Co takiego powinna posiadać dobra powieść sensacyjna? Wartką akcję, przekonujących bohaterów, zaskakujące fabularne rozwiązania i nienaganny styl pisarski? To na pewno. Do tej mieszanki można dodać jeszcze odrobinę wybuchów, szczyptę pościgów i szczodrą dawkę tajemnic. Jak do tego przepisu ma się nowa powieść Marcusa Sakeya Dwukrotna śmierć Daniela Hayesa? Przekonajcie się sami.

Mężczyzna budzi się na opustoszałej plaży. Jest nagi, zmarznięty i, co ważniejsze, nie pamięta zupełnie niczego. Widzi tylko piasek, ocean i samochód. W środku BMW znajduje ubrania, odrobinę whisky, którą prawie natychmiast wypija, dokumenty niejakiego Daniela Hayesa, a także broń, z której najprawdopodobniej strzelano. Mężczyzna postanawia więc, że od tej pory będzie myśleć o sobie jako o Danielu, człowieku mieszkającym w Malibu w stanie Kalifornia. Usilne próby przypomnienia sobie kim jest i jak znalazł się tak daleko od domu nie przynoszą żadnych rezultatów. Dopiero ujrzana w telewizji twarz serialowej aktorki budzi w nim pewne skojarzenia.

Niezaprzeczalnym plusem powieści Sakeya jest sprawna i bardzo przekonująca kreacja bohaterów – nie tylko tych głównych, ale również pobocznych. Daniel już od samego początku wzbudza w nas duże emocje. Kibicujemy mu, staramy się pomóc mu w rozgryzieniu zagadki i bezpiecznym dotarciu do domu. Główną przyczyną takiego stanu rzeczy jest stałe, acz nie nachalne, wtrącanie myśli bohatera. Doskonale orientujemy się w jakiej jest kondycji psychicznej, o czym myśli i jak miota się między nową rzeczywistością a przeszłością, której nie pamięta. Dzięki temu bardzo szybko zaczynamy utożsamiać się z tą postacią, a tym samym z łatwością wpadamy w emocjonalną pułapkę, którą zastawił na nas autor. Sprawy mają się bardzo podobnie w przypadku „tego złego”. To nie żaden psychopata z wielką dechą zakończoną gwoździem, lecz wyrachowany, wiecznie spokojny, a przez to tak przerażający i denerwujący typek, który zabiłby każdego bez mrugnięcia okiem w czasie krótszym niż wypowiedzenie nazwy Yoknapatawpha. To głównie dzięki tym dobrze dobranym i przekonującym postaciom Dwukrotną śmierć Daniela Hayesa czyta się tak sprawnie i przyjemnie.

W powieści Sakeya nie zabrakło także akcji. Jednak nie w tym tkwi prawdziwy sukces dobrej sensacji, lecz w odpowiednim rozmieszczeniu wydarzeń, by utrzymać czytelnika w ciągłym stanie napięcia. I to świetnie udało się autorowi, który na początku powieści posadził nas na szpilkach po to, by zdjąć nas z nich dopiero przy ostatnich słowach. Sakey świetnie operuje niepokojem (przede wszystkim za sprawą cierpiącego na amnezję Daniela), co sprawia, że każde jego zaskoczenie staje się naszym.

Co w takim razie nie gra w Dwukrotnej śmierci Daniela Hayesa? Przecież zawsze coś musi być nie tak, prawda? W tym przypadku jest to pewien zabieg autorski, który według mnie zaszedł odrobinę za daleko. Sakey wykorzystał w swojej powieści maskę scenariusza filmowego, nadając temu dodatkowego wymiaru poprzez prowadzenie akcji w Hollywood, miejsca znanego przede wszystkim z pięknych ciał, gorącego słońca i całej masy gwiazd wielkiego i małego ekranu. Lecz jednym jest prowadzenie książki na podobieństwo filmu, a drugim sprawienie, że każde wydarzenie wydaje się sztuczne i puste jak większość wydmuszek, jakimi są hollywoodzkie filmidła z gatunku ‘sensacja’. Pomysł był ciekawy, zwłaszcza gdy nadal miałam nadzieję, że kinowa maska spadnie z tej, bądź co bądź, przyzwoitej powieści. Jednak wyszło tak, jak zawsze. Chociaż widać, że Sakey stara się przybrać swoją książkę w jak największą liczbę zaskoczeń, nagłych zbiegów okoliczności i wydarzeń przytłaczających bohatera, to i tak wiemy, jak to wszystko się skończy. Nici z całego przedsięwzięcia, nici z niespodzianek. A wszystko przez ten nieszczęsny, kinowy zamysł, który nastraja nas na fale przewidywalnej produkcji sensacyjnej. Dlatego też damy się zaskoczyć raz, góra dwa, a dalej cała reszta potoczy się tak, jak się tego nauczyliśmy, oglądając filmy z Bruce’em Willisem. Mogło być dużo lepiej, fabuła mogła zaskakiwać, mogła wnieść coś ciekawego w świat prozy sensacyjnej. Niestety tak się nie stało, a Dwukrotna śmierć Daniela Hayesa, choć niezła, nie ma szans na bycie choćby dobrą.

Powieść Sakeya ma swoje momenty, tego odebrać jej nie można. Świetna kreacja postaci i kilka ciekawych wątków mogło przerodzić się w dobrą powieść sensacyjną. Wyszło nie najgorzej, ale także nie najlepiej. Ot, rozrywka na kilka wieczorów – przyjemna, lecz nie zachwycająca.

Autor: Marcus Sakey
Tytuł: Dwukrotna śmierć Daniela Hayesa
Data wydania: 24 lipca 2012
Tłumaczenie: Andrzej Jankowski
Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 412
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Gatunek: sensacja, kryminał