Pasjonująca rozgrywka mnicha z Montserrat z sektą Strażników i Biczem Pustyni. – takim zdaniem kusi nas wydawca książki pt. Archeolog. Czy faktycznie powieść ta mocno nas wciągnie i zapewni godziny doskonałej rozrywki?

Rewelacyjna powieść przygodowa… Znakomite opisy, wartka akcja – trudno nie ulec takiej zachęcie. Po Archeologu Marti Gironell nie oczekiwałam jednak zbyt wiele. Chciałam książkę, która nie będzie ode mnie zbyt wiele wymagała, która przeniesie mnie w nieco inną rzeczywistość, która nie zmęczy. Pragnęłam przygody, dobrego stylu, a treść miała mnie choć odrobinę wciągnąć. Czy to dostałam?

Autor przenosi nas do roku 1910 i już na początku umieszcza w miejscu egzotycznym – w Kairze. W jednej z tamtejszych kawiarni dochodzi do tajemniczej transakcji, której z ukrycia przygląda się Saleh. Przez szparę w drzwiach widzi, jak jego wuj z namaszczeniem rozwija pakunek, w którym znajdują się… trzy szaty. Jednak chwila zachwytu nie trwa zbyt długo – głośny wybuch pogrąża kawiarnię w ruinie. Saleh miał czas, by uczynić tylko jedną rzecz…

Mniej więcej w tym samym czasie, w klasztorze w Montserrat, ojciec Bonaventura planuje swoją podróż. Jego plany założenia muzeum biblijnego, wymagają od niego sporo pracy, ale najtrudniejsze wyzwanie niesie ze sobą wyprawa do Ziemi Świętej. Tam pragnie przebyć tę samą trasę co Mojżesz i Abraham – z Egiptu do Mezopotamii. Jaki jest jego cel? Ojciec Bonaventura pragnie stworzyć ilustrowaną Biblię, a by uczynić ją atrakcyjną chce poznać wszystkie miejsca w niej opisane. Towarzyszyć ma mu jedynie ojciec Vandervorst, młody belgijski ksiądz, przeżywający obecnie kryzys wiary i powołania.

Podróż ta już od samego początku obfituje w problemy. Trudności z środkami transportu, zgodami ambasadorów i miejscowych arcybiskupów to tylko wierzchołek góry lodowej. Ojciec Bonaventura i ksiądz Vandervorst będą musieli przecież zmierzyć się z kulturowymi różnicami, odmienną religią i przekonaniami. Problemem będzie też klimat, burze piaskowe oraz bariery językowe. Ale tych dwóch podróżników nie zraża się niepowodzeniami. Uparcie zmierzają wytyczoną ścieżką i pragną poznać wszystko, co tylko dotyczy ich religii. Na swojej drodze spotkają też Saleha. Młodzieniec nie raz pomoże im w trudach podróży. Jednak chłopak cały czas narażony jest na niebezpieczeństwo. Pakunek, który otrzymał jego wuj Abdul, okazał się niezwykle cenny i tylko Saleh wie, gdzie się on teraz znajduje. Za wiedzę tę przyjdzie mu zapłacić…

Archeolog to powieść stosunkowo krótka. Jej niewielka objętość to efekt szybkiej akcji i oszczędności szczegółów. Bohaterowie sprawnie przemierzają kolejne kilometry, a napotkane przeszkody pokonują niewielkim nakładem sił. Całość zawiera sporą liczbę odniesień do chrześcijaństwa. Konstrukcja bohaterów wydaje się nieco powierzchowna, zwłaszcza, gdy chodzi o postać ojca Vandervorsta. Młody ksiądz, przeżywający rozterki związane z powołaniem, to doskonały materiał do psychologicznej analizy. Autor niestety nam jej poskąpił. Trudno też dopatrzeć się w Bonaventurze archeologa, a kwestię jego pasji można było spokojnie rozszerzyć – okazji było bowiem sporo. Niemniej jednak, pomimo niedokładnego opisu bohaterów, czytelnikowi trudno ich nie polubić.

Marti Gironell spokojnie mógł dodać do swej powieści jeszcze 100 stron. Archeolog zyskałby głębi, a w teście pojawiłoby się więcej istotnych szczegółów. Także nieco zwolniłaby akcja. Książka ta jednak doskonale sprawdzi się jako niezobowiązująca, lekka lektura. Będzie też świetna dla osób, dla których kwestie wiary nie są obojętne. Archeolog spełnił więc większość moich początkowych oczekiwań, ale w pamięci nie utkwi mi zbyt długo.

Zapraszam na blog: www.nenya89.blogspot.com

Tytuł: Archeolog
Autor:
Marti Gironell
Tytuł oryginału:
L’Arqueoleg
Tłumaczenie:
Karolina Jaszecka
Data wydania:
listopad 2012
Wydawca:
Bellona
Liczba stron:
326
Oprawa: miękka
Kategoria: powieść przygodowa