Wszystko to jednak jest szukaniem wiatru w polu. (…) Dziewczęta wzięły w swoje ręce decyzje, które lepiej pozostawić Bogu. Stały się zbyt potężne, żeby żyć między nami zbyt zaabsorbowane sobą, zbyt wizjonerskie, zbyt ślepe. (…) Potem lina przerzucona przez belkę, pigułka nasenna wysypana na dłoń parabolą łudzącą fałszywym ukojeniem, otwarte okno, włączony piekarnik czy co tam jeszcze. Zmusiły nas do udziału w swoim szaleństwie ponieważ nie mieliśmy innego wyboru jak tylko przejść po ich śladach, wmyśleć się w ich myśli1.

Pierwsza zabiła się Cecylia. Zdziwienie okolicy było o tyle niewielkie, że przez kilkanaście lat swojego życia zdążyła przyzwyczaić wszystkich do kilku dziwactw: od ciągłego noszenia poprutej sukni ślubnej, po nieudane podcięcie żył w wannie pełnej gorącej wody. Dziwić mógł tylko fakt, jak niezauważenie wymknęła się z przyjęcia organizowanego specjalnie dla niej, otworzyła okno, a spadając, nadziała się na metalowy płot, sterczący pod oknem. Od tej chwili mistyczny organizm pięciu dorastających sióstr utracił jeden z elementów, ale nie przestał fascynować obserwatorów z sąsiedztwa. Wiedząc, że nikt nie może ich mieć, ze skrawków wspomnień i zużytych przedmiotów, chłopcy wpatrzeni w okna Lisbonek, opowiadają ich historię.

Pewni, że jeśli będą się im wystarczająco uważnie przyglądać, zrozumieją kim są i co czują, mierzą się ze wspomnieniem dziewcząt post factum. Wydarzenia ożywają przy zetknięciu ze zdjęciami, wycinkami z prasy, podkradanymi rzeczami; biografie odnawiane są w zbiorach rozmów po latach z każdym, kto jeszcze je pamięta. Wykoślawiony obraz sióstr urasta do rangi mitologii, fascynujące jako niezbadane zjawisko, zajmuje sny i marzenia nawet dekady po ich śmierci.

Eugenides po raz kolejny uparcie drąży temat przejścia. O ile w Intrydze małżeńskiej zawieszenie pomiędzy dzieciństwem a dorosłością miało wymiar uniwersalny, tak w Przekleństwach moment dorastania zamknięty jest w nieokreślonej przestrzeni magii i tajemnicy, bojaźliwego wkraczania w świat kobiet, które jeszcze przed chwilą były aseksualnymi dziećmi. A potem nagle, w niewytłumaczalny sposób znalazły się w otoczeniu rytuałów, gestów i zapachów, w świecie, do którego mężczyźni nigdy nie dostąpią praw pełnego uczestnictwa.

Dystans podkreślany raz to przeszłością wydarzeń, dwa – zwielokrotnianiem opowieści poprzez porządkowanie jej ze wspomnień, wyraźnie oddziela przestrzenie: męską – żeńską, dziecięcą – dorosłą. Kontrasty sięgną dalej: zderzą pulsujące życie młodych dziewcząt z rozkładem miejsca, w którym przyjdzie im żyć. Możemy czytać to wielopoziomowo, mówić o rytuałach przejścia, walce pożądania i śmierci, marzeń i rzeczywistości, niezrozumiałych przemianach wyczuwalnych intuicyjne, których nie można skatalogować w racjonalny sposób.

Lepka i ciężka proza Eugenidesa to tylko pozornie obraz pięciu samobójczyń i retrospekcja ich powolnej autodestrukcji. Cienkie granice, oddzielające śmierć od miłości, nakładają się na umowy czas przekraczania dzieciństwa, otwierają się na mistyczność dojrzewania. I tym są właśnie tytułowe przekleństwa – łatwością zatracenia się w nowym świecie, niebezpieczeństwem niezrozumienia, mimowolnym zatrzymaniem i brakiem szans na dalszy rozwój.

1 J. Eugenides, Przekleństwa niewinności, Kraków 2013, s. 238-239.

Tytuł: Przekleństwa niewinności
Autor: Jeffrey Euganides
Wydawca:  Znak
Data premiery: 20 lutego 201
Liczba stron: 240
Oprawa: miękka
Kategoria: proza zagraniczna