Śmierć dziecka to najpotworniejsza tragedia, jaka może spotkać rodziców. W jednej chwili wszystko inne przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie; świadomość, że powstałej pustki nikt i nic nie wypełni, przytłacza, wywołuje fizyczny ból, rodzi niewyobrażalną rozpacz, tęsknotę, która nigdy nie zostanie zaspokojona i pulsujący ból, który będzie towarzyszył do końca naszych dni. Odgradzamy się od życia murem, spoza którego nie widać świata, nie widać najbliższych i ich cierpienia. A przecież nie jesteśmy w naszej żałobie sami – często są jeszcze dzieci, które również muszą zmierzyć się ze śmiercią rodzeństwa. W jaki sposób one radzą sobie z traumą, która kładzie się cieniem na ich dalszym życiu?

Moja siostra mieszka na kominku to przejmująca opowieść dziesięcioletniego chłopca, którego rodzina doświadczyła straty najboleśniejszej z możliwych. Przed pięciu laty Rose, siostrzyczka Jamiego i Jasmine, zginęła od wybuchu bomby podłożonej przez muzułmańskich zamachowców w czasie rodzinnego spaceru. To tragiczne wydarzenie zmieniło rodzinę na zawsze, w jaki sposób – tego dowiadujemy się z historii opowiedzianej prostymi słowami zagubionego, samotnego dziecka, nierozumiejącego i nie potrafiącego się przystosować do nowej, trudnej rzeczywistości.

Rodzice nigdy nie pogodzili się ze śmiercią córki; jej prochy postawili w złotej urnie na kominku i udawali – przed sobą i dziećmi – że wszystko jest tak, jak dawniej, że Rose nie odeszła, co często przybierało karykaturalne, makabryczne formy, wyjątkowo trudne do zniesienia dla Jamiego i Jasmine. Wzajemne obwinianie się o jej śmierć doprowadziło do rozpadu rodziny: matka odeszła z innym mężczyzną, zaś ojciec, szukający zapomnienia w alkoholu, postanawia zacząć nowe życie z dala od wielkomiejskiego zgiełku, jednak zupełnie sobie nie radzi z opieką nad dziećmi. Jasmine przeżywa okres buntu i popada w anoreksję, Jamie zostaje sam z tysiącem pytań bez odpowiedzi. Rozpaczliwie tęskni za matką, fantazjuje o jej powrocie, łaknie zainteresowania ojca. W nowej szkole nie radzi sobie najlepiej – pada ofiarą niewybrednych ataków rówieśników także dlatego, że zaprzyjaźnia się z muzułmanką Sunyą. Oboje są samotni, wyobcowani – co prawda z różnych względów – ale znajdują wspólny język i razem stawiają czoła szkolnym uprzedzeniom.

Życie Jamiego, już i tak mocno skomplikowane, gmatwa się jeszcze bardziej. Był zbyt mały, by pamiętać zmarłą siostrę, toteż nie odczuwał straty tak boleśnie, jak pozostali członkowie rodziny, co generowało domowe konflikty. Rodzice mieli mu za złe, że jako jedyny nie płakał na pogrzebie Rose i w ogóle sprawiał wrażenie, jakby tragedia niewiele go obeszła. Tak też było w istocie – Jamie nie potrafi zrozumieć, dlaczego życie nie może toczyć się dalej; tęskni za matką, która odeszła, irytuje go obsesja ojca na punkcie prochów córki, zazdrości Rose zainteresowania i uczuć rodziców, których sam nie doświadcza. Jest samotny i nieszczęśliwy, a o rozpad rodziny obwinia zmarłą siostrę.

Na dodatek delikatna i świeża przyjaźń z Sunyą również generuje w nim wyrzuty sumienia. Od dnia zamachu jego ojciec nienawidzi muzułmanów i wini ich za całe zło, jakie spotkało jego bliskich. Jamie czuje się nielojalny w stosunku do ojca, trudno pogodzić mu uczucia wobec niego i przyjaciółki, ale nie chce z niej zrezygnować. Życie szykuje mu kolejne potężne rozczarowania, jednak jego świat wali się w gruzy dopiero wtedy, kiedy on sam doświadcza wyjątkowo bolesnej straty. Pewne nieoczekiwane wydarzenie ponownie zbliży do siebie członków rodziny i stanie się pierwszym, niełatwym krokiem do pogodzenia się z przeszłością.

Moja siostra mieszka na kominku to jedna z najpiękniejszych i chwytających za serce historii, jakie kiedykolwiek czytałam. Siłą wyrazu i intensywnością emocji dorównuje innej książce mierzącej się ze stratą bliskiej osoby, Siedem minut po północy Patricka Nessa. Dramatyczna opowieść małego chłopca kryje w sobie tak ogromny, przytłaczający wręcz ładunek emocjonalny, że każde jej słowo zapada głęboko w duszę i długo po zakończeniu lektury odzywa się dźwięczącym echem, nie pozwalając o sobie zapomnieć. Historia ta jest wzruszająca do granic wytrzymałości, a zarazem zaskakująco wiarygodna: przebija z niej cała gama maksymalnie skondensowanych dziecięcych emocji o różnym natężeniu tak boleśnie prawdziwych, że doprawdy trudno zachować spokój ducha. To książka nieprzegadana, esencjonalna, do bólu autentyczna – i urzekająca zarazem. Mały narrator jest znakomitym obserwatorem otoczenia: niezwykle trafnie, choć z dziecięcą naiwnością portretuje emocje, analizuje rzeczywistość, nazywa rzeczy po imieniu – i wyciąga wnioski, których wnikliwości, prostoty i mądrości mógłby mu pozazdrościć niejeden dorosły. Trudno uwierzyć, że ta książka jest literackim debiutem autorki. Prozę Pitcher cechuje wyjątkowo dojrzały warsztat, mistrzowski autentyzm i wiarygodność postaci, bogactwo emocji i cudowna głębia przesłania.

Moja siostra mieszka na kominku to wnikliwe i poruszające studium żałoby, która niszczy więzi rodzinne; rozpaczy, która wyjaławia psychikę, powoduje apatię i obojętność; bólu, który żywi się samotnością i nie pozwala dostrzec potrzeb drugiego człowieka. To przejmująca opowieść o samotności i zagubieniu dziecka, które nagle zostało pozbawione rodzicielskiej miłości i troski, nie potrafi zrozumieć rozpaczy, której samo nie doświadcza. Pokazuje głęboki rozdźwięk między przeżywaniem żałoby przez dziecko i osobę dorosłą oraz to, jak trudno spotkać się im w pół drogi, kiedy doznało się tak nieznośnej straty, zrozumieć swoje emocje, podzielić się bólem, wyjść sobie naprzeciw. Obserwujemy żmudny proces godzenia się z losem pełen bolesnych prób i upadków – a wszystko to z perspektywy dziecka, które na naszych oczach dojrzewa, zaczyna coraz więcej rozumieć i choć życie go nie oszczędza, znajduje w sobie dość sił, by się podnieść po najboleśniejszym ciosie i najdotkliwszej stracie. Co więcej – uczy, że wyrwanie się z zaklętego kręgu własnego cierpienia jest możliwe, jeśli ma się wsparcie, miłość i zrozumienie najbliższych. Nic nie zmienia się z dnia na dzień, ale nadzieja na zaleczenie traumy i pogodzenie się z przeszłością dają siły potrzebne na przeżycie kolejnego dnia.

Proza Annabel Pitcher jest bolesna i emocjonalna, a zarazem pełna prostoty, głębokiej życiowej mądrości. Pokazuje, że nawet o żałobie, śmierci i cierpieniu można mówić bez patosu, udziwniania, epatowania mocnymi słowami i szokowania dantejskimi scenami; że można ukazać ich różne oblicza i głębię bez uciekania się do barwnych metafor czy wielkich słów.

Kontrast pomiędzy dziecięcą naiwnością i sposobem postrzegania świata a bezwzględną ostatecznością śmierci jest porażający i wymowny; prosty, zrozumiały i bezpieczny świat dziecka w zderzeniu z okrucieństwem straty i żałobą w wymiarze wymykającym się jego pojmowaniu budzi grozę, obezwładnia, przytłacza autentyzmem. Moja siostra mieszka na kominku to wspaniała lekcja zarówno dla dzieci, ponieważ oswaja je ze śmiercią i uczuciami, jakie budzi, jak i dla rodziców, bo uświadamia im, jak łatwo zasklepić się we własnym cierpieniu i skrzywdzić najbliższych. Pomaga jednym i drugim godzić się z cierpieniem jako nieodłącznym składnikiem ludzkiego życia; pokazuje, jak znaleźć do siebie drogę w najczarniejszej godzinie oraz jak radzić sobie z nieuchronnością losu i w obliczu nieszczęścia. To mądra, wartościowa, boleśnie prawdziwa lektura, która głęboko Was poruszy i zachwyci, jestem o tym przekonana. Gorąco polecam!

Autorka: Annabel Pitcher
Tytuł: Moja siostra mieszka na kominku
Tytuł oryginału: My sister lives on the mantelpiece
Przekład: Donata Olejnik
Wydawca: Papierowy Księżyc
Premiera: lipiec 2013
Okładka: miękka
ISBN: 978-83-61386-30-8
Kategoria: proza zagraniczna

Autorka recenzji prowadzi bloga pod adresem: http://zwiedzamwszechswiat.blogspot.com/