Według Hannah Arendt, jednej z najbardziej wpływowych myślicielek XX wieku, autorki tezy o banalności zła, zasadniczą cechą ludzkiego świata jest obecność w nim zła jako siły aktywnej, a nie tylko braku dobra. Jedynie oddziaływanie tego niemożliwego do usunięcia pierwiastka zła tłumaczy takie zjawiska jak totalitaryzm i masowy terror. Za zło istniejące w człowieku nie są odpowiedzialne społeczeństwo, system czy instytucje jako takie – zło wedle Arendt wynika przede wszystkim z ludzkiej bezmyślności rozumianej jako nieumiejętność prowadzenia wewnętrznego dialogu i wsłuchania się we własne sumienie. Każdy człowiek, jeśli tylko okoliczności okażą się sprzyjające, jest zdolny do najpodlejszych czynów, najbardziej wynaturzonego okrucieństwa, najhaniebniejszych gestów i zachowań. To my, nie oni, jesteśmy – potrafimy być – potworami z piekła rodem; jakże trudno to zaakceptować!
Z własną odpowiedzialnością za zło nigdy nie pogodził się bohater książki Richarda Lourie, Joop. Poznajemy go jako starszego, zmęczonego życiem – i jak się okaże wyrzutami sumienia oraz poczuciem niesprawiedliwości – człowieka, którego po sześćdziesięciu latach odwiedza młodszy brat, Willem. Braci rozdzieliła wojna: Joop spędził życie w rodzinnym Amsterdamie, obarczony opieką nad umierającym ojcem, Willem jako dziecko wyjechał z matką do Stanów Zjednoczonych. Teraz powraca do Holandii, by porozmawiać z bratem – lepiej poznać swoje korzenie, losy swojej rodziny. Spotkanie jest okazją do gorzkich wspomnień z naznaczonego hitlerowską okupacją dzieciństwa, a przede wszystkim do wyznania sekretu dręczącego Joopa od lat, wyartykułowania treści koszmaru, którego nigdy nie udało mu się wyrzucić z pamięci: że to on zdradził Niemcom kryjówkę rodziny Anny Frank.
Wstręt do tulipanów to ponury – choć fikcyjny – zapis wojennych doświadczeń małego chłopca, którego historia splotła się z tragicznym losem Anny Frank i innych holenderskich Żydów. Okupacyjna codzienność oznaczała przede wszystkim narastający głód, drastycznie zmniejszające się racje żywnościowe, chroniczny brak pieniędzy, jednym słowem – walkę o przetrwanie. Nastoletni Joop w takich okolicznościach musiał szybko wydorośleć i zaangażować się w utrzymanie rodziny. Dzięki jego sprytowi i odwadze rodzina jakoś wiązała koniec z końcem, ale do czasu. Przyszedł moment, w którym jedyną możliwością wyżywienia głodującej rodziny wydała się Joopowi perspektywa… polowania na ukrywających się Żydów.
Relacje Joopa z członkami własnej rodziny dalekie były od ideału. Rodzice faworyzowali jego młodszych braci, chłopiec desperacko zabiegał o zainteresowanie i akceptację ojca oraz miłość i troskę matki. Ich bolesna obojętność, odrzucenie, codzienne upokorzenia niszczące dziecięce poczucie wartości, niezaspokojona potrzeba rodzicielskiej miłości sprawiły, że Joop za wszelką cenę pragnął na nią zasłużyć. Ta myśl stała się jego obsesją i jedynym celem napędzającym jego działanie. Kiedy przypadkiem natrafił na ślad ukrywających się Żydów, nie wahał się ani chwili – był przekonany, że za wydanie ich nazistom jego rodzina uniknie widma głodowej śmierci, rodzice będą z niego dumni, a on sam odzyska ich miłość.
Dla Joopa nie liczył się fakt, że skazał na śmierć niewinnych ludzi; z jego perspektywy życie obcych – w dodatku szkalowanych przez propagandę Żydów, co utrwaliło w psychice chłopca negatywny ich wizerunek – było niczym w porównaniu z przetrwaniem jego własnej rodziny i odzyskaniem rodzicielskiej miłości. Percepcja wojennej rzeczywistości i jej odwróconego porządku moralnego z punktu widzenia logiki i psychiki odrzuconego dziecka jest doświadczeniem porażającym i szokującym. Dla Joopa moralnym drogowskazem stają się uczucia rodziców: zadowolenie matki i duma ojca, ich potrzeby i wymagania wszystko usprawiedliwiają, zaś gesty i zachowania – sankcjonują każdy czyn. Oni nigdy nie zastanawiali się, skąd syn bierze pieniądze i dodatkowe porcje jedzenia – wymagali tylko, by je przynosił, nie pytali o nic; odwracali wzrok, kiedy z dumą wkładał zarobione guldeny do puszki po kakao. Rodzicielska miłość usprawiedliwiała wszystko – do czasu. Wbrew sobie Joop zaczyna odczuwać wyrzuty sumienia – pewnie też dlatego, że jego poświęcenie nie na wiele się zdało, nie ocaliło jego rodziny: ojciec zmarł, matka odeszła z młodszym bratem, on sam przeżył życie samotnie – jednak przybierają one dziwnie wynaturzoną formę. Próbując uporać się z nękającymi go wspomnieniami, postanawia po latach przeczytać dziennik Anny Frank. Tę żydowską dziewczynkę, przekonaną, że ludzie są z natury dobrzy, uważa za humorzastą pannicę, zbzikowaną na punkcie chłopaków, nieznoszącą własnej matki, której życie w ukryciu było nieporównywalnie lepsze od nędznej egzystencji jego rodziny, żywiącej się cebulkami tulipanów i zmagającej się ze śmiertelną chorobą ojca. Mimo upływu lat Joop nie może pogodzić się z tym, że Anna została nieśmiertelną bohaterką, jej dom – muzeum odwiedzanym przez tysiące ludzi z całego świata, podczas gdy jego rodzina się rozpadła, a jedyne, co mu pozostało – to sekret jej śmierci. Joop deprecjonuje, umniejsza wagę swojej winy przekonany, że nie tylko ona, ale i każdy człowiek na jego miejscu postąpiłby podobnie. Nie waha się zrzucić odpowiedzialności za dokonane zło na Boga, który postawił go przed takim, a nie innym wyborem. Nawet po latach, już jako starszy człowiek, Joop się nie zmienił, uparcie trwa w swoim przekonaniu – zgorzkniały, pełen pretensji do losu, świata i Boga. Z jednej strony podświadomie czuje, jak potwornej rzeczy się dopuścił, łaknie rozgrzeszenia i zapewnienia, że tak naprawdę każdy człowiek w jego sytuacji postąpiłby tak samo, z drugiej – całkowitą winą obarcza Boga i stara się umniejszyć, zbagatelizować własny udział w zbrodni w wyjątkowo naiwny i ohydny sposób: szkalując swoje ofiary, gloryfikując uczucia i więzi rodzinne. Hipokryzja bohatera, poczucie niesprawiedliwości oraz nieumiejętność podjęcia odpowiedzialności za swoje czyny i zmierzenia się z przeszłością stanowią ciekawy i frapujący kontrast z tragiczną wojenną rzeczywistością, w której humanizm i zasady moralne jakże często wypierała bezwzględna walka o przetrwanie. Wstręt do tulipanów to idealne studium banalności zła – historia zwykłego, holenderskiego chłopca, który w wyniku złożonych okoliczności pewnego dnia dokonuje wyboru, jaki zaważy na całym jego życiu. Richard Lourie nie oskarża, nie osądza – przynajmniej nie wprost. Na podstawie fikcyjnych, ale jakże wiarygodnych losów młodego człowieka uwikłanego w okupacyjną codzienność uświadamia tragizm wojennych realiów generujących moralne konflikty, które w czasach pokoju nie mają racji bytu, tu natomiast świadczą o naszym człowieczeństwie.
Autor, splatając prawdę historyczną z fikcją literacką i kwestie psychologiczne z elementami filozofii egzystencjalnej, stawia pytania o granice moralnej odpowiedzialności za wyrządzone zło, podejmuje próbę analizy psychicznych uwarunkowań i innych czynników wpływających na kształtowanie postaw moralnych i mechanizm dokonywania wyborów w sytuacjach granicznych. Ta głęboko poruszająca książka daleka jest od zapewnienia komfortu psychicznego; uwiera, boli i zmusza do refleksji nie tylko nad kwestią winy głównego bohatera czy wpływu niejednoznacznych moralnie decyzji na losy jednostki, a co za tym idzie także historię ludzkości; w niepokojący sposób skłania do podjęcia próby postawienia się w sytuacji Joopa. Uświadamia, że ludzka natura posiada również ciemne strony, których ujawnienie jest tylko kwestią czasu i zaistnienia odpowiednich okoliczności. Wstręt do tulipanów to książka, którą zdecydowanie warto przeczytać.
Autor: Richard Lourie
Tytuł: Wstręt do tulipanów
Tytuł oryginału: A hatred for tulips
Przekład: Mieczysław Godyń
Wydawca: Znak
Data wydania: marzec 2013
Liczba stron: 205
Okładka: twarda
ISBN: 978-83-240-2112-3
Kategoria: proza zagraniczna
Autorka recenzji prowadzi bloga pod adresem: http://zwiedzamwszechswiat.blogspot.com/