Książka ta powędrowała z półki na mój podręczny stoliczek (czyli na honorowe miejsce dla właśnie czytanej książki-przyjaciółki) z bardzo prostego powodu – pochłonęłam Dziewczynę w błękitnej sukience i chciałam dowiedzieć się więcej, poznać szczegóły, skonfrontować fikcję z faktami. Nie bulwersowało mnie wcale to, że Dickens miał kochankę – nic w tym nadzwyczajnego, nic takiego znowu szokującego. Zdarzało się to najlepszym pisarzom – nigdy nie wpływa to na moją ocenę ich twórczości ani na moje sympatie bądź antypatie. Niechby sobie robili w życiu prywatnym co chcieli, byleby pisali dużo i dobrze… Inaczej jednak mają się sprawy z draniami (wybaczcie kolokwializm, ale nie pasuje tutaj nic innego), a do takiej kategorii wypada pana Boza zaliczyć.
W sprawie angielskiego powieściopisarza zainteresowało mnie przede wszystkim usilne wybielanie i gloryfikowanie człowieka, który ze względu na swoje zajęcie był osobą publiczną, co więcej – był kochany, wielbiony, naśladowany i stawiany za przykład. Dickens, piszący książki przepełnione troską o człowieka i obnażające małe postępki oraz wielkie przestępstwa, obrońca dzieci i kobiet, pisarz, który docierał do serc bogatych i biednych, dając im wzory, jakimi powinni się kierować, ten sam człowiek, który uważany był za Wielkiego Moralizatora, nie tylko robił wszystko, by ukryć swój romans (co w końcu było zupełnie zrozumiałe, choć w idealnym świecie akurat jemu nie powinno nawet do głowy przyjść zdradzanie żony), ale z niepojętych dla mnie pobudek najpierw przez długi czas poniżał i obrażał żonę, by w końcu wyrzucić ją z domu. Czym się kierował, kłamiąc w żywe oczy całemu światu, że separacja jest spowodowana niezdolnością Catherine do okazywania miłości jemu i dzieciom, oskarżając ją o chorobliwą, a przecież, jak twierdził, zupełnie nieuzasadnioną zazdrość? Skoro za wszelką ceną chciał uniknąć skandalu, po cóż tworzył kolejne jego warstwy coraz bardziej dostępne szerokiej publiczności?
Te pytania nie dawały mi spokoju. Odpowiedzi na nie nie sposób już dzisiaj uzyskać – znał je tylko sam Dickens. Jednak ze względu na nie życie pisarza staje się fascynującą opowieścią, równie ciekawą, jak jego twórczość. Tomalin jest znakomitą biografką – każdy trop, którym szła podczas tworzenia książki, jest dokładnie sprecyzowany i objaśniony, a samą książkę czyta się jednym tchem, niczym powieść sensacyjną, chłonąc wiedzę o pisarzu i epoce, w której żył, a przede wszystkim o panującej wówczas obyczajowości.
Tytułowa „niewidzialna kobieta” to Ellen Ternan, aktorka, którą Dickens poznał w czasie prób teatralnych do sztuki przez niego napisanej i wyprodukowanej, w której grał główną rolę męską. Teoretycznie książka opowiada o niej, w rzeczywistości jest to opowieść o pisarzu i jego czasach. Uważano, że aktorstwo z samej swej natury niszczy moralność uprawiającej ten zawód osoby. Jakże mogło być inaczej, skoro aktorki miały więcej możliwości na wyrwanie się z ciasnych gorsetów tego, co wypada, co przyzwoite i mogły sobie pozwolić na zrywanie z konwenansami – nie musiały oglądać się na nikogo, nie musiały przejmować się opinią innych ludzi. Zawód aktorki był uważany za niemal równy prostytucji – wystawianie się na widok publiczny, pokazywanie siebie, swojej osoby i swojego ciała za pieniądze uwłaczało godności kobiety. Był to pogląd powszechny. Nie dziwi więc wcale to, że Dickens – Sumienie Narodu – za wszelką cenę nie chciał dopuścić do ujawnienia romansu z aktorką. Nigdy jednak nie pojmę tego, po co właśnie zwracał na to uwagę wszystkich, oddalając od siebie żonę? I jak to się stało, że opinia publiczna wierzyła w jego kłamstwa przez wiele lat?
Nelly poznajemy bardzo dobrze – jej dzieje, powiązania rodzinne, historię jej kariery scenicznej i okoliczności romansu z pisarzem. Czytając o tym wszystkim, nie jesteśmy w stanie potępić jej w czambuł, staramy się poznawać motywy, którymi się kierowała, w końcu staje się naszą dobrą znajomą. Podobnie obiektywnie Tomalin stara się przedstawić Dickensa – mimo to jego poczynania nie dają jej w tym względzie wielkiego pola do popisu.
Irytująco nudny pierwszy rozdział mówiący o losach rodziny bohaterki (począwszy od jej babki) kończy się dość szybko i przechodzi w fascynujący portret Nelly oraz życia Dickensa, jego przekonań, dokonań i poczynań na obyczajowym tle XIX wieku. Perfekcyjne wiązanie ze sobą faktów, wyszukiwanie najmniejszych wzmianek, łączenie ich ze sobą, splatanie wątków, snucie teorii (lecz bynajmniej nie upieranie się przy nich, jeśli brakowało wystarczających dowodów) – oto praca, która musiała zająć autorce sporo lat. Dzięki niej wiele pytań zyskało przekonujące odpowiedzi, a moja ciekawość została w pewnym stopniu zaspokojona. Szkoda tylko, że szacunek dla Charlesa Dickensa musiał zniknąć prawie zupełnie….
Więcej o niechlubnym życiu prywatnym wielkiego pisarza przeczytasz w naszym artykule TUTAJ.
Autorka: Claire Tomalin
Tytuł: Sekretna kochanka Dickensa
Przekład: Ewa Krasińska
Autorka recenzji prowadzi bloga poświęconego kulturze: http://zielonowglowie.blogspot.com/