Elizabeth Cleghorn Gaskell, przyszła angielska pisarka epoki wiktoriańskiej, urodziła się 29 września, 203 lata temu – tego samego roku, co Fryderyk Chopin, czyli w 1810 –  zmarła szesnaście lat później niż on, w roku narodzin Kazimierza Przerwy-Tetmajera, w okresie zmagań pierwszych impresjonistów z niechętną opinią publiczną, czyli w 1865 roku.

Miejsce jej narodzin to ówczesne przedmieścia Londynu, Chelsea. Na świat wydała ją matka, która przeżyła już wiele porodów, a także wiele najgorszych strat – do czasu narodzin Lizzy przy życiu pozostawało tylko jedno z siedmiorga dzieci państwa Stevenson. Wyczerpana porodami i nieustającym cierpieniem psychicznym Elizabeth Holland Stevenson zmarła rok później, pozostawiając maleńką dziewczynkę i jej pięcioletniego brata z ojcem, Williamem Stevensonem, pastorem kościoła unitariańskiego. Był on człowiekiem wykształconym i wszechstronnym, zadbał o dobre wychowanie swoich dzieci i o ich rozwój intelektualny. Był przekonany o tym, że nie będzie w stanie dobrze zająć się córeczką, zarówno z racji faktu bycia mężczyzną, a co za tym idzie z nieznajomości ówczesnych tajników wychowywania młodych panienek, jak i przez brak czasu, który mógłby jej poświęcać. Wysłał ją więc do ciotki mieszkającej w Cheshire w zachodniej Anglii (Alicję w Krainie Czarów opublikowano w roku śmierci Elizabeth, mieszkając u ciotki nie zdawała więc sobie sprawy, że znajduje się w hrabstwie, z którego pochodzić będzie słynny Kot z Cheshire). Dorastała więc w spokojnej, cichej atmosferze prowincjonalnego miasteczka, zapewne bardzo podobnego do Hollingford, ukrytego bohatera Żon i córek, jej ostatniej powieści.
      
Unitarianie mieli mocne przekonanie o konieczności kształcenia dziewcząt w taki sam sposób jak chłopców, o potrzebie udostępnienia ogólnej wiedzy całej ludzkości, a nie tylko jej męskiej części. Nie chcieli trzymać kobiet w domach i uczyć ich tylko haftowania, muzyki i języków obcych, pragnęli dla nich szkół i możliwości samodzielnego kształtowania poglądów. Do dwunastego roku życia Lizzy uczyła się w domu tego, co poznawały wszystkie panny w jej wieku, aby następnie zostać posłaną do szkoły prowadzonej przez siostry zakonne, słynącej z liberalnych poglądów i wysokiego poziomu. Gdy panna Elizabeth Stevenson opuszczała szkołę w 1827 roku była piękna, utalentowana, mądra i samodzielna.

Elizabeth Gaskell1Wróciła do domu ciotki w Knutsford, gdzie wkrótce dotarła do niej wieść o zaginięciu brata Johna, który wyruszył do Indii i ślad po nim zaginął. Z ośmiorga rodzeństwa została już tylko Elizabeth. Dziewczyna spakowała się więc i przeniosła do ojca, do Londynu, by wspierać go w trudnych chwilach. Poznała wówczas swoją macochę, do której podobno nie zapałała wielką sympatią. Ojciec wkrótce zmarł, a dziewiętnastoletnia panna rozpoczęła wizyty w domach rodziny, między innymi w Newcastle, u wielebnego Willama Turnera, którego działalność charytatywna wpłynęła na ostateczne ukształtowanie charakteru Elizabeth. Pewnego razu wybrała się w odwiedziny do krewnej w Manchesterze, gdzie poznała Williama Gaskella, duszpasterza lokalnego kościoła unitariańskiego. W 1832 roku, William John Thomson, znany wówczas artysta szkockiego pochodzenia, a przy tym brat macochy Elizabeth, namalował jej piękną miniaturę, ukazującą nam delikatną i wdzięczną twarzyczkę dziewczyny, która właśnie poślubiła ukochanego człowieka.
      
Dobrali się doskonale – oboje przepełnieni empatią, wrażliwi na ból i cierpienie prowadzili dom otwarty dla wszelkiej biedy i nieszczęścia, angażowali się charytatywnie wszędzie tam, gdzie tylko było to możliwe. Dogłębnie poznali ciężką egzystencję ludzi pracy, robotników w fabrykach włókienniczych – ta wiedza pomogła potem napisać Elizabeth m.in. Północ i południe. Stali się jednymi z najbardziej znanych i najukochańszych orędowników mas pracujących i reformatorów Manchesteru. Nie zostało im oszczędzone cierpienie, jakiego w tak wielkiej mierze doznali wcześniej państwo Stevenson – w 1845 roku stracili dziesięciomiesięcznego synka Williama juniora. Na szczęście pociechą były trzy pięknie rozwijające się córeczki i kolejna, która przyszła na świat 1846 roku.
      
Wspierając żonę w żałobie, pastor zachęcał ją do pisania i tym samym przyczynił się do powstania jej znakomitych powieści. Należą się mu wyrazy wdzięczności za wyrozumiałość i zrozumienie, za miłość, jaką otaczał żonę, za szczęśliwy dom, który mogła stworzyć przy jego udziale. Mary Barton została opublikowana anonimowo w sierpniu 1848 roku. Była to opowieść o życiu Manchesteru, o tym, co najbardziej leżało na sercu jej autorce, o robotnikach, biedzie i tworzących się związkach zawodowych. Powstała już w okresie wiktoriańskim i zszokowała delikatne, żyjące w luksusie i beztrosce społeczeństwo inteligenckie. Najbardziej światłe umysły tego okresu doceniły jednak i podziwiały nową gwiazdę na firmamencie literatury angielskiej i stały się częstymi gośćmi w domu państwa Gaskell, który otworzył swe podwoje w Plymouth Grove dwa lata po ukazaniu się pierwszej powieści.
      
Elizabeth z czasem zaczęła prowadzić wspaniałe życie znanej pisarki. Parę intelektualistów i społeczników odwiedzały sławy, ona sama wiele podróżowała, ale nigdy nie zapominała o najbiedniejszych i nadal prowadziła aktywnie działalność charytatywną. Dom państwa Gaskell – dostatni, obszerny, gościnny – był szeroko dla wszystkich otwarty. Bywali tu i wielcy pisarze – Thackeray, Dickens, Browning, Ruskin, Matthew Arnold – i ubogie dziewczęta z manchesterskich slumsów, którym pani Gaskell dawała co tydzień lekcje. 

Umarła nagle, podczas rozmowy z córkami, w Holybourne 12 listopada 1865 roku. Jej ostatnia powieść Żony i córki była właśnie publikowana w odcinkach w Cornhill magazine. Pochowano ją w Knutsford w Cheshire, nieopodal grobu ciotki, która ją wychowała i zastąpiła matkę. Jej oddanie biednym i cierpiącym, przeciwstawianie się społeczeństwu klasowemu i niesprawiedliwości, otwarte pisanie o niedolach robotników sprawiło, że inaczej zaczęto patrzeć na piszące kobiety, zaczęto bardziej szanować ich wkład w literaturę. Sądzę, że zaangażowanie Elizabeth pomogło także przyspieszyć proces reform społecznych w Anglii.

W 1847 roku ukazała się na angielskim rynku powieść Jane Eyre autorstwa Currera Bella. Pod pseudonimem tym kryła się oczywiście nieśmiała córka pastora z Haworth, Charlotte Brontë. Dwa lata później, po ukazaniu się kolejnej powieści Charlotte, Elizabeth napisała do niej list, w którym wyrażała swoją sympatię i podziękowanie za książki, które warto zachować dla córek i wnuczek. Tak zaczęła się przyjaźń, która mnie osobiście, wielkiej wielbicielce twórczości sióstr Brontë najbardziej zainteresowała w biografii Gaskell.

Elizabeth Gaskell 7

Autorka Mary Barton zobaczyła w Charlotte bohaterkę nienapisanej powieści – dzielną kobietę, samotnie borykającą się z życiem na odludziu, świadomą swojego talentu i próbująca za wszelką cenę wybić się z codzienności pomimo przeciwności płynących na nią szerokim strumieniem. Gdy poznały się osobiście Elizabeth pisała do przyjaciółki: Był tam sir James i lady Kay-Shuttleworth, i malutka dama w czarnej jedwabnej sukni, (…) podeszła zaraz i uścisnęła mi rękę. (…) Jest (jak sama powiedziała) nienaturalnie mała, chuda, o ponad pół głowy niższa ode mnie; miękkie kasztanowe włosy jaśniejsze od moich, oczy (bardzo jasne i wyraziste) patrzą prosto i szczerze, (…) twarz rumiana, szerokie usta, (…) w sumie nieładna. Ma niezwykle słodki głos (…). Jest ogromnie milcząca i bardzo nieśmiała, a kiedy mówi, szczególną uwagę zwraca jej niezwykła umiejętność posługiwania się prostymi słowami i sposób, w jaki używa języka do wyrażenia myśli. Różnimy się z nią i kłócimy niemal w każdym przedmiocie – ona nazywa mnie demokratką i nie znosi Tennysona – ale polubiłyśmy się chyba serdecznie i mam nadzieję, że wyjdzie z tego przyjaźń.

Jakiś czas później Charlotta odwiedziła Manchester, a wkrótce potem Elizabeth pojechała do Haworth. Skręciliśmy w bok od kościółka w wąski zaułek, minęliśmy dom wikarego, szkołę i wzdłuż zapowietrzonego cmentarza dojechaliśmy do furtki ogródka plebanii. (…) Wiatr gwiżdże, jęczy i szlocha wokół tego kanciastego, nie osłoniętego budynku, dziwnie i niesamowicie. Pani Gaskell miała chyba głowę pełną ponurych powieści Charlotty i jej sióstr, gdy tworzyła powyższy opis wrażeń z wizyty. W liście pisała: Poszłyśmy na cudowny spacer pod wiatr na wrzosowisko, (…) które zaczyna się tuż za plebanią. (…) Nie spotkałyśmy żywej duszy. Tu i tam, w mroku jakiejś odległej kotlinki, pokazywała mi ciemny, szary budynek, obrośnięty na ogół kępami szkockich jodeł, i opowiadała niezwykłe historie o szalonych rodach, które tam żyją czy żyły (…). Jacyż to śmiałkowie – zwłaszcza mężczyźni – i co za kobiety – okrutne i twarde, a jednocześnie jakże namiętne! Dziwni ludzie mieszkają w tych górach.

W 1855 roku, po śmierci Charlotty, pastor Brontë zwrócił się z prośbą do Elizabeth o napisane biografii jego córki. Miał dość plotek i niedomówień, których pełne były salony domów dużych i małych. Tak więc dwa lata później ukazało się Życie Charlotte Brontë, najpełniejsze źródło naszej wiedzy o wspaniałej pisarce angielskiej.

Elizabeth Gaskell 8

Autorka prowadzi bloga poświęconego kulturze i literaturze: Zielono w głowie