Po Lalki Alicji Pruś sięgałam z nadzieją, ale i z obawą. Jak uda się literacka gra z konwencją? Czy książka wciągnie, zainteresuje? Kim będą bohaterowie? No i najważniejsze – czy pan Prus się aby w grobie nie przewróci? Już po pierwszych kilku kartkach byłam jednak całkowicie spokojna… i zaintrygowana.

Lalki to wcale nieczęsty przykład na udaną grę z literacką konwencją. Zaczyna się już od nazwiska „autorki”. Panie Dorota Żytkiewicz (z domu Pruś) i Alicja Badowska kryjące się pod pseudonimem, jaki widzicie na okładce książki, składają swoisty hołd autorowi Lalki. Tworzą dla niego jednak nie spiżowy pomnik, ale lekki, zabawny fresk, w którym znajome motywy przeplatają się ze świeżym, uwspółcześnionym ujęciem realiów epoki. Dzięki udanemu mariażowi klasyki ze współczesnością otrzymujemy kryminał historyczny, który powinien zadowolić zarówno miłośniczki i miłośników Bolesława Prusa, jak i tych, którzy nie darzą go wielką estymą.

Aby cieszyć się lekturą Lalek, nie trzeba znać Prusowego pierwowzoru na wyrywki; nie trzeba go nawet znać w ogóle, choć osobiście uważam to za zbrodnię. Niewątpliwie jednak znajomość Lalki umożliwia wyszukiwanie rozmaitych smaczków i nawiązań, którymi naszpikowana jest książka. W porównaniu z powieścią Prusa Lalki to utwór dużo lżejszy. Nie znajdziemy tu wnikliwego portretu XIX-wiecznej Warszawy ani tragicznego bohatera o skomplikowanej psychice. Ale nie chodziło przecież o to, by napisać Lalkę na nowo – celem autorek było zręczne nawiązanie do tej klasycznej powieści i stworzenie książki, która raz za razem puszczając oko do czytelnika, dostarczy nam ciekawej i inteligentnej rozrywki. Stwierdzam, że misja ta zakończyła się sukcesem.

Akcja powieści rozgrywa się niedługo po wypadkach opisanych w Lalce i tajemniczym zniknięciu Wokulskiego. A skoro mamy kryminał, to powinno być morderstwo. I jest – już na pierwszych stronach książki. To znaczy – niekoniecznie to na morderstwo wygląda, jednak baron Krzeszowski ma swoje podejrzenia… I choć jest mu całkiem na rękę śmiertelny wypadek baronowej Krzeszowskiej (tak, tak, to ta sama podła kreatura, która w Lalce tak obrzydzał życie pani Stawskiej), przyzwoitość nakazuje mu zbadać sprawę. Nie wierząc w kompetencje policji, zwraca się z prośbą o pomoc do pani… Meliton, tej samej, która w sprawie Izabeli Łęckiej doradzała Wokulskiemu. W Lalce będąc jedynie tłem, tutaj staje się bohaterką pierwszoplanową. Niegdyś doświadczona przez los i pozbawiona złudzeń, teraz, po śmierci męża-tyrana, wreszcie wiedzie wygodne i dostatnie życie, pomagając innym uporać się z ich troskami… oczywiście za drobną opłatą. Jest przy tym damą w każdym calu (choć może się to wydawać trudne do pogodzenia) i to damą obdarzoną ponadprzeciętną urodą i intelektem, choć będącą w wieku co najmniej średnim. Ta właśnie pani Meliton podejmuje się przeprowadzenia dyskretnego, prywatnego śledztwa w sprawie tajemniczego „wypadku” baronowej. Będzie potrzebować jednak pomocy od kogoś „w terenie”. Któż nie nadawałby się do tego lepiej, jak dobrze nam znani trzej niesforni studenci…? Tak oto na scenę wchodzą Patkiewicz i Maleski, a także trzeci zuch, w Lalce z nazwiska niewymieniony, któremu autorki nadają jakże wymowne nazwisko Draczyński. To on właśnie stanie się drugim głównym bohaterem powieści, stając się (nie bez pewnych przeszkód) partnerem pani Meliton w detektywistycznym przedsięwzięciu…

Fabuła rozwija się niespiesznie; mimo to historia wciąga, a lektura daje wiele satysfakcji. Jest to zasługa wprawnej narracji, udanej stylizacji językowej i sugestywnie sportretowanych bohaterek i bohaterów, którzy bawią, budzą sympatię lub antypatię, w każdym razie nie pozostawiają obojętnym.

Wzorem Lalki, historię opowiada tu dwóch narratorów – pierwszy, trzecioosobowy, jest wszechwiedzący i tylko od jego kaprysu zależy, co zechce nam zdradzić. Drugi to młody pan Draczyński, zapisujący kolejne wypadki w… Pamiętniku młodego studenta. Choć sporo różni jego zapiski od Pamiętnika starego subiekta prowadzonego w Lalce przez Rzeckiego, wprowadzenie drugiego narratora to zręczny i zwracający uwagę zabieg. Podobnie zresztą jak Rzecki, Draczyński zdradza romantyczną duszę, aczkolwiek romantyzm jego dotyczy rzeczy zgoła innych, bardziej przystających do młodego wieku… Podobieństw Lalek do Lalki bez trudu można też doszukać się w warstwie stylistycznej. Język powieści (mimo kilku błędów językowych, które były dla mnie prawdziwym zaskoczeniem) jest barwny, dopracowany, wprawnie stylizowany na prozę XIX-wieczną i wyraźnie nawiązujący do Lalki, a prze tym potoczysty i przyjazny czytelnikowi. Proporcje opisów i dialogów są idealnie dobrane, dzięki czemu mamy świetne rozeznanie w wypadkach i realiach, a jednocześnie akcja w odpowiednim tempie posuwa się do przodu. Dodajmy – szykując nam niejedno zaskoczenie. Wreszcie na uwagę zasługuje cała galeria ciekawie nakreślonych postaci – od prostych praczek i lokajów, przez kobiety lekkich obyczajów, po eleganckie damy czy rozmaite niezwykłe postacie. W tle przewiną się nawet Henryk Sienkiewicz i sam Bolesław Prus…

Lalki to powieść lekka i dowcipna; a ponieważ jest przy tym współczesna, znajdziemy w niej także to, o czym Prus pisać nie chciał, nie mógł lub nie śmiał – erotyzm. Kilka bardziej śmiałych scen, wizyty w lupenarach, seksualne fantazje… motywy te jednak nie dominują książki i są jedynie pikantnym dodatkiem do treści. Na podobnej zasadzie wpleciono tu wątki ezoteryczne reprezentowane przede wszystkim przez karty Tarota. Choć nie jestem wielbicielką tego typu klimatów, przyznaję, że motywy te wykorzystano umiejętnie i z pomysłem, który wzbogacił książkę. Warto docenić też poczucie humoru autorek, które kryje się nie tylko w dialogach i opisach, ale także – jeszcze subtelniej – w niektórych nawiązaniach. A dlaczego Lalki? W tym wypadku znaczenie (a może raczej znaczenia, bo jest ich kilka) tytułu wydaje się zdecydowanie bardziej oczywiste, niż w powieści Prusa, musicie mi jednak wybaczyć, ale go Wam nie zdradzę.

Książka jest starannie wydana na dobrej jakości papierze. Niech Was nie zwiedzie niewielka (258) liczba stron, są bowiem zadrukowane na tyle gęsto, by lektury starczyło na dłużej. Szkoda, że grafika okładkowa jest niedopracowana i jakby niedokończona – Lalki to powieść dobra w swoim gatunku i zasłużyła na lepszą oprawę.

Warszawa sportretowana w powieści jest Warszawą Prusa. Uliczki, kamienice, sklepy – to te same miejsca, które odwiedzał Wokulski czy Rzecki. Przyznaję, że miło mi było po latach, które upłynęły mi od ostatniej lektury Lalki znów „przespacerować się” po dobrze znanych miejscach. I choć powieść pań Pruś nie jest dziełem idealnym, z pewnością ujmy oryginałowi nie przynosi, oferuje za to kilka wieczorów całkiem wciągającej, inteligentnej i dowcipnej rozrywki, podczas której czytelnik prowadzić może własne śledztwo – nie tylko rozgryzając opisaną zagadnę, ale śledząc nawiązania do prozy pana Prusa. Ja bawiłam się przy tym bardziej niż dobrze.

Tytuł: Lalki
Autorka: Alicja Pruś
Seria: Kryminał historyczny
Wydawca: Siedmioróg
Data wydania: 3 lipca 2013
Ilustracja na okładce: Anna Szejdewik
Format: A5
Liczba stron: 258
Rodzaj oprawy: miękka ze skrzydełkami
ISBN: 978-83-7791-118-1
Kategoria: kryminał, powieść historyczna