Anthony Spencer to współczesna wersja dickensowskiego Ebenezera Scrooge’a: zamożny biznesmen, skoncentrowany wyłącznie na sobie, dążący do celu po trupach. Obawiają się go pracownicy, nienawidzi rodzina. Jest samotny, pozbawiony przyjaciół, zasklepiony w swoim egoizmie. Pewnego dnia życie Anthony’ego diametralnie się zmienia; pod wpływem guza mózgu zapada w śpiączkę i trafia do szpitala na OIOM. Podczas gdy lekarze walczą o jego życie, Tony przenosi się do surrealistycznego świata, gdzie spotyka osoby, które uznaje za wytwór swojej podświadomości: Irlandczyka przedstawiającego się jako Jack, który wydaje się być samym C.S. Lewisem, Jezusa, starą Indiankę, która uosabia Ducha Świętego, wreszcie samego Boga Ojca. Przebywając z nimi w zrujnowanym, zaniedbanym ogrodzie symbolizującym jego duszę, Tony prowadzi dyskusje, coraz bardziej zagłębiając się we własne wspomnienia, traumy, emocje, zaczyna analizować własne uczucia, motywy zachowania, pragnienia, czyny. Jack uświadamia mu różnicę między Prawdą a prawdziwym, opowiada o istocie Boga, Jego miłości do człowieka, źródle ludzkiego strachu przed śmiercią czyniąc pierwszy wyłom w skamieniałej duszy Tony’ego, zmuszając go do zastanowienia się nad sprawami, którym do tej pory nie poświęcał uwagi i skłaniając do krytycznego spojrzenia na własne życie. Dysputy z Jezusem na temat Bożej obecności w życiu człowieka, wolnej woli i jej konsekwencji, naturze Boga oraz z Babką o roli przebaczenia i miłości przygotowują Tony’ego do warunkowego powrotu na Ziemię. Zostaje przy tym obdarowany mocą uzdrowienia tylko jednej wybranej osoby, ale powraca nie do własnego, pogrążonego w śpiączce ciała, lecz jako dusza wcielająca się, wślizgująca się w innych ludzi.
Natrafia na Molly – samotną matkę wychowującą dwoje dzieci: nastoletniego syna z zespołem Downa, Cabby’ego, oraz chorującą na ostrą białaczkę Lindsey, a także jej przyjaciółkę i współlokatorkę Maggie. Pod ich wpływem Tony ma szansę przejść duchową przemianę, staje na kolejnym rozdrożu, gdzie będzie musiał dokonać wyboru, być może najważniejszego i najtrudniejszego w całym życiu…
Rozdroża okazały się dla mnie pozytywnym zaskoczeniem. Muszę przyznać, że ta przez wielu krytykowana i kontrowersyjna warstwa teologiczno – filozoficzna, te wszystkie rozważania i dyskusje natury duchowej – które nota bene są swoistym wprowadzeniem do dalszej części powieści i niezbędne do jej zrozumienia – główny wątek wypadłby dość banalnie, sentymentalnie i łzawo, a tego nie cierpię. I choć fabuła nadal pozostaje raczej przewidywalna, kontekst metafizyczny przydaje jej głębi i autentyzmu, niweluje trywialność, czyni przesłanie bardziej wyrazistym i przekonującym.
Kilka użytych przez autora motywów trafiło do mnie szczególnie: rozmowy bohatera z Bogiem, czy też raczej z Trójcą Świętą, rozważania o Jego naturze, różnice między Prawdą a prawdziwym, podkreślenie uniwersalności idei Boga (wyrażające się w przedstawieniu Ducha Świętego jako starej Indianki i Boga Ojca jako małej dziewczynki, przekraczające różnice religijne, kulturowe, narodowościowe). Spodobały mi się użyte przez Younga metafory, które choć wyświechtane, niepozbawione są głębi: dusza jako ogród – zachwaszczony lub wypielęgnowany, motyw zmarłego dziecka uwięzionego w grobowcu wspomnień bohatera, spotkanie duszy z Jezusem, nawiedzanie, sposób, w jaki autor przedstawił duszę chłopca z zespołem Downa czy kobiety chorującej na Alzheimera – wszystkie one zyskują nowy wymiar, nie trącą banałem, nie brzmią wariacko czy obcesowo, lecz są piękne, wzruszające, trafiają wprost do serca, no i stanowią spójną całość z płaszczyzną filozoficzną. Oczywiście nie wszystkie pomysły Younga wypadły równie subtelnie i przekonująco – moim zdaniem walka Tony’ego z własnym Ego była zbyt dosłowna i spektakularna, jednak stanowi motyw, który wraz z pozostałymi układa się w zgrabną, dość wiarygodną całość – wewnętrzną przemianę bohatera, która może przychodzi odrobinę zbyt łatwo, ale może po prostu nastąpiła w odpowiednim momencie jego życia i stąd to wrażenie.
Bardzo przypadły mi również do gustu rozważania przesiąknięte metafizyką; nie wydumane, ale zaskakujące i piękne w swej prostocie, dotyczące fundamentalnych kwestii życia i śmierci, Boga i człowieka – ich wzajemnych relacji, wpływu cierpienia na życie człowieka, jego postrzeganie świata, siebie i bliźnich. Bogactwo poruszanej tematyki jest ogromne, a przy tym nie ma się wrażenia, że autor ją spłyca czy traktuje powierzchownie; to, co wydaje się truizmem czy komunałem, brzmi zadziwiająco świeżo, niepospolicie, przemyślanie.
Rozdroża to piękna, poetycka opowieść o ludzkich wyborach i ich konsekwencjach, o możliwości wewnętrznej przemiany w każdym momencie życia, duchowej wędrówce, która uzdrawia i leczy; o poszukiwaniu Prawdy, zagubieniu i samotności, wybaczeniu i nadziei, a przede wszystkim – miłości, w wymiarze boskim i ludzkim. To nie zbiór religijnych frazesów pełnych moralizatorskiego zadęcia, ale głębokie, przemyślane refleksje natury filozoficznej, podane przystępnie i w sposób, który skłania do analizy własnego życia, własnych pragnień, potrzeb, tęsknot, dokonania rachunku sumienia, pokonania własnych lęków, poznania i docenienia tego, co w życiu naprawdę ważne. To lektura idealna nie tylko na święta, gorąco polecam!
Autor: William Paul Young
Tytuł: Rozdroża
Tytuł oryginału: Crossroads
Tłumaczenie: Maria Frąc
Data wydania: listopad 2012
Wydawca: Nowa Proza
Liczba stron: 320
Wymiary: 125 x 195 mm
Okładka: miękka ze skrzydełkami
ISBN: 978-83-7534-066-2
Kategoria: proza zagraniczna
Autorka recenzji prowadzi bloga pod adresem: http://zwiedzamwszechswiat.blogspot.com/