W 2009 roku po raz pierwszy ukazał się zbiorek utworów Ireneusza Iredyńskiego: Dzieła zebrane tom I. Słowo: dzieła, dające obietnicę czegoś wyjątkowego, a zarazem docenionego, w zestawieniu z nazwiskiem, które nie wywołało we mnie najmniejszych skojarzeń, wzbudziło we mnie spore zaciekawienie, a chwilę potem konsternację. Czy twórca o niezwykle bogatym dorobku artystycznym może ot tak, po prostu zniknąć z życia publicznego, a jego utwory ze spisu lektur? Czy aura skandalu zwykle nie wpływa zasadniczo na popularność artysty? Co się przyczyniło do tego, że artysta, który był poetą, dramaturgiem, pisarzem, scenarzystą, autorem piosenek, twórcą słuchowisk radiowych; z drugiej strony zaś przyczepioną miał etykietkę: awanturnika, outsidera, skandalisty, nihilisty, alkoholika, brutala, gwałciciela, a dodatkowo w PRL-u: wroga ustroju i partii – został nagle otoczony zmową milczenia i po latach – zapomniany?
Warszawska Firma Wydawnicza opracowała i wydała na nowo utwory Iredyńskiego. Dzieła zebrane opatrzyła znakomitym wstępem i posłowiem. Można uznać, że wydawca miał na celu nie tylko wznowienie dzieł, ale też rozprawienie się ze stereotypowym i w dużej mierze przekłamanym obrazem artysty, zrehabilitowanie go i przywrócenie należnego miejsca w gronie polskich twórców.
Tom pierwszy obejmuje trzy mikropowieści. Jakiegokolwiek klucza użyto przy ich wyborze, zrobiono to w sposób zasługujący na uznanie. Pierwsza – intryguje, (oto słynne opowiadanie, które rozwścieczyło Gomułkę!). Druga – zaskakuje misterną budową, fabułą i przewrotnym finałem. Trzecia – nie pozwala się oderwać, aż do ostatniej strony, a zachwycony czytelnik nie może się zdecydować czy utwór jest powieścią, scenariuszem, słuchowiskiem radiowym czy sztuką teatralną…
Dzień oszusta to opowiadanie przedstawiające dzień z życia manipulanta; człowieka, który nie może obejść się bez wyrachowanych gierek. Utwór spięty jest klamrą. Rozpoczyna się i kończy w ten sam sposób. Bohater czy raczej – antybohater leży na kanapie, obserwując widok z okna. Nie podejmuje żadnych działań, nie podnosi rozsypanych papierosów. Nie wysila się, by wyjaśnić dziewczynie dlaczego nie zmieni znienawidzonego lokum…Dzwonek do drzwi wytrąca go z letargu, bohater wyrusza w miasto, wchodzi w relacje z ludźmi, wpada na wódkę, uprawia jakiś pokątny handel. A nade wszystko z przypadkowo spotkanymi ludźmi prowadzi swoją chorą grę. Spotkałam się z opinią, że z trzech powieści zamieszczonych w tym tomie, tylko dwie ostatnie przedstawiają artystę. Nie zgadzam się z nią. Według mnie Dzień oszusta też przedstawia twórcę, ale wyrażającego się w inny (pokrętny) sposób. Nasz bohater jest niezwykle inteligentny i oczytany, na poczekaniu wymyśla historyjki. Gdyby chciał, mógłby tak zarabiać na życie… Jego mózg pracuje na pełnych obrotach, a energia twórcza zamiast skupiać się nad tworzeniem fikcji literackiej, koncentruje się na wcielaniu swoich wizji w życie. Kreowanie postaci Leszka, wciskanie przepłaconego towaru naiwnym nabywcom, wymyślanie bajeczek, wywoływanie oczekiwanego efektu i natychmiastowe jego deprecjonowanie, to niektóre przykłady przedziwnego teatru jednego widza. Nasz bohater jest nieprzystosowany do życia w społeczeństwie. To nihilista i mitoman. Jego przypadek – to skrajny przykład introwertyzmu. Świadczy o tym chociażby zmienna narracja, która uzmysławia czytelnikowi, że bohater stale poddaje się autoanalizie. Ma ciągłą potrzebę przeprowadzania doświadczeń. Jedyne, co go naprawdę interesuje – to własne odczucia, na tym się skupia. Manipuluje ludźmi, by zobaczyć jakie to wrażenie zrobi na nim samym. Jeśli ludzie zaczynają być zbyt przewidywalni, traci zainteresowanie.
Największym problemem bohatera, są jego zmiany nastroju (czytelnicy odczuwający empatię z bohaterami książek, poczują się prawdziwie zmęczeni). Jest tak dalece rozchwiany i niestabilny, że nigdy nie jest w stanie przewidzieć jak zareaguje w danej chwili. Jego egzystencja, to ciągłe, męczące zmiany od ekscytacji po zniechęcenie…Dlatego denerwują go bliźni, którzy potrafią się czymś przez jakiś czas cieszyć, albo smucić. Mogą określić, uzmysłowić sobie swój stan, a zwłaszcza – trwać w nim przez dłuższy czas. W gronie ludzi, którzy rozkoszują się słuchaniem muzyki – opowie od razu łgarstwo, które spowoduje, że poczują się podle. Wytrąci ich z tego niepojętego zadowolenia. Jeśli ktoś jest smutny, przeciwnie – robi coś miłego, ale gdy tylko widzi reakcje świadczące o odprężeniu, poczuciu ukojenia, natychmiast zadaje cios. Przez przypadek doprowadza do śmierci dziewczyny. Z pewnością tego nie chciał. To tylko kolejny eksperyment, ale świadczący, że jego zabawy wymykają się spod kontroli. Przejął się na swój sposób jej śmiercią. Co prawda ten stan trwał tylko dopóki jego myśli nie otrzymały nowego bodźca i nie pognały w zupełnie losowym kierunku. Po całym dniu pełnym udręki dla siebie i innych wraca do domu, kładzie się, patrząc tępo w okno i ta czynność potrzebna jest mu dla ochłonięcia, utrzymania równowagi. Nigdy stąd się nie wyprowadzi. Znienawidzony pokój zapewnia mu zbawienną rutynę i chwilowe wyciszenie umysłu. Aż do następnego dzwonka…
Ukryty w słońcu to przewrotne opowiadanie, które rozgrywa się w ciągu jednej tylko godziny. W tym czasie narrator czeka na swoją ukochaną. Ponieważ stoi bezczynnie, czas się dłuży, zaczyna obserwować ulicę i przechodniów, a przypadkowe wydarzenia wywołują wspomnienia. Bohater podejmuje podróż wgłąb siebie, a jego narracja przypomina strumień świadomości. Poznajemy historię burzliwego związku z Joanną, a kto wie, może nawet i jego koniec? Utwór skonstruowany jest z różnych epizodów, pozornie niezwiązanych z fabułą, fragmentów retrospekcji, które idealnie wpisują się w opowiadaną historię i zaczynają tworzyć wielce niepokojącą całość. Czytelnik zaczyna się obawiać, że Joanna nie przyjdzie na spotkanie. Po chwili zaczyna się obawiać, że jednak przyjdzie…Dochodzi do wniosku, że jednak lepiej, żeby przyszła. Boże! Niech przyjdzie! Poddajemy analizie uczucie, które narrator żywi do kobiety, które jest kompilacją fascynacji, ale też strachem przed rozstaniem. W dodatku, w zasięgu wzroku ciągle kręci się trochę niepokojąca, mała, bezczelna dziewczynka z kredą, która rysuje na chodniku portret naszego bohatera i go ściera. Tworzy, to znów unicestwia…potęgując w czytelniku wrażenie niepewności…i już nie można być pewnym, czy dobrze odgadujemy sygnały i to coś się wydarzy, czy też wcale nie…
Okno to mikropowieść, która jak poprzednia skupia się na relacjach między kobietą i mężczyzną, ale ta relacja jest pretekstem do pokazania konfrontacji osobowości, zderzenia ambicji z zupełnym jego brakiem… W opiniach, które spotkałam podkreśla się, że utwór przedstawia relacje niespełnionego pisarza i apodyktycznej kobiety. Nie mogę się zgodzić z takim określeniem głównego bohatera. Kim jest pisarz spełniony? Czy tylko taki, który otrzymał Bookera lub Nobla? Jest popularny i zarabia krocie na swoich książkach? A co z tymi literatami, którzy piszą do szuflady, tylko dla własnej satysfakcji, albo z tymi niedocenionymi za życia artystami, których dzieła odkryto po ich śmierci i okrzyknięto arcydziełami? Uważam, że Krzysztof, to pisarz spełniony. To idealista i perfekcjonista, ale w swoim świecie czuje się zrealizowany na swój sposób. Po poradę idzie dopiero, gdy poznaje Barbarę. Z całą pewnością zaś artysta nie spełnia oczekiwań i presji środowiska. Zachowuje zresztą stoicki spokój i w obliczu ataku pijanego natręta, w zasadzie po dopuszczeniu się „zbrodni” przez Barbarę – także. Pisze kolejne wersje swojego życiowego dzieła, pierwszą, drugą…ósmą, ale wciąż jest twórczy. Niemoc dopada go dopiero, gdy Barbara zawładnęła zupełnie jego życiem. Początkowo wydaje się, że Barbara będzie wybawicielką pisarza, że przyczyni się, by wydał książkę (Jego się będzie nosić! Ja go będę nosić.), ale z czasem dołączyła Krzysztofa do swoich luksusowych trofeów. Stał się gosposią, sekretarką i kierowcą Barbary. Zrealizował wizję idealnego partnera, spełnił wszystkie oczekiwania kosztem utraty możliwości pisania. Ale cały czas świadomy jest, że ma zapewnioną drogę odwrotu, a gdzieś tam w jego wnętrzu tli się jeszcze płomyk talentu…Tak odbieram scenę, gdy w kulminacyjnym momencie wpatruje się w ciemne okno, czekając aż ktoś zapali zapałkę. Okno jest symbolem jego zagubienia, a światełko na które czeka, jest tą iskrą Bożą, momentem gdy uświadamia sobie, że ma jeszcze talent. W chwili gdy Barbara reaguje na jego bierne czekanie histerią, pisarz uświadamia sobie, że kobieta nigdy nie zrozumie jego talentu…W ostatecznym rachunku, kiedy Barbara w desperacji niszczy swoją największą rywalkę – pisarz jednak wygrywa…
W opowiadaniach zawartych w pierwszej części Dzieł zebranych – wyraźnie można doszukać się wpływu egzystencjonalizmu. Postaci literackie przedstawione są w sposób realistyczny, bez upiększeń. Raczej ze skłonnością do pesymizmu, a nawet fatalizmu. Jego bohater to jednostka wyalienowana, niedopasowana, samotna. Realia PRL-u są jedynie tłem dla ukazania relacji międzyludzkich, dlatego historie te są ponadczasowe. Do tego styl i język – najwyższej próby, mistrzowskie dialogi i sposób narracji idealnie oddający klimat utworu, a nawet indywidualność poszczególnych bohaterów. Z pewnością trzy, wybiórczo wybrane utwory spośród bogatej spuścizny, jaką pozostawił pisarz, to zbyt mało, by odnieść się do całego dorobku, ale to co sobą nowelki prezentują, pozwala uzmysłowić sobie, z jakiej miary artystą obcujemy. WFW zrobiła świetną robotę. Pozostaje tylko: czytać! Proza Iredyńskiego obroni się sama… Dla mnie to absolutne odkrycie i wydarzenie literackie.
Autorka recenzji prowadzi bloga pod adresem: ksiazkioli.blogspot.com
Autor: Iredyński Ireneusz
Tytuł: Dzieła zebrane tom I
Wydawca: Warszawska Firma Wydawnicza
ISBN: 978-83-61748-08-3
Data wydania: 2013
Liczba stron: 320
Kategoria: proza polska, opowiadania