O książce:
Bohaterami wydanej w 1975 roku powieści są trzej dawni koledzy szkolni, pochodzący z Górnej Austrii. Narrator, matematyk z Uniwersytetu Cambridge, przyjeżdża po latach nad rzekę Aurach do preparatora ptaków Hoellera i wprowadza się na poddasze jego domu, gdzie zamierza zebrać i uporządkować tysiące notatek, pozostawionych tam przez ich wspólnego przyjaciela, Roithamera, profesora fizyki w Cambridge. Roithamer, postać wykazująca wiele podobieństw do słynnego filozofa Ludwiga Wittgensteina, przez wiele lat budował dla siostry w geometrycznym centrum tamtejszego lasu osobliwy budynek nazywany Stożkiem, a dowiedziawszy się o jej śmierci, popełnił samobójstwo. Towarzyszymy w próbie rekonstrukcji rozpadu osobowości geniusza, nieustannie zmuszającego się do korygowania swoich przemyśleń, zanim proces ten przerwie właściwa korekta – śmierć. Jedyną logiczną konkluzją życia jest zanegowanie własnego istnienia. Ten ciemny tekst, jeden z kamieni milowych w ewolucji prozy autora Wymazywania, mimo przytłaczającego tematu, stanowi pasjonującą lekturę – dzięki mistrzostwu języka, swą formą i energią afirmującego życie w stopniu wyższym niż w innych wielkich powieściach Thomasa Bernharda.
Tytuł: Korekta
Autor: Thomas Bernhard
Tłumaczenie: Marek Kędzierski
Wydawca: Czytelnik
Rok wydania: maj 2013
Tytuł oryginału: Korrektur
Rok wydania oryginału: 1975
Oprawa: miękka
Format: 123 x 196 mm
Liczba stron: 344
ISBN 978-83-07-03266-5
Kategoria: proza zagraniczna
Korekta
Thomas Bernhard
(fragment)
Matka, jak myślę, słowa Roithamera, nienawidziła mojej siostry, ponieważ ja ją kochałem, i vice versa, i w gruncie rzeczy także ojca nienawidziła, ponieważ on nie potrafił nas nienawidzić, słowa Roithamera. Jak oni w ogóle mogli z sobą żyć, ojciec z matką, nie bardzo wiem, zakładam po prostu, że ich wspólne życie charakteryzowało się najwyższym stopniem trudności. Należy się jednak zastanowić, jak w ogóle mogli związać się z sobą i zawrzeć małżeństwo, jeżeli nie mieli z sobą absolutnie nic wspólnego, ani wcześniej, ani później, wszystko sprowadzało się do nieszczęsnego przypadku, który sprawił, że ojciec nocował raz w gospodzie w Eferding, a więc w domu rodzinnym mojej matki, słowa Roithamera. Że ojciec postąpił całkowicie bez głowy, niczego nie przemyślał, bez głowy podkreślone. Nic absolutnie nie usprawiedliwiało takiego związku. Zastanawiamy się zawsze, ilekroć mamy do czynienia z dwojgiem ludzi, którzy razem żyją, a tym bardziej są małżeństwem, co doprowadziło tych dwoje ludzi do takiej decyzji i pchnęło do działania, mówimy sobie, że to przecież sprawa natury, że są to bardzo często ludzie, którzy związali się z sobą po to, by się potem pozabijać, pozabijać prędzej czy później, żeby latami, przez dziesiątki lat z sobą się męczyć, a w końcu jednak się pozabijać, którzy, aczkolwiek prawdopodobnie od początku całkiem jasną mają świadomość swej męczeńskiej przyszłości, to przecież wiążą się z sobą, wbrew wszelkiemu rozsądkowi jednak łączą się z sobą, dokonują naturalnej zbrodni na naturze, wydając na świat dzieci, które są potem najnieszczęśliwsze w świecie, gdziekolwiek się spojrzy, mnożą się na to dowody, słowa Roithamera. Ci, którzy, mimo iż z góry wiedzą, że ich wspólna przyszłość może być tylko wspólnotą w nieszczęściu do końca żywota, wiążą się z sobą i wstępują w związek małżeński, wszyscy ci ludzie, istoty ludzkie, a przecież sama pospolitość, z chwili na chwilę bez namysłu, słowa Roithamera, sami dobrowolnie wtrącają się w związek, w małżeństwo, w destrukcję ręka w rękę, prosto w najprzeraźliwszą rzecz, jaką można sobie wyobrazić, w zagładę małżeńską, to znaczy w unicestwienie umysłowe, uczuciowe i cielesne, wszędzie dokoła to widzimy, w całym świecie aż roi się od przykładów ten fakt potwierdzających, słowa Roithamera, zastanawiam się, skąd się bierze ta niedorzeczna chęć tak zwanego przypieczętowania związku, pytamy, bo mamy przykład, ale skąd on się wziął?, dlaczego, przykładowo, ten człowiek o nieprzeciętnej inteligencji, niezwykły, niepospolity, miałby zwrócić na siebie uwagę tej przecież bezprzykładnie pospolitej, ordynarnej osoby, pociągnąć ją ku sobie, poślubić, a do tego jeszcze z osobą tą narobić dzieci, odpowiada się, że to za sprawą natury, wciąż tylko ta natura, przez całe życie dla nas niepojęta i przez nas nierozumiana natura, w której wszystko jest rozumne, choć przecież rozum nie ma czego w niej szukać, słowa Roithamera. Już na samym początku o takich ludziach nic specjalnego się nie słyszy, o ile w ogóle coś się o nich słyszy, potem może już być tylko gorzej, potem wszystko już tylko nas odstręcza, słowa Roithamera, już tylko nas odstręcza podkreślone, tak jak w naszym wypadku, w naszych rodzicach od początku nic specjalnego nie widzimy, a potem już tylko to, co nas odstręcza. Natura jest niepojęta, wiąże ludzi z sobą, napiera całą swoją mocą, wszelkich używa środków, po to, aby ludzie ci rzucali się na siebie, niszczyli i zabijali, wzajemnie rujnowali, wymazywali i unicestwiali, słowa Roithamera. Wówczas rzucają się w szczelinę skalną, albo skaczą z poręczy mostu, albo strzelają sobie w głowę, jak mój wuj, który się zastrzelił, albo wieszają się, jak drugi wuj, albo wyskakują z pędzącego pociągu, jak trzeci wuj, słowa Roithamera. My też zagrożeni jesteśmy w najwyższym stopniu samobójstwem, w najwyższym stopniu podkreślone. A nasz kuzyn, jedyny syn trzeciego wuja, czyż nie odebrał sobie życia? – zaraz po ślubie z córką lekarza z Kirchdorfu nad Krems, wiadomo było, że niedobrze skończy, słowa Roithamera, taki przystojny mężczyzna, słowa Roithamera, przystojny mężczyzna podkreślone, w masywie Tennengebirge rzucił się w szczelinę skalną głęboką na tysiąc metrów, w ciemną skalną szczelinę. Aby zobaczyć, jak głęboka jest ta szczelina, ponieważ nie wierzyłem, że istnieją szczeliny tak głębokie, pojechałem tam raz w drodze z Anglii do Altensam, wspiąłem się wysoko w górę, cały czas przezwyciężając naturalny u mnie strach, nie jestem stworzony do wysokogórskich wypraw, coraz bardziej kręciło mi się w głowie, resztką sił dotarłem jednak do tej szczeliny skalnej i spojrzałem w nią, w dół, była jeszcze głębsza, więc tu, w tę skalną szczelinę rzucił się mój kuzyn, pomyślałem, pochylony nad skalną szczeliną, patrzyłem w nią, w pewnej chwili przyszło mi do głowy, że sam mógłbym teraz rzucić się w tę skalną szczelinę, nagle jednak, kiedy zaczynało mnie już ponosić, myśl tę porzuciłem, wydała mi się idiotyczna, i na tym się skończyło. Wiem, tak bardzo przecież nienawidzę wysokich gór, ale tak byłem ciekawy tej skalnej szczeliny, o której dotąd tylko słyszałem, nie wierząc, że jest tak głęboka, że nie mogłem oprzeć się pokusie wejścia na samą krawędź szczeliny, na sam szczyt. Trzeba jednak bardzo cenić życie, mieć olbrzymią wolę życia i egzystencji, żeby stojąc nad tak głęboką szczeliną, w tę szczelinę się nie rzucić. Więc jednak w tę szczelinę skalną się nie rzuciłem. On, mój kuzyn, rzucił się skalną szczelinę, dlaczego akurat w tę, nie wiem, natomiast ja nie, słowa Roithamera, ja nie podkreślone. Na krawędzi szczeliny znaleziono jego buty, także marynarkę, pół roku po oficjalnym ogłoszeniu, że zaginął, jego młoda żona przez dwa tygodnie nie zdawała sobie sprawy, że zaginął, o tym, że rzucił się w szczelinę skalną, wnosi się z powodu odnalezienia jego butów i marynarki na krawędzi skalnej szczeliny, nie ma na to jednak żadnych dowodów, tylko te poszlaki, ale żadnych pewnych dowodów, w szczelinę skalną nikt bowiem nie będzie schodził. Wielu sądziło, że pewnie wyjechał za granicę, no ale ponieważ alpiniści odnaleźli na krawędzi szczeliny skalnej jego buty i marynarkę, należy więc przypuszczać, jak myślę, że nim rzucił się w tę skalną szczelinę, zdjął buty i marynarkę, w szczelinę skalną nie chciał rzucać się w butach i marynarce, słowa Roithamera. Jeszcze jeden z tych samotników, podkreślone, który w najnieszczęśliwszej chwili natrafił na kobietę, która zaprowadziła go na krawędź skalnej szczeliny, żeby się w nią rzucił. Samobójcze usposobienie jako cecha charakteru typowa dla mojego kuzyna, który rzucił się w szczelinę skalną, nie wybrał innej śmierci, ale zanim rzucił się w głęboką skalną szczelinę, musiał wspiąć się na wysokie szczyty, słowa Roithamera.
(…)