Historia burdeli to kolejny z serii oryginalnych esejów poświęconych historii naszej kultury wydawanych przez Bellonę. Miałam już (autentyczną) przyjemność czytać Historię nudy, Historię eunuchów, Historię antykoncepcji… Seria trzyma wysoki poziom, kolej przyszła więc na dzieje domów rozkoszy. Czy kolejna książka w serii okazała się równie udana, co pozostałe?

To, co mnie początkowo zaskoczyło, to samo użycie słowa „burdel” w tytule. Według różnych słowników języka polskiego jest ono uważane za wulgarne lub, w najlepszym wypadku, pospolite. Postanowiłam wziąć tę drugą możliwość za dobrą monetę i pozostało mi się pogodzić ze słowem „burdel” gęsto występującym także w tekście, choć sama użyłabym raczej (faktem jest, że nie tak „medialnego”) określenia „dom publiczny”.

To jednak rozważanie na marginesie. Sednem tej publikacji jest próba przedstawienia w atrakcyjnej i przystępnej formie długiej i bogatej historii zinstytucjonalizowanej prostytucji. Jak głosi podtytuł na okładce, Historia burdeli to Dzieje domów rozkoszy od starożytności do czasów współczesnych. Należy tu zaznaczyć, że autorka książki za cel postawiła sobie zaprezentowanie właśnie historii domów publicznych, a nie prostytucji w ogólności – tę bowiem uprawiać można także poza murami domów schadzek. Warto poczynić też drugą uwagę – już na wstępie autorka zaznacza, że jej celem jest zaprezentowanie historii tych przybytków w sposób możliwie obiektywny, pozbawiony wartościowania czy odniesień moralnych i etycznych.

Swoją wędrówkę po historii domów uciech Massague zaczyna od starożytności, opisując, w jak bliski i niekiedy mocno dosłowny związek wchodziły te przybytki z państwem i… religią, dla obu tych sił stając się istotnym źródłem dochodu. Czytamy, jak zależności te wyglądały w różnych miejscach świata: Grecji, Rzymie, Indiach czy średniowiecznej Europie, która nie była zgoła tak „czysta”, jak można by sądzić. Dowiadujemy się, jak funkcjonowały domy rozkoszy (niekiedy współistniejące ze świątyniami), w jaki sposób świadczyły swoje usługi i… komu. Autorka pisze też o samych prostytutkach, aczkolwiek wcale nie tak wiele. Jak nietrudno się domyślić, do obrania takiej drogi zarobku były najczęściej zmuszone swoją sytuacją ekonomiczną (bądź społeczną – jako niewolnice). Zdarzały się jednak także takie prostytutki (dziś nazwalibyśmy je luksusowymi, wówczas miały wiele określeń), które czerpały ze swego zawodu niemałe korzyści i przywileje. Wędrujemy przez kolejne epoki, aż do współczesnej Europy, Azji i Ameryki, po drodze dowiadując się faktów na swój sposób kompromitujących ludzkość (a szczególnie jej męską część) i każących nam zastanowić się, jak w ogóle w Europie można mówić o „świętości małżeństwa”, skoro zdarzało się np. w dziewiętnastowiecznym Londynie, że jeden dom schadzek przypadał na 50 mężczyzn(!), a wizyty w nich były czymś najzupełniej naturalnym. Inne miasta europejskie miały się wcale nie lepiej.

Autorka opisuje nie tylko europejski krąg kulturowy, ale także Chiny i Japonię (wyjaśniając, przy okazji, istotną, a często pomijaną różnicę między gejszą a prostytutką) czy też świat arabski. Bardzo ciekawy jest rozdział o wpływie domów schadzek ma życie i twórczość artystyczną różnych epok. Wpływ ten był bezpośredni – jego efekt to literatura, malarstwo czy filmy zawierające związane z prostytucją motywy (można tu wymienić choćby twórczość Maneta, Toulouse-Lautreca, Degasa czy Klimta), ale także pośredni. Co bardziej eleganckie domy publiczne lub popularne szczególnie we Francji kabarety, stawały się bowiem swoistymi ośrodkami kulturalnymi, w których artyści i politycy nie tylko szukali spełnienia, ale też organizowali towarzyskie, biznesowe czy nawet polityczne spotkania. Ta funkcja domów uciech przetrwała zresztą do dziś – autorka przytacza konkretne przykłady wielkich tego świata, którzy dali się przyłapać na politykowaniu w tych, wydawałoby się, nietypowych miejscach. W innym miejscu książki przeczytamy z kolei o domach publicznych inspirowanych przez władze hitlerowskiej III Rzeszy. Te luksusowe – pozwalały szpiegować wysoko postawionych funkcjonariuszy i zatrudniały prostytutki ślepo oddane Hitlerowi. Ale były też i domy schadzek w obozach koncentracyjnych. Do „pracy” w nich państwo zmuszało kobiety rasy aryjskiej… skazane za uprawianie prostytucji. Celem było podniesienie wydajności pracy więźniów… oczywiście z wyjątkiem Żydów.

Ostatecznie dochodzę do wniosku, że w przeciwieństwie do wymienionych na wstępie pozostałych tytułów tej serii, Historię burdeli trudno nazwać esejem, autorka bowiem praktycznie nie zdradza nam swojego stosunku do podjętego tematu. Możemy się go najwyżej mgliście domyślać po sposobie, w jaki podaje nam informacje, to jednak za mało. Książkę tę określiłabym więc raczej jako popularno-naukowe opracowanie historyczne (zważywszy na liczącą zaledwie kilkanaście tytułów bibliografię, bardziej popularne niż naukowe), lekko i przystępnie napisane. I choć nie czynię z tego zarzutu – po prostu stwierdzam fakt – to jednak szczęśliwsza byłabym, gdyby autorka jednak pokusiła się o przemycenie kilku własnych myśli czy też rozszerzenie niektórych, ledwie zasygnalizowanych wątków.

Z mojego punktu widzenia mankamentem książki jest jej neutralny czy nawet aprobujący wydźwięk. Autorka bardzo koncentruje się na tym aspekcie funkcjonowania domów publicznych na przestrzeni wieków, który można by określić jako pozytywny – ich roli kulturotwórczej czy swoiście pojmowanego, wyrozumiałego „schronienia” dla wszelkich dziwaków (oczywiście – mężczyzn, nie kobiet). Aspekty negatywne zinstytucjonalizowanej prostytucji – a jest ich wiele i na wielką skalę – jak seksualne niewolnictwo i handel ludźmi, wyzysk, przemoc czy wykorzystywanie seksualne nawet kilkuletnich dzieci są ledwie zasygnalizowane i zepchnięte na margines rozważań. Nie wiem, czy prywatnie autorka opowiada się za legalną prostytucją (tak się domyślam), ale nawet wówczas powinna, według mnie, opisać i tę mroczną stronę sexbiznesu. Podobnie bardzo lakonicznie wypowiada się o roli Kościoła Katolickiego w historii prostytucji – tylko mimochodem wspominając tu i ówdzie, że w niektórych okresach historycznych organizował on domy schadzek i czerpał z nich ogromne zyski (a także udostępniał je hierarchom). Za największą wartość tej pozycji uważam z kolei ten z rozdziałów, który opowiada o związkach domów uciech ze sztuką.

Książkę czyta się lekko i szybko, jest też bardzo atrakcyjnie wydana – dopracowana edytorsko, z bardzo dobrym układem tekstu, pełna interesujących kolorowych ilustracji – szczególnie tych z dawnych wieków. Jest to jednak publikacja niezbyt obszerna, bardziej sygnalizująca rozmaite wątki, niż wyczerpująco opisująca temat. Autorka nastawiła się przede wszystkim na dostarczenie czytelnikom rozrywki, nie nuży nagromadzeniem faktów, choć w niektórych miejscach aż chciałoby się przeczytać coś więcej. Mimo to i mimo raczej wyidealizowanego, pozbawionego krytycznej analizy podejścia do tematu, warto sięgnąć po tę pozycję jako po interesujący punkt wyjścia dla dalszych poszukiwań, a przy tym lekturę ciekawą i lekką.

Tytuł: Historia burdeli
Autorka: Monica Garcia Massague
Wydawca: Bellona
Data wydania: 2012
EAN 9788311122505
Liczba stron: 168
Format: 165×235 mm
Oprawa: miękka
Kategoria: historia, kultura, społeczeństwo