5 grudnia 1997 roku Jurij Trusz, dowódca patrolu tzw. Inspekcji Tygrysiej działającej w Kraju Nadmorskim na rosyjskim Dalekim Wschodzie, otrzymał niepokojącą wiadomość. W niewielkiej leśnej osadzie Sobolinyj tygrys amurski, największy i najgroźniejszy drapieżnik tajgi, zaatakował człowieka. Ponieważ prowadzenie dochodzeń w sprawach leśnych, szczególnie tych dotyczących zagrożonych wyginięciem tygrysów, jest podstawowym zadaniem tej komórki rządowej agencji Ochrony Środowiska, Trusz niezwłocznie wyruszył w drogę. Wraz z dwoma towarzyszami z patrolu, Aleksandrem Gorborukowem i Saszą Łazarenko, udali się od razu na miejsce, w którym doszło do ataku.
Nieopodal leśnej chaty miejscowego kłusownika Władimira Markowa natknęli się na ślady rannego tygrysa oraz makabryczny widok, który zmroził krew w żyłach tych twardych, zahartowanych w surowych, syberyjskich warunkach mężczyzn. Zakrwawione szczątki Markowa rozwleczone były po całej polanie, a nie były to jedyne ślady tygrysiej wściekłości, choć z całą pewnością najbardziej wstrząsające. Porażający grozą wygląd tego miejsca w połączeniu z przypuszczalnym przebiegiem wydarzeń poprzedzającym tragiczną śmierć kłusownika oraz faktem, że podobne ataki tygrysa na człowieka zdarzają się w tajdze niezwykle rzadko świadczyły o tym, że pomiędzy Markowem a zwierzęciem doszło do złamania odwiecznego, kruchego rozejmu regulującego współistnienie tygrysów i ludzi, co zaowocowało okrutną zemstą drapieżnika. Miejsce zbrodni wskazywało na to, że był to atak przeprowadzony z premedytacją: przemyślany, zaplanowany, celowy, w dodatku ukierunkowany na tego konkretnego człowieka. Czym Markow naraził się królowi tajgi? I czy taka interpretacja przebiegu wypadków nie jest nadużyciem, wytworem bujnej, ludzkiej wyobraźni?
John Vaillant jest dziennikarzem piszącym dla The New Yorkera, The Atlantic czy National Geographic. Do napisania Tygrysa zainspirował go brytyjski film dokumentalny autorstwa Sashy Snowa i to właśnie między innymi dzięki jego pomocy udało mu się pojechać do Rosji, odnaleźć Jurija Trusza i nakłonić go do przedstawienia jego wersji pełnych grozy wydarzeń, których nieomal nie przypłacił życiem.
Już od pierwszych stron da się zauważyć, jak rzetelnie i starannie przygotował się autor do pracy nad książką. Nie poprzestał na wiernym odtworzeniu biegu wypadków – które zresztą zmniejszyłoby objętość książki o jedną trzecią i byłoby zwyczajną suchą relacją, o której czytelnik prędko by zapomniał – ale przedstawił zaistniałe fakty, umieszczając je w fascynująco i szeroko nakreślonym kontekście kulturowo – przyrodniczo – historycznym, który okazał się kluczowy do zrozumienia tragedii w jej właściwym wymiarze, a której w innym przypadku nie mielibyśmy szansy ogarnąć.
Najistotniejszym elementem researchu było poznanie przeszłości Kraju Nadmorskiego, trudów i specyfiki codziennego życia mieszkańców tajgi – zarówno ludności rosyjskiej, napływowej, jak i autochtonów, członków tunguskich plemion Nanajów, Udegejczyków i Oroczan – a także istoty niezwykłej więzi człowieka z otaczającą przyrodą, Matuszką Tajgą, z której darów ci zapomniani przez świat ludzie korzystają, przestrzegając pewnych niepisanych, choć nienaruszalnych praw. Vaillantowi dane było poznać z pierwszej ręki typowo rosyjską mentalność kształtowaną przez długie lata komunizmu, a potem chude lata po pieriestrojce; specyfikę posępnej, rosyjskiej duszy, charakterystyczny fatalizm i skłonność do wiary w przesądy. Cechy te w połączeniu z animistycznymi wierzeniami tubylczych ludów Syberii uznającymi supremację tygrysa jako niezwyciężonego władcę tajgi oraz licząca sobie miliony lat historia relacji kotowate – naczelne stają się kluczowe do zrozumienia miejsca, jakie tygrysy i związane z nimi wierzenia zajmują w życiu i świadomości współczesnych mieszkańców syberyjskiej tajgi. Vaillant miał okazję poznać wszystko od podszewki, zaś jego książka w niezwykle zgrabny i spójny sposób łączy w sobie jego własne doświadczenia z dobrodziejstwami licznych materiałów źródłowych, jakie pozostawiły po sobie całe zastępy syberyjskich pionierów, badaczy tamtejszej flory i fauny, historyków, paleontologów czy etnografów. Korzystając z imponująco wszechstronnego zaplecza historycznego wyłuskał z niego najciekawsze i najbardziej znaczące elementy splatające się w fascynującą, nacechowaną ogromnym ładunkiem emocjonalnym, pełną pasji opowieść o odwiecznej więzi człowieka z najgroźniejszym drapieżnikiem tajgi. W książce Vaillanta wszystko ma swój cel, choć czasem na pierwszy rzut oka niektóre fragmenty wydają się niezwiązane bezpośrednio z tematem: historia zasiedlania Syberii, zgubne skutki rosyjskiego kolonializmu na kształtowanie krajobrazu tajgi, wierzenia autochtonów czy terytorialne zwyczaje i zachowania tygrysów; bardzo szybko czytelnik przekonuje się, że autor jednak nie przynudza, ale wiedzie go do jasno określonego celu: kompleksowego poznania pradawnego związku ludzi tajgi z jej zwierzęcym bogiem.
Najbardziej niesamowite – choć potwierdzone przez liczne obserwacje wielu ludzi na przestrzeni wieków – okazały się doniesienia o niezwykłej inteligencji amurskich tygrysów, nabytej umiejętności planowania i przewidywania, skłonności do zemsty i napawającej grozą zdolności udoskonalania łowieckich zwyczajów. Wydaje się to nieprawdopodobne i wielu czytelników z pewnością odrzuci pomysł antropomorfizacji zwierzęcia, ale jak potraktować to, co przydarzyło się Władimirowi Markowowi? Jurij Trusz odkrył, że kilka dni przed śmiercią kłusownik, mówiąc kolokwialnie, podpadł tygrysowi, kradnąc część upolowanej przez niego zdobyczy, a przywłaszczając sobie jego własność przypieczętował swój los. Tygrys zapolował na człowieka; ślady odkryte przez Inspekcję Tygrysią świadczyły o tym, że zwierzę przez kilka dni śledziło kłusownika, a tego feralnego dnia po prostu czekało na niego przed chatą; jego atak był błyskawiczny i wściekły, o czym świadczą mizerne, rozwłóczone po polanie szczątki Markowa.
Większość mieszkańców osady Sobolinyj była zdania, że kłusownik zerwał niepisany rozejm między człowiekiem a tygrysem, a wchodząc mu w drogę podjął wyzwanie i wydał na siebie wyrok śmierci, ba! Czyniąc tak zwyczajnie zasłużył na swój los. W tym konkretnym przypadku fakty i legenda splatają się jedno, a raczej spotykają w jednym punkcie, potwierdzają się wzajemnie. Dzięki rzeczowej relacji Trusza z polowania na ludojada, jego rekonstrukcji ostatnich dni Markowa i drugiej ofiary, Andrieja Poczepni, wszechstronnej analizie zachowań tygrysa opartej na bogatym materiale źródłowym, istotnym spostrzeżeniom dotyczących mentalności, sposobu myślenia i systemu wierzeń ludzi tajgi, książka Vaillanta jest prawdziwą perełką literatury faktu. Czyta się ją jak najlepszą powieść sensacyjną, zaś wstawki uzupełniające narrację Trusza nie tylko podkręcają napięcie, ale też pozwalają poznać realia i kontekst wydarzeń niejako od środka, a tym samym poczuć pierwotną grozę towarzyszącą wydarzeniom i lepiej zrozumieć, skąd wzięły się legendy o nadprzyrodzonych zdolnościach tygrysa. To naprawdę niesamowita, wybitnie sugestywna lektura, przepełniona ogromnym ładunkiem emocji, wręcz hipnotyzująca ich intensywnością, a przy tym niebywale rzetelna, wiarygodna i prawdziwa. Gorąco polecam miłośnikom literatury faktu niezwykłą, wielowymiarową podróż w głąb syberyjskiej tajgi.
Autor: John Vaillant
Tytuł: Tygrys
Tytuł oryginału: The tiger
Przekład: Jan Rybicki
Wydawca: Sonia Draga
Data wydania: 13 marca 2013
Liczba stron: 368
Okładka: miękka ze skrzydełkami
ISBN: 978-83-7508-622-5
Kategoria: literatura faktu, reportaż
Autorka recenzji prowadzi bloga pod adresem: http://zwiedzamwszechswiat.blogspot.com/