Philippa Gregory jest historyczką. Napisała wiele powieści, których akcja toczy się na przestrzeni wielu lat i kilku epok – głównie średniowiecza i renesansu. To znakomite książki, a większość z nich powstała na bazie życiorysów postaci autentycznych. Są one pełne wiedzy, a fikcja, którą zawierają, ma mocne podłoże w faktach – insynuacje autorki dotyczące słów i uczuć bohaterów oraz białych plam w historii są prawdopodobne i na pewno nie można zarzucić im przesadnego fantazjowania.
W Odmieńcu nie występują postaci znane z podręczników, nie znaczy to jednak, że, biorąc go do ręki, otrzymamy baśń, której akcja toczy się w wymyślonym świecie pełnym fantastycznych stworów. W tym przypadku autorka puściła wodze wyobraźni i w ramach relaksu napisała powieść dla młodzieży pełną przygód, zagadek i tajemnic do rozwiązania, ale jednocześnie oczarowującą obrazem średniowiecza przedstawionego tak ciekawie i wiarygodnie, że nie sposób się od niego oderwać.
Nie powiem – byłam sceptyczna, gdy usłyszałam o młodym nowicjuszu, jeszcze młodszej dziewczynie siłą zmuszonej do wstąpienia do zakonu, a już w ogóle zwątpiłam, gdy na końcu zamajaczyło mi słowo „miłość”. Po raz kolejny Abelard i Heloiza, czy ki diabeł? Bałam się, czy aby jedna z moich ulubionych pisarek nie postanowiła pójść w kierunku, w którym za nią nie podążę (przejadły mi się sentymentalne młodzieżówki fantastyczne – jak dotąd niewiele wśród nich czegoś naprawdę wartego uwagi) i spreparować niewymagającą myślenia opowiastkę o zakazanym romansie. Dodatkowo moje obawy potęgował tytuł serii, który sugeruje coś z lekka wampirycznego (ostatnimi czasy można się tego spodziewać na każdym kroku).
Całe szczęście, że czarny scenariusz, który zakładałam, się nie sprawdził. Ktoś, kto wkłada tę książkę na półkę z fantastyką, mija się z prawdą, mając zapewne na celu zachęcenie młodych ludzi, którzy zwykle na książce historycznej oka nie zawieszą. Jest to mylące i obawiam się, że w efekcie sporo czytelników, którzy baśni nie lubią, będą omijać Odmieńca z daleka – zupełnie niesłusznie.
Gregory zaczerpnęła pomysł z opowieści o Zakonie Smoka, który powstał w XV wieku na Węgrzech po to, by bronić rubieży Europy przed niewiernymi. Należeli do niego wielcy władcy, m.in. Władysław Jagiełło. Niektórzy kojarzą go zapewne z historii o księciu wołoskim Vladzie Palowniku zwanym Draculą, czyli Synem Smoka (nie mogę tutaj nie polecić Wam rewelacyjnej powieści o nim Wład Palownik. Prawdziwa historia Drakuli C.C.Humphreys’a – mocna rzecz, tak odmalowująca średniowiecze, że szczęka opada). Zakon Ciemności (mimo wszystko uważam tę nazwę za trochę niefortunną) ma na celu tropienie tajemnic i herezji świata wieków średnich, wyjaśnianie ich, karanie winnych oraz uwalnianie tych, którzy na potępienie nie zasługują. Instytucja podobna do inkwizycji, jednak bardziej kierująca się rozumem niż ślepą wiarą w czarownice, diabły i wilkołaki.
Luca to młody człowiek, który w chwili, gdy go poznajemy, ociera się o śmierć w wyniku oskarżenia o herezję. W rodzinnej wiosce uznawany był za odmieńca, ponieważ różnił się od innych umiłowaniem wiedzy, umiejętnością czytania i pisania. Został nowicjuszem w klasztorze, w którym przechowywana jest relikwia – gwóźdź z Krzyża Pańskiego. Drogą dedukcji i eliminacji chłopak dochodzi do wniosku, że święty przedmiot nie może być autentyczny. Niechby sobie czytał, liczył i snuł domysły, ale nikomu nie powinien o nich mówić. Uczciwość kazała mu udać się ze swoją wiedzą do opata, nic dziwnego, że szybko znalazł się w tarapatach. Jednak wszystko dobre, co się dobrze kończy – z problemu wybawia go tajemniczy przywódca jeszcze bardziej tajemniczego zakonu, który oczarowany mądrością i rozsądkiem nowicjusza powierza mu zadanie podróżowania po Włoszech i wynajdywania tego, czego lęka się współczesny mu świat.
Luca zabiera nas w podróż po średniowiecznym świecie, w którym wiara w nadprzyrodzone zjawiska zupełnie zdominowała zdrowy rozsądek (zainteresowanym tematem polecam dobry film Czarna śmierć z Seanem Beanem). Zakonnice doświadczające wizji i stygmatów, wilkołak pojmany przez przerażonych wieśniaków – młody inkwizytor nie zakłada, że wszystko jest oszustwem, wierzy w cuda i potwory, niemniej jednak podchodzi do nich ze sceptycyzmem człowieka oświeconego. Spotyka na swojej drodze kobietę – nieuniknione – jednak szumne zapowiedzi miłości póki co nie mają odzwierciedlenia w powieści. Rodzące się między bohaterami zalążki uczucia są ukazane z wyczuciem i delikatnością, bez nachalności – mam nadzieję, że tak pozostanie i kolejne tomy nadal będą się skupiać na wątku społeczno-historycznym.
Głęboko zakorzenione przesądy, sposób traktowania kobiet, walka o władzę, prokurowanie relikwii w celu osiągnięcia jak największych korzyści finansowych, życie w społeczeństwie klasowym – to świat, który Philippa Gregory odmalowuje w tej pełnej pasji, wciągającej powieści. Żałuję, że nie poświęciła jej więcej czasu, że nie rozwinęła wątków i nie pogłębiła opisów, gdyż wówczas byłoby to dzieło zachwycające. Postanowiła, że stworzy cykl, który nie będzie młodego czytelnika zanudzał stronicami pełnymi deskrypcji i dygresji (ja bym nie pogardziła, ale trudno, nie jestem pępkiem świata), ale wciągnie go w świat przygód, tajemnic i zagadek jednocześnie ucząc go o tym, jak wyglądało życie człowieka pod koniec XV wieku.
Autorka: Philippa Gregory
Tytuł: Odmieniec
Autorka recenzji prowadzi bloga poświęconego kulturze i literaturze: Zielono w głowie