Hotel Zaświat to dziwna książka. Dziwna pozytywnie, jednak dziwna dziwnością niezaprzeczalną w żaden sposób. Promowana jest jako thriller, choć z thrillerem łączy ją tylko poćwiartowany truposz, którego szczątki co rusz znajduje główny bohater, w dodatku w miejscach dość osobliwych. Poza tym Hotel Zaświat to interesująca gra z konwencją, z technikami narracyjnymi, z samą materią powieści. Przede wszystkim jednak jest powieść Borkowskiego niewątpliwie grą z czytelnikami i ich oczekiwaniami. Lubimy przecież schematy, lubimy reguły, lubimy wszystko, co znamy, w czym poruszamy się dość pewnie. Przemysław Borkowski ma to gdzieś…

Krzysztof Rozkroczny wraca po latach do niewielkiej rodzinnej wioski, by sprzedać dom rodziców. Jadąc na miejsce, zatrzymuje się w lesie, gdzie nawiązuje kontakt wzrokowy z pewnym lisem. Lis ten, rzecz jasna, czegoś od Krzysztofa chce, mężczyzna zatem podejmuje grę i daje się zaprowadzić do miejsca, w którym znajduje… ludzką rękę. Rękę bez całej reszty, do której powinna być ona przytwierdzona. Czytelnik spodziewa się, że oto właśnie wciągnięty został w wir makabrycznych wydarzeń, tajemniczych zbrodni, a wioska Krzysztofa to jakieś polskie miasteczko Twin Peaks. Nic bardziej mylnego. Po tym wydarzeniu otrzymujemy ponad sto stron wspomnień bohatera, spacerów po miejscowości, siedzenia na tarasie i patrzenia w gwiazdy, rozmów z mieszkańcami i gorzkiej konfrontacji wyidealizowanych wspomnień z rzeczywistością. Krzysztof bowiem szybko orientuje się, że wieś, w której spędził dzieciństwo i młodość, daleka jest od obrazu słodkiej Arkadii i bliżej jej raczej do labiryntu, z przyczajonym gdzieś za krzakiem złowieszczym Minotaurem. Ludzie pogrążeni są w marazmie i niemocy, powietrze jest gęste jak kisiel, krępujący i spowalniający ruchy, a stary proboszcz narzeka na rozprzestrzeniające się nie wiadomo skąd zło. I jeszcze te ludzkie szczątki, które Krzysztof co jakiś czas znajduje w dziwnych miejscach… Czy w wiosce popełniono morderstwo? I co się w ogóle w tej miejscowości dzieje?

Hotel Zaświat to prawdziwa gratka dla wszystkich miłośników gry z konwencją. Dla wszystkich tych, którzy lubią powieść szkatułkową w rodzaju Pamiętnika znalezionego w Saragossie Jana Potockiego czy Pierścienia Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, dygresje, listy, opowiadania, legendy i historie wszelkiej maści, które wplatane są w wątek główny i dezintegrują fabułę, wzbogacając ją jednocześnie o symbole, odwołania i metafory. Wiele ma ta powieść również wspólnego z Podróżą sentymentalną Laurence’a Sterne’a. Tutaj, podobnie jak w tym klasycznym dziele, także otrzymujemy opis wydarzeń z pozoru błahych i spotkań z ludźmi, które zawsze budzą w głównym bohaterze refleksje związane z samym sobą, domem rodzinnym, naturą zła, motywami działania człowieka, a nawet mechanizmami funkcjonowania świata. I ta podróż również jest niejako podróżą wgłąb siebie, introspekcją. Krzysztofowi Rozkrocznemu daleko jednak do uczuciowego Yorika. Ubolewa oczywiście nad tym, że wyidealizowana kraina, w której spędził dzieciństwo, nijak się ma do jego prywatnej mitologii, ale nie zachowuje się patetycznie. Potrafi siarczyście zakląć, napić się wódki, poflirtować, wścibić nos w nieswoje sprawy i bynajmniej nie ma zamiaru naprawiać świata. Żaden tam z niego super bohater, ot zwykły facet, trochę z ciekawości usiłujący dociec, co też w tej niewielkiej mieścinie się wyrabia i skąd bierze się to niewytłumaczalne w żaden sposób poczucie niemocy, na które on sam po pewnym czasie zapada.

Wiele jest w książce Borkowskiego symboli, literackich nawiązań, przywoływanych wierzeń, wiele także naszej polskiej historii, za co autorowi należą się ogromne brawa. Nie jest łatwo utrzymać w ryzach taką szkatułkową, poszarpaną fabularnie powieść. Na uwagę zasługuje również wplecione w główny wątek opowiadanie aspiranta Kota – niezwykle ciekawe z uwagi na zastosowaną w nim technikę narracyjną potrójnej szkatułki. Jedyne, czego mi w tej książce zabrakło, to odrobina wartkiej akcji i bardziej wyszukany język. Stylistyczna prostota bywa niekiedy korzystna, zwłaszcza w literaturze kryminalnej, tutaj jednak znajdują się fragmenty wpisujące się w konwencję realizmu magicznego, które aż proszą się o odrobinę środków stylistycznych, odrobinę prozy poetyckiej, co wzbogaciłoby nastrój i wzmogło soczystość motywów onirycznych. Uważam, że Hotel Zaświat powinien przeczytać każdy, kto choć odrobinę interesuje się współczesną polską prozą. Podobnej powieści bowiem na naszym rodzimym rynku dawno nie było – nowatorskiej, a jednocześnie zakorzenionej w klasyce, na wskroś polskiej, a jednocześnie dalekiej od narodowego patosu. Ciekawa to powieść i niebanalna. Polecam.

Autor: Przemysław Borkowski
Tytuł: Hotel Zaświat
Wydawca: Oficynka
Data wydania: 10.05.2013
ISBN: 978-83-62465-67-5
Format: 124×194,
Oprawa: miękka
Kategoria: thriller