Bo cóż może być gorszego od śmierci, niż gdy nie można umrzeć? Gdy nie można umrzeć – trzeba żyć, czy też wegetować raczej, snując się po świecie niczym bezcielesna zjawa, z pustką w miejscu serca i tylko jednym pragnieniem w duszy: by choć przez chwilę przestać być sobą; zmierzając ku samozagładzie, bo nic innego już nie pozostało. Ludzkie wraki, sponiewierane psychicznie i emocjonalnie nie szukają ukojenia, lecz dążą do zatracenia, ciągnąc za sobą każdego, z kim postanowił zetknąć ich los. Jak żyć, kiedy istnienie jest otwartą, niezabliźnioną raną sprawiającą fizyczny ból? Kiedy sprowadza się ono do oczekiwania, aż zdradzieckie ciało wreszcie się podda, w końcu ulegnie?

Mała Koreanka June w czasie wojny traci wszystko: ojciec i starszy brat zostają wywiezieni wojskową ciężarówką w nieznanym kierunku, matka i siostra na jej oczach giną w eksplozji, młodsze rodzeństwo ginie gwałtowną śmiercią, a ona sama, w wieku zaledwie 11 lat, staje przed okrutnym dylematem moralnym, który ostatecznie niszczy jej dziecięcą niewinność: pozostać przy umierającym bracie w szczerym polu i tym samym skazać i siebie na śmierć czy też zostawić go, by konał w samotności, dogonić uciekający pociąg i uratować życie. Krańcowo wyczerpana June spotyka na swej drodze amerykańskiego żołnierza, z którym los połączy ją na zawsze.

Hector Brennan nie wstąpił do wojska z patriotycznych pobudek, lecz z masochistycznej potrzeby ukarania samego siebie, odpokutowania za śmierć ojca, za którą się nieustannie obwinia. Większość służby spędził, rejestrując zabitych żołnierzy i przygotowując ich ciała w różnym stadium rozkładu do pochówku. Po zakończeniu działań wojennych spotyka wycieńczoną, małą Koreankę, którą zabiera do sierocińca prowadzonego przez pastora Amesa Tannera. Losy June i Hectora splatają się tu z losami żony pastora, Sylvie, podobnie jak oni ofiary wojny. Ta córka amerykańskich misjonarzy nigdy nie uporała się z traumą, jaką wywołała w niej okrutna śmierć rodziców; wegetuje tylko, szukając ukojenia w narkotycznym nałogu.

Trójkę życiowych rozbitków, okaleczonych przez wojenne doświadczenia, pozbawionych zdolności odczuwania uczuć wyższych, których sens życia został zredukowany do zaspokajania prymitywnych żądz i instynktownej walki o przetrwanie, połączyła toksyczna więź; wikłają się w relacje, które boleśnie ich ranią, nie dają nic poza poczuciem winy, własnej klęski i pozorów normalności, a w rzeczywistości stanowią preludium samozagłady. Sylvie wplątuje się w romans z Hectorem, który zdaje sobie sprawę, że June o nim wie i tylko udaje łagodną i opiekuńczą, bo zależy jej na adopcji i wyjeździe do Stanów. June rzeczywiście marzy o wspólnym życiu z pastorostwem w Seattle, ale jednocześnie pożąda Sylvie, co z kolei jej zdaje się nie przeszkadzać. Wszyscy troje są od siebie uzależnieni, ich chore namiętności destrukcyjnie wpływają na każde z nich. To, co ich ze sobą łączy, jest równie ułomne i kalekie, jak oni sami.

Po 30 latach drogi June i Hectora schodzą się ponownie. Spotkanie to staje się bodźcem do wspomnień, bolesnych wyznań, ożywienia dawnych emocji, pretensji, urazów. Do rozdrapywania ran, które nie przyniesie ukojenia i w niczym nie pomoże, ale którego nie da się uniknąć.

Chang-Rae Lee zupełnie nie oszczędza czytelnika – podobnie jak swoich bohaterów, dla których nie ma już nadziei i za późno na odkupienie. I to wcale nie naturalistyczne, krwawe obrazy z bitewnych pól – istne wyzwanie dla ludzkiej wrażliwości – są najgorsze, ale świadomość nieodwracalnych krzywd wyrządzonych ocalonym: wypalenie emocjonalne, psychiczne okaleczenie, utrata sensu życia rzutująca na stosunki międzyludzkie, niszcząca więzi z najbliższymi, jakby wojenna trauma była zaraźliwa. Koszmarna wojenna rzeczywistość prowokuje trudne do wyobrażenia moralne dylematy, redukuje ludzką egzystencję do bezwzględnej walki o przetrwanie, zatraca empatię i wrażliwość, zaś jej pokłosiem jest skrajny egoizm pozbawiony jakichkolwiek skrupułów i sentymentów, nie oszczędzający nawet dziecięcej niewinności oraz pęd ku autodestrukcji przejawiający się w uzależniającej chęci zapomnienia za wszelką cenę. Ofiary wojny nie potrafią wyjść z jej zaklętego kręgu, ciągnąc za sobą każdego, kto miał nieszczęście znaleźć się w orbicie ich wpływów. Przyciągają się jak magnes – nie po to, by motywować się nawzajem do walki z traumą, lecz by nawzajem pogrążać się w zwielokrotnionym cierpieniu.

Kiedy ulegnę to wyjątkowo bolesna i trudna lektura. Jej wymowa jest złowieszcza i przygnębiająca; uświadamia, że dla naznaczonych piętnem wojny nie ma nadziei i ratunku. Są skazani na ponurą wegetację w nieustającym koszmarze tragicznych wspomnień, rozpamiętywanych krzywd, których nie da się naprawić, wyrównać czy zadośćuczynić, depresyjnej samotności, z której nie ma ucieczki, syzyfowych prób wygładzenia kantów własnego życia, które zawsze kończą się klęską oraz wiecznego oczekiwania, aż ostatnia, ledwo tląca się iskierka życia zamieni się w popiół.

Proza Chang-Rae Lee jest wyrazista, prosta i dosadna, pozbawiona poetyckich metafor i innych upiększeń, a przez to ukazująca prawdziwe oblicze wojny: nie bohaterskie i wyidealizowane, ale to najskrzętniej ukrywane i najbardziej odrażające, niosące wyłącznie śmierć i zniszczenie nie tylko w sensie dosłownym; czyniące niewyobrażalne spustoszenia w konstrukcji moralnej, emocjonalnej i psychicznej istoty ludzkiej, odsłaniające ciemną stronę naszej natury. Nie ma tu miejsca na nadzieję, otuchę czy pocieszenie, jest tylko naga, okrutna prawda. Taka jest też ta lektura – porażająca, wyrazista, pełna bólu, smutku i cierpienia. Nie jest łatwo się z nią zmierzyć, ale z pewnością warto jej ulec.

Autor: Chang-Rae Lee
Tytuł: Kiedy ulegnę
Wydawca: Świat Książki
Data wydania: marzec 2011
Liczba stron: 496
Wymiary: 145 x 205 mm
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
ISBN: 978-83-247-1925-9
Kategoria: proza zagraniczna

Autorka recenzji prowadzi bloga pod adresem: http://zwiedzamwszechswiat.blogspot.com/