Paryż, rok 1900. Guy de Timee to młody pisarz, który odniósł sukces komercyjny, tworząc realistyczne obrazki z życia paryskiego mieszczaństwa. Pochodzi z dobrej rodziny, ożenił się bogato, ma wpływowych teściów i uroczą córeczkę. Problem w tym, że Guy czuje się zagubiony, nie przystaje do grupy społecznej, w której przyszło mu żyć, nie kocha małżonki, nie lubi swoich książek, nudzi się… Pewnego dnia więc znika bez słowa, zaszywa się w Buduarze – domu publicznym madame Julie, gdzie w mieszkaniu zaimprowizowanym na skromnym poddaszu pracuje nad kolejną książką – tym razem zupełnie inną od poprzednich. Dzieło to ma bowiem dotyczyć zbrodni, a Guy zamierza uczynić je tak doskonałym, jak słynne powieści Artura Conan-Doyle’a. Okazja do zebrania materiału badawczego trafia mu się dość niespodziewanie. Jedna z pracujących w Buduarze dziewcząt zostaje brutalnie zamordowana i szybko okazuje się, że podobnych zbrodni na ulicach Paryża dokonywano już wcześniej, a władze bynajmniej nie kwapią się do tego, by rozwiązać problem. Guy wraz z inną kurtyzaną, Faustine, i młodym inspektorem Perottim usiłują rozwikłać zagadkę, odkryć, kto jest mordercą i położyć kres jego krwawej działalności. Sprawa od samego początku wygląda na niezwykle skomplikowaną, jednak bohaterowie do końca nie zdają sobie sprawy, z czym i z kim tak naprawdę mają do czynienia.
Upiorny zegar to powieść z pogranicza kryminału i thrillera, z niewielką przewagą tego drugiego. Mnóstwo tu nawiązań do zakorzenionej w kulturze symboliki związanej z odmierzaniem czasu, jego upływem i działaniem – mamy więc różnego rodzaju zegary, koło uosabiające cykl życia i śmierci, rzekę, kanały, a także liczne retrospekcje dotyczące przeszłego życia bohaterów czy choćby pamiętniki, w których dziewczęta z Buduaru spisują każdy dzień. Największym atutem książki Chattama jest wspaniale odmalowany Paryż u progu XX wieku, jego architektura, zabytki, atrakcje, lecz także społeczeństwo – rozwarstwione, nierówne pod względem materialnym i dość zakłamane, zwłaszcza jeśli chodzi o wyższe sfery. Fabularny koncept również zasługuje na pochwałę, szczególnie zaś finał, zaskakujący nawet dla tych, którym uda się odgadnąć, kto popełnia zbrodnie. Bowiem tej makabry, groteski, szaleństwa, jakimi na ostatnich stronicach raczy nas autor, naprawdę nie sposób się spodziewać. Uważam, że finał to największy atut całej powieści – znakomicie poprowadzony suspens, odwrócenie akcji, przyspieszanie i zwalnianie jej tempa, malowniczy opis miejsca zbrodni i w efekcie zagranie czytelnikowi na nosie.
Upiorny zegar ma jednak również wiele wad i niedociągnięć, zwłaszcza w zakresie konstruowania fabuły i kreacji głównych bohaterów. Irytuje przede wszystkim nieznośny psychologizm czy wręcz tandetna nieco pseudo-psychoanaliza w stylu Freudowskim, na którą porywa się Guy, próbując naszkicować portret mordercy i przeniknąć do jego umysłu. Kompleksy, w tym oczywiście kompleks Edypa, bez którego przecież nie mogło się obejść, zaburzenia psychiczne, niestabilność emocjonalna, skrytość i nieśmiałość przy jednoczesnej chęci zademonstrowania światu swojej potęgi i niezwykłości to cechy charakterologiczne książkowego zbrodniarza, odkrywane przez Guya krok po kroku poprzez tak kuriozalne działania, jak choćby wydumana analiza grafologiczna pisma, obejmująca symbolikę szerokości marginesu… Bez komentarza. Jeśli zaś chodzi o bohaterów, to najlepiej wypadają ci drugoplanowi – tajemnicza Faustine, uciekająca przed dostatkami mieszczańskiego życia w poszukiwaniu wolności i swobody obyczajowej, skryty i wrażliwy inspektor Perotti, egzotyczny „bodyguard” Gikaibo czy też szefowa Buduaru, madame Julie. Guy de Timme jest natomiast postacią dość irytującą, egocentryczną, kierującą się w swoich zachowaniach motywami nader pokrętnymi i naciąganymi, która zyskuje w oczach czytelnika dopiero pod koniec powieści, kiedy wreszcie podejmuje trud spojrzenia na potrzeby innych ludzi i wyzbywa się ograniczeń, jakie stawia mu jego własny egoizm.
Czy warto sięgnąć po Upiorny zegar? Oczywiście! Czytanie książki Maxime’a Chattama przypomina trochę zakazany romans, w który wdaliśmy się przypadkowo i w dodatku z „nieodpowiednią” osobą. Nasz luby/luba ma swoje wady, irytuje, doprowadza do szału, sprawia, iż raz po raz stukamy się w czoło i zapytujemy samych siebie, dlaczego właściwie tkwimy w owej relacji. A jednocześnie pozwalamy tej osobie bez reszty nami zawładnąć, ulegamy jej czarowi, urokowi, cieszymy oczy jej widokiem, chłoniemy zapach i delektujemy się towarzyszącą temu szaleństwu niezwykłą aurą. Podobnie rzecz ma się z lekturą Upiornego zegara. Pewnego fragmenty mogą wydawać się nudne, wydumane, przesadzone, denerwujące czy wręcz głupie, a jednak czytamy dalej. Chcemy bowiem wiedzieć. Wiedzieć, o co chodzi temu dziwnego Guyowi, kim jest ów psychopata, dokonujący zbrodni na ulicach miasta miłości i wreszcie w czym tkwi upiorność tytułowego zegara. A upiorność to prawdziwa i wywołująca dreszcz autentycznego przerażenia. Tylko ci, którzy dotrwają do ostatnich stronic powieści, dowiedzą się, co oznacza jej zagadkowy i niejednoznaczny tytuł. Warto przeczytać Upiorny zegar choćby z tego właśnie powodu.
Autor: Maxime Chattam
Tytuł: Upiorny zegar
Tłumaczenie: Marta Olszewska
Tytuł oryginału: Leviatemps
Wydawca: Sonia Draga
Data wydania: 19 września 2012
ISBN: 978-83-7508-543-3
Liczba stron: 512