Tracę ciepło to druga książka Orbitowskiego i trzecia, z jaką przyszło mi się zmierzyć. Trochę nie po kolei zabrałam się za twórczość tego pana – zaczęłam od zbioru opowiadań Nadchodzi, by następnie cofnąć się do początków jego twórczości: psychodelicznego Świętego Wrocławia i właśnie Tracę ciepło. I trochę dziwnie mi z tym, że to właśnie jeden z pierwszych utworów Orbitowskiego zrobił na mnie największe wrażenie.

Wszystko zaczęło się w roku zero, kiedy to szkolny cieć, Hadała, staje się ofiarą powodzi spowodowanej przez pękniętą rurę. Jego śmierć wywołała zaskoczenie grona pedagogicznego i radość uczniów, którzy każdego posłaliby do piachu, byleby tylko nie uczestniczyć w lekcjach. Jedyną osobą, której śmierć starego ciecia nie daje spokoju, jest klasowy worek treningowy – Kuba. Właściwie nie sama śmierć, ale raczej nieznośna tendencja martwego Hadały do powracania w miejsce swojej pracy. Niebawem Kuba przekona się, że nie tylko on widzi nieboszczyków. Tym samym darem” został obdarzony jeden z jego oprawców, Konrad. Okazuje się, że nic nie jest w stanie połączyć dwóch skrajnie różnych osobowości tak mocno, jak cieć nieboszczyk.

Tracę ciepło to trzy historie, które łączy przede wszystkim (ale nie tylko) postać  głównego bohatera – Kuby. Nie można jednak nazwać tego zbiorem opowiadań. Początkowo traktowałam utwór Orbitowskiego jako cykl, w którym ukazał on różne sytuacje z życia Kuby i Konrada, wyszczególniając te chwile, które najsilniej zaważyły na ich życiu. Jednak po namyśle stwierdzam, że Tracę ciepło to całość, ściśle związana ze sobą opowieść rozdzielona na trzy części: Rok zero, w którym wszystko się zaczęło oraz Strzępy i Królestwo powietrza – stanowiące konsekwencje pewnych decyzji podjętych w najważniejszym roku życia naszych bohaterów. Kusi, by napisać więcej, kusi, by silniej powgryzać się w prozę Orbitowskiego, ale pozostawię tę przyjemność czytelnikowi.

Trudno określić, w jaki gatunek wpisuje się książka Orbitowskiego. Z jednej strony jest to thriller, który splata wątek kryminalny z paranormalnym. Z drugiej zaś Tracę ciepło ma w sobie wiele z prozy realistycznej, zwłaszcza we fragmentach poświęconych opisom miasta. Trochę w niej również psychologizmu, przede wszystkim w ukazywaniu relacji międzyludzkich, nie pomijając przy tym udanych prób zagłębienia się w umysł nastolatka. Powieść Orbitowskiego można by więc powiązać z nurtem bardzo otwartym i niedoprecyzowanym, jakim jest realizm magiczny – oczywiście w bardziej podwórkowej lub nawet „blokowiskowej” odmianie. Szczegółowe i nie pozbawione pewnej dozy naturalizmu opisy autor złączył z elementami rodem z fantastyki i grozy, które, co ważne, częściej raczej fascynują niż przerażają głównych bohaterów. Trudno więc przypisać powieść Orbitowskiego do jednej kategorii. Autor wyraźnie bawi się gatunkami, otwierając sobie wiele możliwości i zgrabnie łącząc ze sobą kwestie, na pierwszy rzut oka, nieprzystawalne.
 
To, co może zadziwić w powieści polskiego Stephena Kinga, to nie tylko połączenie gatunkowe, ale także ogromna łatwość do tworzenia historii tragikomicznych. Tracę ciepło jest bowiem książką, którą przez większość czasu czyta się z ogromnym uśmiechem na twarzy. Przygody dwóch bohaterów nie raz bywają wręcz komiczne, a ich rozmowy (zwłaszcza kwestie Konrada) mogą momentami zwalić z nóg. Jednak prócz świetnej zabawy i odrobiny dreszczyku, pozostaje nam jeszcze zaduma, która najprawdopodobniej pojawi się po skończonej lekturze. Tracę ciepło nie jest  powieścią bezrefleksyjną. Orbitowski ukazuje nam losy dwóch postaci, które, wbrew wszelkim pozorom, są tragiczne. Choć różnią się od siebie, obaj naznaczeni są piętnem samotności oraz inności – nie tylko ze względu na dar widzenia zmarłych. Życiowi przegrańcy i nieudacznicy pragnący czegoś nieuchwytnego, co trudno określić słowami: miłości? szacunku? być może zwykłej umiejętności odnalezienia się w świecie. Problem ten dotyczy przede wszystkim Kuby, który za sprawą książek wytworzył swoją wizję idealnego świata, która w pewnym momencie zderzyła się z szarą rzeczywistością. Pomimo cynizmu – narośli wyhodowanej z biegiem lat – Kuba nie wyzbywa się swoich złudzeń, nadal pragnie, nadal poszukuje.

Tym wszystkim, którzy z prozą pana Orbitowskiego już się zapoznali, nie muszę wspominać o świetnym, lekkim i odrobinę psychodelicznym stylu tego autora. Tracę ciepło nie odbiega od innych jego utworów. Możemy więc liczyć na dużą dozę humoru, grę z popkulturą, a momentami także ciężki, dziwaczny klimat, czyli wszystko to, za co w tym polskim autorze można się zakochać.

Tracę ciepło to powieść, którą czyta się jednym tchem, a gdy bierze się drugi oddech, ma się ochotę na więcej Orbitowskiego, który, jako jeden z niewielu, potrafi zapewnić świetną zabawę bez rezygnowania z refleksji na temat świata i człowieka.

Autor: Łukasz Orbitowski
Tytuł: Tracę ciepło
Premiera: czerwiec 2013
Wydanie: II
Oprawa: broszurowa
Liczba stron: 492
Wydawnictwo: Literackie
Kategoria: horror, kryminał, groza, fantastyka, literatura polska