Wrzesień 1945 roku. Zyga odsiedział w celi cały rok, nie dając się złamać majorowi Grabarzowi, pomimo wybitych zębów i krwiaków na całym ciele. W końcu otrzymuje jednak propozycję, której nie może odmówić – albo rozwiąże sprawę wiszącego w powietrzu pogromu, albo jego podkomendny, Witek Fałniewicz, może przypłacić to życiem. Zydze przyjdzie więc zmierzyć się z powojennym Lublinem i całym brudem kryjącym się w jego zakamarkach.
Długo zabierałam się za recenzję nowej powieści Wrońskiego. Starałam się myśleć o niej w kategoriach – fabuły, stylu, bohaterów oraz odwzorowania realiów powojennego Lublina – ale Pogrom… nie dawał się rozczłonkować. Poddałam się więc, stwierdzając, że nie dam rady do niczego się przyczepić: autor zaprezentował nam bowiem książkę spójną, będącą popisem w każdej z wymienionych przeze mnie kategorii. Czy jest więc sens pisać pean na cześć pana Wrońskiego? Chyba tak.
Zacznę od końca, czyli od kreacji bohaterów, a właściwie bohatera, bo najważniejszy jest tu oczywiście Zyga Maciejewski. Choć wiem, że nie powinnam tego robić, automatycznie zestawiałam tą postać z Eberhardem Mockiem – głównym bohaterem serii retro-kryminałów Marka Krajewskiego. Pomimo całej mojej sympatii do Mocka, Zyga wydaje się wręcz literackim i psychologicznym popisem. Wrońskiemu udało się bowiem coś, czego nie spodziewałabym się po kryminale (nie deprecjonując oczywiście tego, ukochanego przeze mnie, gatunku). Maciejewski to człowiek przymusowo wyalienowany, napiętnowany rokiem spędzonym na Zamku, o którym przypominają mu braki w uzębieniu. Każdy krok po Lublinie przypomina mu o tym, że przez cały czas jest na łasce i niełasce Grabarza – równie uroczego, jak jego facjata. Do szantażu i nowej, śmierdzącej sprawy, należy dodać problemy osobiste – Róża, myśląc przede wszystkim o dobru dziecka, została kochanką partyjnego działacza. Siła i pewność siebie byłego boksera i eks komisarza zostały z niego wytłuczone, choć ostatnią rzeczą, którą można powiedzieć, jest to, że Zyga się poddał. Obce miasto i obce realia zdają się idealnie odzwierciedlać stan psychiczny Maciejewskiego. Dbałość o każde słowo, które określa Lublin i naszego głównego bohatera, jest mistrzowska – Wroński ukazuje symbiotyczną wręcz relację pomiędzy brudnym, zaniedbanym i niebezpiecznym miastem, a komisarzem Maciejewskim, który stara się jakoś utrzymać na powierzchni tego brudu.
Kolejną cechą, którą od razu da się zaobserwować w prozie Wrońskiego, a która tak mnie urzekła, jest lekkość pisania, jakiej może pozazdrościć autorowi wielu pisarzy. Styl Wrońskiego jest niewymuszony, ale często suchy, twardy, jak świat, w którym przyszło żyć głównemu bohaterowi. Autor doskonale oddaje mroki i brudy powojennego Lublina, opisując jego mroczne zakamarki w sposób subtelny, nie wmuszając w czytelnika niepotrzebnych dłużyzn. Również dialogi w powieści zasługują na pochwałę. Brak w nich zgrzytów, niepotrzebnych słów. Każdy z nich doskonale oddaje stan psychiczny bohaterów. Co bardzo mnie ucieszyło, w powieści nie braknie również humoru. Ogromnie cenię sobie autorów potrafiących mnie zaciekawić i rozśmieszyć. Wrońskiemu udało się to bezbłędnie. Choć jego humor jest czarny jak noc i przede wszystkim pełen cynizmu, jestem przekonana, że wielu z Was przypadnie do gustu.
Jedynym zgrzytem nowej powieści Wrońskiego może być jej akcja. Choć fabuła jest bardzo ciekawa i prowadzona z najwyższym wyważeniem, to niebezpiecznie szybko udało mi się poskładać wszystkie jej elementy w całość. Być może to Maciejewski, będący zaabsorbowany dosłownie wszystkim, od problemów „zawodowych” po rodzinne, pomija w swoim rozumowaniu pewne istotne fakty? A może to ze mną jest coś nie tak? W każdym razie nie chciałabym przedstawić fabuły jako negatywu tej powieści. Wręcz odwrotnie: Pogrom w przyszły wtorek to bardzo dopracowany kryminał, który we wszystkich warstwach – zarówno tej historycznej, jak i fabularnej – sprawuje się wprost świetnie. Uprzedzam jednak, że niektórzy mogą po jakimś czasie sfrustrować się, że choć Maciejewski powinien już wiedzieć, nic się jeszcze nie dzieje.
Pogrom w przyszły wtorek to powieść obowiązkowa dla fanów i fanek prozy Wrońskiego, ale także dla osób, które jeszcze się z nią nie zapoznały. Dla tych, którzy dopiero zaczną przygodę z komisarzem Maciejewskim, będzie to niewątpliwie mocne wejście.
Autor: Marcin Wroński
Tytuł: Pogrom w przyszły wtorek
Data wydania: 6 marca 2013
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 320
Wydawca: WAB
Gatunek: kryminał, sensacja