Mówi, iż bierze swoje pomysły z tajemniczej, starej szkatułki, którą kiedyś, jeszcze jako dziecko, zakupił w jednym z Niemieckich sklepów z antykami. Istnieje też wersja o pewnej starszej pani, której kiedyś pomógł, a ta w podzięce postanowiła spełnić jego marzenie o byciu pisarzem. I tak, gdy zabiera się za pisanie kolejnej książki, dzwoni do niej po nowe, mrożące krew w żyłach historie. Jednak tak naprawdę Graham Masterton swe inspiracje czerpie z legend, z opowieści i (co najważniejsze) swego nieskończonego umysłu. Tak o to już prawie od czterdziestu lat pisarz jest jednym z czołowych twórców powieści grozy, szczególnie poważany we Francji, Belgi i Polsce (z którą autor czuje się głęboko związany i nazywa drugim domem).
Polscy twórcy może i nie posiadają magicznego pudełka z literackimi pomysłami, ani telefonu do niezwykłej staruszki, ale mają wzór, mentora, którym jest Masterton i to właśnie jemu poświęcona jest antologia Dziedzictwo Manitou.
Na książkę składa się czternaście opowiadań, które otwiera Teufelschwanx autorstwa Jacka Rostockiego. Ta nietypowa nazwa wywodzi się od imienia średniowiecznego demona, którego bohaterowie historii postanowili przywołać. Owi młodzieńcy, którzy są tak zwanymi „kibicami”, ustawiają się na potyczkę z wrogim klubem i, aby zwiększyć swoje szanse bitewne, przyzywają Tojfelszwanca, który według legend miał im w tym dopomóc, gdyż był owładnięty szałem wojennym.
Uważam, że pierwsze opowiadanie jest niezbyt udane: mało porywające, proste i przewidywalne, napisane pół żartem, pół serio. Więcej w nim było śmiechu niż strachu (tego w zasadzie nie było wcale). Drugie wyszło spod pióra młodego autora Pawła Waśkiewicza i osadzone jest w japońskiej scenerii. Bohaterem opowiadania Godzina wołu jest Roman, który od kilku lat jest informatykiem w Japonii. Za namową znajomego udaje się do tajemniczej i „nie dotkniętej przez palec międzynarodowej turystyki” Kurozuki, miejsca wysoko położonego i wyjątkowo malowniczego, w którym Roman miał zamiar uprawiać sport. Pewne obawy wezbrały w nim, gdy okoliczni mieszkańcy zaczęli przestrzegać go przed drugą stroną doliny. Mężczyzna myślał, iż to tylko barwne legendy miejscowych, lecz zaczął dawać im wiarę, gdy na drugi dzień podczas ćwiczeń w dolinie ujrzał kobiecą postać… Waśkiewicz świetnie operuje słowem i buduje nim bardzo dobry, nietuzinkowy klimat, który zagłębia czytelnika w dolinę Kurozuki. Za minus uważam zbędne ciekawostki i nie do końca satysfakcjonujące zakończenie, niemniej opowiadanie to jest jednym z najlepszych w antologii.
Graffiacane, czyli Drapiący Psy, to demon pochodzący z ósmego kręgu piekła. W opowiadaniu Krzysztofa Maciejewskiego jego przyjście poprzedzają bardzo agresywne ataki psów na ludzi. A to dlatego, iż ów demon jest także obrońcą zwierząt i według starych ksiąg pojawi się na ziemi, gdy przekroczona zostanie na niej miara nikczemności i okrucieństwa wobec nich. Moim zdaniem opowiadanie zasługuje na plus przede wszystkim ze względu na temat i z tego powodu (jak i końcówki) mnie urzekło, choć nie należy do najlepszych w zbiorze.
Czwarte – Za kurtyną, opowiada historię młodej studentki, która dorabia jako striptizerka. Tak trafia do pewnego domu, w którym tańczy przed bardzo podejrzanym osobnikiem, przy którym czuje się niepewnie. I słusznie… Opowiadanie odbiega nieco od reszty, przede wszystkim dlatego, że na swój sposób jest realistyczne, a także więcej w nim gore niż typowego mastertonowskiego horroru. Aczkolwiek nie jest to zarzut, ponieważ historia trzyma poziom. Minusem jest natomiast brak wyjątkowości, ponieważ podobne wydarzenia miały miejsce w siódmym sezonie serialu Dexter i gdy czytałam opowiadanie Piotra Mirskiego, odcinek ten od razu został przywołany w mojej głowie.
Kazimierz Krycz Jr w opowiadaniu Zakładnicy fikcji opisuje historie pewnego pisarza, który na spotkaniu autorskim napotyka łudząco podobną kobietę, do tej przez niego wykreowanej w książce. Dość interesujący pomysł. Z kolei Czarny lęk pada jest jednym z moich faworytów w antologii. Jacek Piekiełko stworzył nieco baśniowy klimat, ale oczywiście w bardziej mrocznej postaci.
Rob Kayman w Tak blisko, nieważne jak daleko ukazuje czytelnikowi dość dziwną historię o straconej miłości i jej tajemniczym, niewyjaśnionym powrocie. Opowiadanie to wydało mi się nieco nielogiczne.
Pośpiech jest dobrym doradcą, ale nie dla Daniela, który po przypadkowym spotkaniu z pewną urodziwa kobietą zapomina o całym świecie. Opowiadanie Michała Stanowskiego jest całkiem dobre, aczkolwiek szkoda, że nie bardziej rozbudowane.
Najdłuższym w całej antologii jest opowiadanie Aleksandry Zielińskiej pod tytułem Lidka i jak dla mnie jest ono najmniej udane. Budowanie nastroju, opis postaci i język jest na wysokim poziomie, ale historia jest dość oczywista i prosta.
Mam wrażenie, iż dla Piotra Pocztarka inspiracją nie był Masterton, ale Barry Graham, ponieważ bardzo krótkie opowiadanie tego pierwszego pod tytułem Zaułek jest podobne do książki Zaułek zła Grahama. Dlatego też trudno mi jednoznacznie ocenić historię Pocztarka. Natomiast u Krzysztofa T. Dąbrowskiego jak najbardziej widać wzorce mastertonowskie, zwłaszcza z jego debiutanckiej powieści Manitou, ale… Cóż, opowiadanie Miskamakus horrorem nie jest, a czystą komedią. Lecz, co dziwne (bo bardzo nie lubię mieszania tych dwóch gatunków), wcale nie uznaje go za złe, ponieważ uśmiałam się co niemiara i ostatecznie przypadło mi do gustu.
Opus magnum jest z kolei historią pewnego wybitnego muzyka, który przerywa nagle karierę. Jeden z jego wiernych fanów postanawia go odnaleźć i tym samym odkrywa szaleństwo tworzenia. Dawid Kain wykreował bardzo interesującą postać, która przeraża swym geniuszem. Wreszcie duet Robert Cichowlas oraz Łukasz Radecki stworzyli według mnie znakomite opowiadanie pod tytułem Ofiary. Akcja toczy się w jednym z przedziałów pociągowych, w którym staruszek opowiada siedzącej z nim kobiecie swe przeżycia z drugiej wojny światowej – ale na tym nie koniec makabrycznych opowieści… I na sam koniec, perełka – niepublikowane dotąd opowiadanie samego Grahama Masterton. Obserwator to przewrotna historia o dziewczynce zbyt wyjątkowej, by mogła ją poznać reszta świata. Znakomite zwieńczenie książki.
Dziedzictwo Manitou to ostatecznie bardzo dobra antologia, którą będę miło wspominać, zwłaszcza, iż sama od wielu lat jestem fanką twórczości Mastertona i bardzo dobrze rozumiem fascynację autorów opowiadań jego twórczością. Nie uważam, że opowiadania tu zawarte muszą być podobne w odczuciach i historiach do tych, które tworzy sam Masterton. Ważne są inspiracje, a dla autorów tych historii mistrz horroru z pewnością był wielkim natchnieniem. Serdecznie polecam!
Fragment książki przeczytasz TUTAJ.
Tytuł: Dziedzictwo Manitou. Antologia dedykowana Grahamowi Mastertonowi
Autor: Praca zbiorowa
Wydawca: Replika
Data wydania: 2013
Liczba stron: 344
Oprawa: miękka
Format: 145×205 mm
ISBN: 978-83-7674-231-1
Kategoria: horror, groza, fantastyka