Luke Warren jest genialnym przyrodnikiem i badaczem dzikich zwierząt. Szczególnie ukochał wilki, którym poświęcił się całkowicie, rezygnując nawet z własnej rodziny. Jak sam twierdził: ci, którzy wybierają świat zwierząt, czynią tak, bo ludzie sprawili im zawód, i zdaje się, że ma rację, bo jego życie naznaczone było rozczarowaniem już w dzieciństwie i z ludźmi nie było mu nigdy po drodze. Nie dziwi więc, iż Luke nie miał oporów, by samotnie i spontanicznie wyjechać do Kanady, gdzie zaszył się w głuszy, by tam obcować z wilkami i sprytnie wkraść się do ich świata (tarzał się z nimi w błocie, jadł to, co one, pozwalał się im podgryzać, byle tylko go zaakceptowały – Stałem się mostem pomiędzy światem ludzi i światem zwierząt. Pasowałem do obu i do żadnego nie należałem. Połowa mojego serca została z wilkami, połową mieszkałem z rodziną. Gdybyście nie wiedzieli: do życia potrzebne jest całe).
Ponieważ nauka i zwierzęta były dla niego najważniejsze, a jego oryginalną pasję trudno było pogodzić z tradycyjnie rozumianym życiem rodzinnym, ognisko domowe Warrena nie ostało się. Najpierw wyjechał do Tajlandii syn, Edward, a następnie małżeństwo Luke’a z Georgie przestało istnieć. W tych zawirowaniach nie mogła się odnaleźć jedyna córka tej pary, Cara, obwiniająca brata za rozpad związku rodziców (który po kłótni z ojcem, nagle zerwał z rodziną kontakt na kilka lat) i nie potrafiąca zrozumieć, jak matka mogła tak szybko założyć nową rodzinę (i to jeszcze z prawnikiem, który pomógł jej przeprowadzić rozwód!). Dziewczyna zdecydowała się zostać z ojcem, bo czuła się przy nim bezpiecznie i podzielała jego pasję. Lubiła przebywać w jego otoczeniu, bo wprowadzał ją w tajniki życia z wilkami, uczył miłości do przyrody i życia w zgodzie z naturą. Georgie nie bez kozery stwierdziła po latach, iż Luke [m]oże i był niepoprawnym egoistą i fatalnym mężem, ale swoje dzieci kochał nad życie. Okazywał to w jedyny sposób, w jaki potrafił: wprowadzając je w świat bez którego nie mógł żyć. Pewnego dnia, gdy ojciec odbierał z imprezy Carę i wracali do domu, miał miejsce wypadek samochodowy, na skutek którego dziewczyna miała jedynie złamaną rękę, zaś znany przyrodnik znajdował się w stanie krytycznym – jego funkcje życiowe podtrzymywała aparatura. Wtedy zaczęły się prawdziwe dylematy i nadszedł czas na poważne decyzje wymagające obecności całej rodziny. Edward natychmiast wrócił do domu z Bangkoku wezwany przez matkę, i zdecydował się odłączyć ojca od respiratora (jako piętnastoletni chłopiec otrzymał od niego stosowne pełnomocnictwo, które obaj podpisali na wypadek takich właśnie nieszczęść) oraz oddać jego narządy do transplantacji (zgodnie z jego deklaracją w dokumentach). Zrobił to rzekomo, by oszczędzić ojcu cierpień oraz w trosce o siostrę. Cara zaś twierdziła, że brat nienawidząc go, decyduje się go szybko uśmiercić, by pozbyć się kłopotu. Sytuacja stała się patowa, bo rodzeństwo, walcząc o prawo do bycia prawnym pełnomocnikiem ojca, stopniowo dowiadywało się nowych rzeczy dotyczących rodziny, które zmieniały obraz faktów i sprawiały, że nic nie było już tylko czarno-białe. Zaczął się więc czas, w którym [w]spomnienia kłu[ły] i uwiera[ły] jak drzazg[i]”, ale życie toczyło się dalej…
Historia rodziny Warrenów, w której każdy z osobna zabiera głos (dochodzą do tego wypowiedzi także innych, pobocznych postaci) jest przeplatana z opowieściami Luke’a dotyczącymi wilków, ich zachowań, hierarchii i prób akceptacji człowieka w stadzie (te zaś oparte są o praktyki Shauna Ellisa, autora książki Żyjący z wilkami). Ta całość robi wrażenie. Pozwala zrozumieć motywy działania poszczególnych bohaterów, uczy, by nie pokusić się o zbyt szybką i niesprawiedliwą ocenę ich postępowania, sprawia, że zadajemy sobie pytania dotyczące jednej z najbardziej skomplikowanych moralnie kwestii: prawa do decydowania o zakończeniu życia drugiego człowieka.
Niezrozumienie w rodzinie, pasja, która niszczy zamiast łączyć, kłamstwa, zdrada, rozwód rodziców (który negatywnie odzwierciedla się w życiu dziecka), brak tolerancji, to przykładowe zagadnienia, które są obecne w najnowszej książce Picoult. Jej bohaterowie są (tradycyjnie) bardzo wiarygodni, dobrze przedstawiają swoje racje, zdają się być nam bliscy (niczym własna rodzina, sąsiedzi czy przyjaciele). Co ciekawe, autorka bardzo sumiennie przygotowuje się do każdej swojej książki i tak w tym przypadku miała okazję oglądać watahy wilków z Shaunem Ellisem i jego żoną i posłuchać jego opowieści, dokumentujących szeroką wiedzę w tym temacie. Tę chęć dogłębnego poznania opisywanego zagadnienia, czy stania się niemalże ekspertem w danej dziedzinie, widać u tej amerykańskiej pisarki przy okazji każdej książki. Być może dlatego książki Jodi Picoult naprawdę angażują czytelnika i nie pozwalają mu pozostać biernym. I nie ma znaczenia fakt, iż bez wątpienia nie otrzyma ona nigdy Nagrody Pulitzera czy Nobla. Rzesze jej czytelników, kupując kolejną książkę, wiedzą, że dostaną to, co lubią najbardziej: szczerą, wzruszającą, prostą opowieść, w której pierwsze skrzypce grają dylematy moralne, zmuszające czytelnika, by stanął ramię w ramię z bohaterami powieści i pomyślał, co on by zrobił będąc na ich miejscu.
Cytaty za: Pół życia, Jodi Picoult, Prószyński i S-ka, Warszawa 2012.
Recenzja opublikowana na portalu Lubimy Czytać pod tytułem: Żyć jedną połową serca
Tytuł: Pół życia
Autor: Jodi Picoult
Wydawca: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2012
Liczba stron: 464
Oprawa: miękka
Wymiary: 125mm x 195mm
ISBN: 978-83-7839-382-5
Kategoria: proza zagraniczna, powieść obyczajowa