swoich rodziców, unicestwiony ich wielkimi imionami. Mógł kochać tylko niewolnicę. Bo tylko niewolnica mogła dzielić jego nieszczęście bycia więźniem potężnych rodziców. I tylko w jej ramionach Cezarion mógł zdejmować maskę swojej rangi i stawać się człowiekiem. Monotonię i melancholię podróży niespodziewanie przerwał etiopski statek, wiozący na pokładzie kogoś ważnego. Początkowo nie wiadomo było kogo, ale z czasem okazało się, że była to córka etiopskiego władcy, uciekająca tak samo jak syn Kleopatry, by nie zostać zgładzoną wśród swoich rodaków. Para przylgnęła do siebie, obdarzyła uczuciem i pałając ogromnym pożądaniem, chciała zostać ze sobą na zawsze. Cezarion spotkał wreszcie kobietę, o której w marzył od dawna. Jednakże szczęście tych dwojga nie trwało długo: Kobieta u źródeł, mężczyzna u ujścia, jedno drugiemu dawało śmierć. Tam, gdzie się urodzili, w ojczyźnie. Oboje zostali odepchnięci od swojej ojczyzny, jak gdyby tylko w nieznanej i prowizorycznej przyszłości mogła się kryć nadzieja na przeżycie. A jednak ta egzystencja niosła też pewność, że nie będą już mogli nikogo kochać, utraciwszy po drodze umiłowaną osobę. To śmierć pozwoliła im na to spotkanie, niemożność zabrania towarzysza w codzienność własnej przyszłości…
Tak naprawdę Cezarion został zgładzony, ale u Roberta Pazziego jego losy potoczyły się inaczej. Prawdziwa biografia tego faraona była prawdopodobnie dość nudna, zdecydowanie za krótka i naznaczona tak marginalnie na kartach historii, że Włoch miał pełne pole do popisu, a dodając jej kolorytu i zaznaczając delikatnie realia starożytnego Egiptu, przybliżył nam możliwe cechy charakteru młodego władcy. W Pokoju na wodzie to nie historia czy wydarzenia wysuwają się na pierwszy plan, ale człowiek i jego uczucia. To one są istotne, bo niezmienne od dziesiątek tysięcy lat. Jak choćby te, dotyczące życia w cieniu sławnych i potężnych rodziców (Potomkom wielkich tego świata było widocznie przeznaczone, że nie będą korzystać z dziedzictwa ojców, ale że zostaną zmuszeni samodzielnie wykuć sobie swój los, nadzy, bez żadnej podpory, obarczeni ciężarem swego wyjątkowego pochodzenia), którzy różnili się od swoich niewolników jedynie stanowiskiem, bo błędy popełniali podobne. Cezarion bardzo krytycznie oceniał swoją przedsiębiorczą matkę, Kleopatrę, zajętą wyłącznie romansowaniem i dbaniem o własną pozycję, a nie wychowywaniem dzieci czy choćby jakąkolwiek opieką nad nimi (Jego matka, była małżonką wuja Ptolemeusza, kochanką Juliusza Cezara, żoną Marka Antoniusza, nie należała do żadnego z nich. Używała mężczyzn, nie kochając ich, i tak samo traktowała potomstwo, które z nimi miała. Czworo dzieci, widziane z rzadka na oficjalnych uroczystościach, pozdrawiane krótko z okazji wyjazdów i powrotów z podróży, oddawane natychmiast niańkom i preceptorom, by mogła bez przeszkód pędzić w ramiona swych kochanków, zapewniających jej tron). Podobnie było z ojcem, Juliuszem Cezarem, którego prawie nie znał, a który przygniatał wielu swoją osobowością, zdolną dotrzeć do duszy człowieka, i przeniknąć jego najintymniejsze sekrety, a przecież jak każdy miał swoje słabości, obawy i lęki (Pozostało odczucie obawy i zagubienia na myśl o tym heroicznym ojcu, tak odmiennym od niewysokiego, niemal łysego mężczyzny, uśmiechającego się do niego, gdy brał go na ręce). Niedojrzały emocjonalnie, niezdolny do rządzenia i wpadający w ramiona starszych kobiet Cezarion nie miał oparcia w najbliższych, czuł się opuszczony i samotny, a poczucie bezpieczeństwa dawała mu obecność niewolnicy i ukochanej kotki.
Roberto Pazzi ukazuje, że niezależnie od pozycji społecznej, statusu materialnego, realiów i okresu życia człowiek zawodzi siebie samego i innych. Nie ma ludzi doskonałych, choćby ich kult i mit rozrastał się w tempie ekspresowym. Nie było, nie ma i nie będzie. Czy istnieje szansa, by uciec z pułapki historii i zostawić za sobą tyranię, więzienie, bezlitosną zawiść i zemstę? Co albo kto sprawia, że ktoś rodzi się synem Cezara i Kleopatry, a nie dzieckiem biednego rybaka znad Nilu? Czy człowiek jest jedynie trybikiem w maszynie i nie ma wpływu na swój los? Otwarte zakończenie i brak akcji (cała historia toczy się nieśpiesznie) Pokoju na wodzie mają czytelnikowi pomóc znaleźć odpowiedzi także na te pytania i wyciągnąć wnioski dla siebie. Czy pomoże, przekonajcie się sami.
Tytuł: Pokój na wodzie
Tytuł oryginału: La stanza sull’acqua
Autor: Roberto Pazzi
Wydawca: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2013
Liczba stron: 230
Oprawa: broszurowa ze skrzydłami
Format: 145×205 mm
ISBN: 978-83-08-05186-3
Kategoria: proza zagraniczna, przygodowa i historyczna
Recenzja ukazała się na portalu Lubimy Czytać pod tytułem: Uwięzieni w pułapce (alternatywnej) historii.