Mrożek ma szczęście, że jeszcze żyje – takim oto wnioskiem zaskoczył mnie niedawno mój rozmówca. Po rozwinięciu przez niego tej zastanawiającej myśli, nie pozostało mi nic innego, jak tylko przytaknąć. Sławomir Mrożek znalazł się w sytuacji o tyle komfortowej, że jego prywatne zapiski zostały opublikowane w momencie, kiedy ma on jeszcze szansę na sprostowanie zawartych w nich treści. „Ofiarą” pośmiertnego upubliczniania dzienników stała się między innymi Susan Sontag, której prawdopodobnie nie przeszło nawet przez myśl, że rodzony syn zdecyduje się zaprezentować światu jej najintymniejsze zwierzenia. Długo można by dyskutować nad wpływem, jaki publikacja wywarła na sposób postrzegania wybitnej myślicielki. Niezależnie od ostatecznego werdyktu, jedno jest pewne – Mrożek ma szczęście.

Jestem taki jak wszyscy. I też trzęsie mną psychiczność moja, i moje „ja” bez przerwy siebie stwarza, w ustawicznej panice, że robi to zawsze niedostatecznie. Już martwi się, że przeminie. Jednocześnie pociesza się nadzieją, że śmierć będzie końcem tej zabawy, chce wierzyć, że będzie zniknięciem. Wszystkie pomysły na temat kontynuacji – chce wierzyć, że będą tylko pomysłami. Najlepszy jest przecież sen bez snów.

Czy człowieka od dekad sprawnie operującego kąśliwą satyrą można by posądzać o tak gorzką refleksję nad własną egzystencją? Potężny Dziennik tom 3 1980-1989 Sławomira Mrożka nie jest zbiorem pikantnych szczegółów z życia artysty, a próbą analizy własnego, kilkudziesięcioletniego już wnętrza. Nie powinni zatem sięgać po niego ci, którzy od tego typu publikacji oczekują informacji o pozycji, w jakiej Mrożek zwykł sypiać. Najnowszy tom dziennika jednego z najważniejszych współczesnych pisarzy jest ciągiem rozważań skupiających się na ludzkiej egzystencji. Opis wydawcy sugeruje potencjalnemu czytelnikowi, iż ma on do czynienia z ponad ośmiuset stronicową, szczerą, czasem aż bolesną autoanalizą. Obok rozważań zabarwionych pewną dozą goryczy, w najnowszym tomie pojawiają się szkice tworów literackich, które nierzadko nie doczekały się realizacji. Prywatne zapiski Mrożka uświadamiają czytelnikowi, że w planach pisarza pojawiło się między innymi opowiadanie o gąsienicy, która odkrywa kolejne wymiary. W życiu każdego człowieka humor przeplata się z momentami pozbawionymi pozytywnego wydźwięku. Nie inaczej dzieje się w przypadku Mrożkowego dziennika, gdzie po epizodzie z gąsienicą pojawia się refleksja nad dorobkiem George Sand oraz, kolokwialnie rzecz ujmując, użalanie się nad własną osobą. Owszem, żywot wielkiego artysty nie jest tak odległy od egzystencji zwykłego śmiertelnika, jak mogłoby się wydawać. Autor odsłania przed odbiorcą swoje lęki i słabości, udowadniając tym samym, że tak jak i on, jest tylko człowiekiem, niezależnie od nagradzanego dorobku literackiego.

Strona techniczna trzeciego tomu Dziennika swoim poziomem dorównuje treści. Sławomir Mrożek, jako pisarz tworzący na emigracji przez znaczną część swojego życia, przywykł do operowania językami obcymi, co w widoczny sposób odbiło się na jego prywatnych zapiskach. Wpisy dokumentujące życie artysty składają się w dużej mierze z anglojęzycznych fragmentów przetłumaczonych na język polski. Wydawca zadbał o to, by w publikacji znalazły się obie wersje, dlatego przekład zamieszczony został w nawiasach sąsiadujących z oryginałem. Trudno oczekiwać od czytelnika wiedzy potrzebnej do całkowitego zrozumienia niektórych zapisków Mrożka, dlatego Dziennik opatrzono licznymi przypisami umożliwiającymi zagłębienie się w lekturę bez sięgania do wyszukiwarki internetowej (bądź pogodzenia się z brakami w wiedzy, w przypadku mniej dociekliwych osobników). Jeśli miałabym podać negatywną cechę książki, byłby to z pewnością jej rozmiar. Nie jestem jednak obiektywna, należę bowiem do osób, które podróż zatłoczonym pociągiem usiłują uprzyjemnić sobie lekturą. Niestety, w przypadku tomu o takich gabarytach, komfortowe przyswajanie jego treści graniczy z cudem. Natomiast w domowym zaciszu sprawdza się doskonale.

Sławomir Mrożek należy do grona pisarzy, których twórczość obowiązuje uczniów szkoły średniej. Za sprawą publikacji takich jak Dziennik, autor kultowego Tanga przestaje wreszcie funkcjonować jako oderwane od realnej postaci nazwisko widniejące na liście lektur. Osobiste wyznania sumują się na obraz człowieka z krwi i kości, poddającego się huśtawkom nastrojów i tracącego niekiedy wiarę we własne umiejętności. Niejednokrotnie powtarzałam, że dzienniki należą do czołówki moich ulubionych form literackich, mimo że ich publikowanie wzbudza w pewnych przypadkach wątpliwości natury moralnej. Mrożek kontroluje jednak proces wydawania najintymniejszej części własnego dorobku, dlatego też czytelnik bez obaw może po nią sięgnąć. Może – i powinien.

Tytuł: Dziennik tom 3 1980-1989
Autor: Sławomir Mrożek
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Wydanie: I
Oprawa: twarda
Premiera: marzec 2013
Liczba stron: 856
Format: 145×205 mm
ISBN: 978-83-08-05059-0