15 marca 1939 roku o godzinie 6.30 wojska niemieckie przekroczyły granicę Czechosłowacji. Od tego momentu zaczyna się dramat jej mieszkańców, w tym także 10-letniej Helgi. Dziewczynka nie rozumie, co oznacza słowo ‘mobilizacja’, która dla niej jest początkowo równoznaczne z brakiem lekcji. Z czasem, gdy powstaje wiele rozporządzeń uderzających w Żydów, także to mówiące o usunięcie ze szkoły dzieci i młodzieży żydowskiej, zaczyna pojmować, co się wokół niej dzieje… Mimo iż większość jej aryjskich koleżanek nie przestaje jej odwiedzać, to są i takie, które patrzą na nią z góry odkąd do władzy doszedł Hitler i to sprawia jej przykrość. W tej nowej, wojennej rzeczywistości tata zapisuje ją na tajne komplety, na których Helga poznaje dzieci będące w takiej samej sytuacji jak ona. Kiedy zaczynają się transporty, najmłodsi ogromnie je przeżywają. W pierwszej chwili nie wierzą, że coś tak okropnego może mieć miejsce, jednak gdy z kompletów odchodzą kolejne osoby i trzeba je pożegnać i zorganizować z własnych zapasów pomoc, kończy się nieświadomość i czas błogiego dzieciństwa: Po południu idziemy całym kompletem na plac zabaw. Ostatni raz wszyscy. Jutro będzie nas już o jedną osobę mniej. (…) [N]ie umiemy być weseli. Co chwila uśmiech zamiera nam na twarzach.
Także dla rodziny Helgi nadchodzi wezwanie do Terezina. Zaczyna się pośpieszne pakowanie, czas pożegnań i okazywania solidarności, gdy aryjscy znajomi przynoszą dla rodziny coś na drogę. Dziewczynce towarzyszy [w]ciąż ta myśl – nigdy więcej! Wszystko, cokolwiek robi[…], jest (…) po raz ostatni, bo opuszczając swój dom i Pragę, ma świadomość, że prawdopodobnie nigdy więcej nie zobaczy krewnych, przyjaciół i znajomych. W drodze do obozu Helga ma jeszcze nadzieję, że zdarzy się cud, ale pociąg nie wraca, nie zatrzymuje się, bezlitośnie pędzi przed siebie, bez zatrzymania… Mimo to Czeszka nie załamuje się. Kiedy trafia do Kindersheimu, gdzie ma lepsze warunki i mieszka jedynie w otoczeniu dzieci, nie rozpacza: Nie ma (…) powodu do płaczu. Bo czy mamy płakać dlatego, że jesteśmy zamknięte, że nie możemy pójść do kina, do teatru albo na spacer, jak inne dzieci? Wprost przeciwnie. Tym bardziej musimy być wesołe. Z powodu braku kina i teatru nikt jeszcze nie umarł. (…) Bez jedzenia to już gorzej, ale i trochę głodu można wytrzymać. Chcą nas wykończyć to jasne, ale my się nie damy. W Terezinie źródłem nadziei i siły staje się dość bogate życie kulturalne: odbywają się tam wieczory literackie, koncerty, sztuki teatralne i wykłady. Tyle, że te atrakcje nie przesłaniają dramatycznej codzienności: Bagaże, nosze, trupy. I tak przez okrągły tydzień. Trupy na dwukółkach, żywi na karawanach. Wspomnieć należy także o ciągłych chorobach (Helga miała zapalenie mózgu, inni tyfus, szkarlatynę, itd.) czy wręcz epidemiach, głodzie, brudzie (wszy!) i szaleńczy[m] strach[u] przed wciąż grożącymi [im] transportami.
By przeżyć autorka Dziennika pracuje przy uprawie warzyw, gdzie czasem udaje jej się coś ukraść albo zjeść coś ukradkiem na miejscu, a przede wszystkim zaczerpnąć świeżego powietrza poza gettem. Widząc, co się dzieje z ludźmi, jak z dnia na dzień tracą siły, Helga stwierdza: Tak, kiedyś to byli ludzie. Zdrowi, silni, obdarzeni wolą, intelektem, uczuciami i zainteresowaniami – i miłością. Miłością do życia, dobra i piękna, wiarą w lepsze jutro. Zostały z nich skóra i kości, szkielety bez duszy. Najgorsze, co spotyka ją w Terezinie to utrata ojca: Wciąż jeszcze go widzę, jak stoi na schodach, macha do mnie, uśmiecha się…. Ach, Boże, jaki to był uśmiech. Takim go jeszcze nigdy nie widziałam. To miał być uśmiech, ale wyszedł z tego tylko nieudany grymas. Tak dziwnie drżały mu kąciki ust. ‘Tatusiu!’ Dziewczynka z matką zostają wywiezione do Auschwitz, gdzie panują okropne warunki. Następnie przewożą je do Freibergu i ostatecznie do Matthausen, gdzie zastanie je pokój. Jednak długa droga pociągami towarowymi do miejsca wyzwolenia o mało nie kosztuje ich życie. Podczas tej morderczej trasy Helga uświadamia sobie, jak piękny jest świat: Promyki słońca zaglądają przez szpary. Widać kawałek nieba, czasem pień albo koronę drzewa. To chyba las. Ach, nic nie budzi we mnie takiej tęsknoty jak widok lasu. Tak bardzo go lubię. Tatuś też lubił las. A tam znów trawa kołysze się na wietrze. Boże, jaki ten świat piękny i jak bardzo nie chce umierać: Nie wiedziałam, że tak kocham ten świat. Ile na nim przeżyłam? Piętnaście lat, z tego trzy i pół roku w obozie. A teraz, kiedy mam tyle planów na przyszłość, teraz, gdy dopiero naprawdę zaczynam żyć…
Dziennik Helgi napisany przez nią samą w młodym wieku zachował się praktycznie bez poprawek, choć autorka przed oddaniem go do druku czuła, że powinna dokonać korekty. Poza nielicznymi dopowiedzeniami nie zmieniła prawie nic, by jej zapiski nie straciły autentyzmu i siły wyrazu. To, co stworzyła jest dokumentem, świadectwem czasów, uzupełnionym jej własnymi ilustracjami, w którym to uwidacznia się jej duża świadomość, nawrócenie do Boga, szybki proces dojrzewania i zmiany, jakie zachodzą w człowieku za sprawą wojny. Całość napisana jest prostym językiem, dość oschle, momentami przypominając relację dziennikarską. Jest to lektura wstrząsająca, ukazująca, do czego zdolny jest człowiek. Na końcu jednakże jawi się nam nadzieja – następuje przecież wyzwolenie i wszyscy mogą się radować upragnionym pokojem. Czytelnicy mają również okazję przeczytać wywiad z Helgą Hoškova-Weissowá zamieszczony na końcu książki, która opowiadając o losach swoich i własnej rodziny, daje nam się poznać jako matka, babcia i prababcia. Dziennik Helgi jest bezpośrednim, nieupiększanym świadectwem dla przyszłych pokoleń, bo choć wojna się skończyła dawno temu, to jak pisała Christa Wolff Przeszłość nie umarła, a nawet nie minęła… Polecam gorąco!
Posłuchaj fragmentów książki TUTAJ.
Cytaty za: Dziennik Helgi, Helga Hoškova-Weissowá, Insignis, Kraków 2013.
Tytuł: Dziennik Helgi
Autorka: Helga Hoškova-Weissowá
Wydawca: Insignis
Data wydania: 2013
Liczba stron: 256
Oprawa: twarda
Format: 125×194
ISBN: 978-83-63944-04-9
Kategoria: proza zagraniczna, biograficzne, literatura faktu