Kobiety z sąsiedztwa to książka, którą mógł napisać tylko ktoś doświadczony i świetnie znający wszelakie aspekty życia. Ktoś, kto posiada zmysł obserwacji, umiejętność emocjonalnego i intelektualnego filtrowania wydarzeń, bodźców zmysłowych i przeżyć. Ktoś, kto ubiera w refleksje najmniejszą cząstkę oglądanego świata, rozbija wszelkie funkcjonujące w społeczeństwie systemy na poszczególne elementy i każdemu nadaje wartość. Bo w życiu wszystko jest ważne. Nie ma znaczenia, czy chodzi o ustawione równiutko wojskowe buty, plastikowe kwiatki czy zakupione w Peweksie dżinsy. Czytaj uważnie. Być może ta książka jest o tobie…

Adela jest sierotą wychowywaną przez apodyktyczną i wiecznie zrzędzącą ciotkę, która na każdym kroku każe okazywać sobie wdzięczność. Choć za co tu dziękować? Za nakaz ukończenia szkoły zawodowej zamiast liceum? Za nacisk na szybkie zamążpójście? Za ohydną suknię ślubną? Za całkowity brak perspektyw życiowych? Za emocjonalną oziębłość? Adela wychodzi za mąż i ucieka od ciotki do Barlinka, gdzie wreszcie łapie oddech. Zaczyna pracę w kawiarni, chłonie atmosferę miasta, cieszy się niezależnością. Nawet relacje z małżonkiem jakoś jej się układają… do czasu. Wkrótce bowiem Adela, zasmakowawszy życia, zapragnie pokonać kolejny szczebel dorosłości i zechce mieć dziecko. Okaże się jednak, iż na ten szczebel nie tak łatwo się wspiąć… Po czyjej stronie leży wina? Czy małżonkowie uporają się z problemem? Czy będą jeszcze potrafili wspólnie żyć?

Justyna ma tylko matkę. Ojca nigdy nie znała. Nie cierpiała biedy, od matki otrzymała wszystko – wikt i opierunek, dostęp do edukacji, opiekę. A jednak zaszczepiana latami nienawiść do mężczyzn, narzekanie, przekonywanie, iż u boku żadnego z nich nie zazna szczęścia i spełnienia, przynoszą efekt w postaci uprzedzeń, chłodu emocjonalnego i uczuciowej blokady, a przede wszystkim lęku przed zbliżeniem. Justyna jako dorosła, samodzielna kobieta i młoda mężatka pozostanie wciąż pod ogromnym wpływem matki, spod którego nigdy nie będzie potrafiła się wyzwolić. Strach przed fizycznym zbliżeniem stanie się wkrótce jej życiowym dramatem.

Celina to prosta kobieta, która pragnie tylko jednego – zaznać miłości, stanąć na ślubnym kobiercu i założyć rodzinę. Latami szuka księcia z bajki, jednak żaden z mężczyzn pojawiających się w życiu Celi, w jej domu, w jej łóżku, nie zagrzewa miejsca na dłużej. Wszyscy wkrótce odchodzą do innych kobiet – brzydszych, nudniejszych i oziębłych, lecz młodszych i wywodzących się z przyzwoitych rodzin. Cela jest bowiem naznaczona… Jej babka, choć dziewczynę wychowywała bez zarzutu i dbała o nią należycie, wykonywała najstarszy zawód świata, wszyscy zatem uznali, iż w powiedzonku o jabłku niedaleko padającym od jabłoni tkwi ziarno prawdy. Kiedy Jarek, zauroczony pląsającą w dyskotece Celą, chce się przedstawić, kumpel ostrzega go, mówiąc wprost, że to zwykła kurwa. Czy Celina znajdzie miłość? Czy wreszcie trafi na kogoś, kogo nie będzie interesowało jej pochodzenie?

Mirka – córka oficera to pierwszy z moich ulubionych segmentów. Opowieść absolutnie genialna pod względem literackim, narracyjny majstersztyk z wykorzystaniem motywów onirycznych i konwencji sennego koszmaru. Tytułowa Mirka pochodzi z tak zwanej dobrej rodziny. Ojciec jest wojskowym, zarabia dobrze, w chudych latach PRL-u stać go na samochód, kolorowy telewizor, trzypokojowe mieszkanie i wystrzałowe kreacje dla żony. Mężczyzna jest jednak domowym tyranem, psychicznie terroryzującym całą swoją rodzinę. Choroba żony staje się wydarzeniem przełomowym, prowokuje do rozmaitych refleksji, wspomnień, rozdrapywania starych i rozpamiętywania bolesnej przeszłości, która na zawsze ukształtowała charakter „oficera”. Ten rozdział nie jest tak naprawdę tylko o Mirce. To cztery wielkie, naszpikowane emocjami, językowo zindywidualizowane narracje, prowadzone z punktu widzenia Mirki, jej matki, jej ojca, a także starej kobiety z kaszubskiej wsi, która go wychowała. Opowieść absolutnie genialna, a bohaterowie żywi do szpiku kości.

Wiera to drugi z moich ulubionych segmentów. Historia Wiery Strokowej sięga głęboko w przeszłość, aż do drugiej wojny światowej. Wierę z początku poznajemy jako starą, niegroźną wariatkę, która całymi dniami krąży po Barlinku, wdając się w rozmowy z przypadkowymi ludźmi. Pewnego dnia trafia, dość niefortunnie, na grupę „dresów”. Jednego z nich – Długiego – bierze za rosyjskiego „komandira”, który wiele lat temu przepędził ją z własnego domu i zesłał na Syberię. Wiera chaotycznie snuje swoją opowieść, miesza wątki, imiona, osoby, a mimo to historię da się poskładać w sensowną całość i wysnuć przerażające wnioski, poznać prawdę o tej starej kobiecie i jej dramatycznych losach. Wiera to na barlińskiej scenie postać niezwykła. Przypadkowe spotkanie z nią wywiera niezwykły wpływ na Długiego, przywódcę miejscowych „dresów”, który nie tylko nie drwi ze staruszki, ale wydaje się jej historią głęboko wzruszony. A i w nim samym coś pęka. Na zawsze. Wspaniała, poruszająca i najbardziej dramatyczna z całego zbioru opowieść.

Teresa jest chodzącym ideałem. Wszyscy ją chwalą, wszyscy ją lubią, wszyscy ją szanują. Ma idealną rodzinę i jest stawiana za wzór. Chyba sama Teresa do pewnego stopnia myśli w ten sposób – zwłaszcza o swoich rodzicach, którym nigdy nie sprawia żadnych kłopotów. Z czasem jednak jej matka zaczyna wykazywać oznaki choroby psychicznej. Staje się nieprzewidywalna, zachowuje się dziwnie i mówi w sposób niekontrolowany. Podczas jednego ze swoich ataków wyjawia Teresie rodzinny sekret, który na zawsze zmieni jej życie. Od tej pory Teresa każdego dnia będzie walczyła ze wspomnieniem tej rozmowy i przeżywała słowa, które wówczas padły.

Kobiety z sąsiedztwa to tak naprawdę nie powieść, lecz zbiór opowiadań, zbiór swoistych wielkich narracji, które zespaja ze sobą i łączy w integralną całość miejsce akcji – prowincjonalny Barlinek i czteropiętrowy, peerelowski blok. Przestrzeń zamieszkiwana przez sześć kobiet w różnym wieku, o różnych charakterach i temperamentach, różnych doświadczeniach życiowych, różnych zapleczach intelektualnych i wyznaczających sobie różne cele. Wydawałoby się, że wszystko je dzieli. Nic bardziej mylnego. Jest coś, co je łączy. To samotność, którą każda z nich przyjmuje inaczej. Samotność objawiająca się w rozmaitych aspektach życia i na różnych jego etapach, zataczająca szerokie kręgi i dotykająca człowieka z każdej strony. Samotność pochodząca z wewnątrz i trawiąca niczym niezaleczona choroba, samotność dziecka porzuconego przez rodziców, samotność żony u boku chłodnego męża, samotność kobiety po traumatycznych przejściach, samotność w związku, samotność w rodzinie, samotność jako efekt nadmiernego indywidualizmu. Największą siłą tych opowieści jest ich autentyzm. Każda z pewnością wydarzyła się naprawdę w jednym z peerelowskich, betonowych bloków, tak wyraźnie wpisanych w pejzaż polskich miast. Wszystkich bez wyjątku. Co tak naprawdę wiemy o naszych sąsiadach? Co wiemy o ludziach, których życie toczy się za ścianą? Jakie dramaty rozgrywają się piętro wyżej? Kto płacze, śmieje się, cieszy i cierpi piętro niżej? I co tak naprawdę wiemy o sobie samych?

Kobiety z sąsiedztwa to wspaniała, mądra książka, napisana przez mądrą kobietę, która nie raczy nas cukierkowym banałem i tanią psychologią w stylu Paula Coelho. Iwona Żytkowiak wie, o czym pisze. I doskonale bawi się materią powieści, z wprawą prowadząc czytelnika przez labirynt świadomości swoich bohaterów.

Tytuł: Kobiety z sąsiedztwa
Autorka: Iwona Żytkowiak
Wydawca: Prószyński i S-ka
Data wydania: 20 czerwca 2013
ISBN: 9788378395409
Liczba stron: 336
Oprawa: miękka