Jako osoba, która prozą kryminalną nie znudzi się chyba nigdy, staram się sięgać po wydawnicze nowości, by ciągle poszerzać swój ogląd na współczesne utwory tego gatunku. Nie ukrywam jednak, że ostatnio upodobałam sobie te kryminały, które wydawane są w mroźnych krajach skandynawskich. Nie tak dawno temu, gdyż 15 października, ukazała się kolejna powieść, której jako ogromna fanka gatunku po prostu nie mogłam sobie odmówić. Mowa o Złudzeniu Thomasa Eriksona, jego debiutanckiej książce, która spotkała się z ogromnym zainteresowaniem szwedzkich czytelników. Jak książka spisze się na polskim rynku?

Na seminarium prowadzonym przez behawiorystę Alexa Kinga dochodzi do morderstwa. Jeden z najbogatszych i najbardziej znienawidzonych ludzi w Szwecji zostaje zastrzelony z karabinu snajperskiego. Alex, jako ostatnia osoba, która widziała twarz ofiary zanim ta zmieniła się w krwawą maskę, posłusznie odpowiada na pytania policji, jednak jego pomoc na niewiele się zdaje – zabójca nie zostawia po sobie żadnych śladów oprócz… broni. W tym samym czasie dziennikarz Fredrik Hallmark, brat komisarza policji, mierzy się z nowym zleceniem. Jego zadaniem jest napisanie biografii mężczyzny, który nie jest zbyt skory do opowiadania o swoim życiu.

W powieści Eriksona dominują przede wszystkim dwie kwestie – charyzmatyczny główny bohater i fabuła, która mimo braku zawiłości nieraz zaskoczy czytelnika. Zacznijmy od punktu pierwszego.

Alex King, behawiorysta i trener liderów, zajmuje się dokładnie tym, co w swoim życiu robi autor powieści. Nic więc dziwnego, że Erikson wie o czym pisze. Nie wysysa teorii z palca, a także tworzy autentycznego i przekonującego bohatera, którego psychologiczne rysy zaznacza w sposób delikatny acz  bardzo sugestywny. Wiemy więc, że King świetnie zna się na ludziach, z łatwością przewiduje ich zachowania, a także wie kiedy i co powiedzieć, aby uzyskać upragniony efekt. Jednak, jak nietrudno się domyślić, sam nie należy do najszczęśliwszych osób. Chociaż Erikson nie zrobił z niego alkoholika-rozwodnika (i chwała mu za to), to jednak King posiada to typowe dla postaci z powieści kryminalnych piętno, jakim jest samotność, problemy z okazywaniem uczuć i oczywiście tajemnica z przeszłości, którą prawdopodobnie poznamy przy następnym spotkaniu z tym uroczym człowiekiem. Bo tego właśnie Kingowi odmówić nie możemy – uroku, charyzmy i czegoś, co zdefiniować można tylko za pomocą niezbyt precyzyjnego określenia „to coś”. Alex King to przeurocza postać, która potrafi pokazać się z każdej strony, zarówno tej ironicznej jak i przyjaznej i pomocnej. I niewątpliwie to on jest jedną z najmocniejszych stron Złudzenia. Czytelnik z łatwością go pokocha i nie będzie mógł doczekać się kolejnej powieści z tym bohaterem w roli głównej.

Kolejnym dominującym punktem powieści jest fabuła. Chociaż brak tu większych zwrotów akcji, to jednak wyszło to historii na dobre. Nietrudno jest przecież wymyślić wiele spektakularnych i skomplikowanych sytuacji, trudno jest połączyć je w logiczną całość. W Złudzeniu logika nie szwankuje, a przy powieści debiutanckiej już to jest wystarczającym powodem, aby sięgnąć po daną książkę. Erikson zafundował nam więc porządną powieść kryminalną, która punkt po punkcie układa się w obraz szwedzkiego świata przestępczego. Dodatkowym plusem powieści jest prowadzenie dwóch równie ważnych narracji – mowa o tej dotyczącej morderstw, skupiającej przede wszystkim postać Alexa oraz inspektor Niny Mander, a także tej, w której głównym bohaterem jest Fredrik. Obie opowieści oprócz tego, że w kulminacyjnym punkcie łączą się w całość, charakteryzują się ogromną dbałością o szczegóły. Erikson nie poszedł na łatwiznę i pokazał ważność obu części, każdą z nich pisząc równie dobrze i z równie dużym zaangażowaniem. Jednakże, chociaż fabuła skonstruowana jest poprawnie i wciągająco, nie da się nie zauważyć, że autor momentami za dużo wyjaśnia, za dużo dopowiada, przez co bardzo szybko domyślamy się o co chodzi i co stanie się za chwilę. Gdyby nie ten mankament na pewno dużo lepiej czytałoby się Złudzenie.

Jest w tej powieści jednak coś, na co prawdopodobnie większość z Was nie zwróci uwagi, a co mnie dość poważnie zawiodło. Mówi się, że kochamy skandynawskie kryminały głównie ze względu na niepowtarzalny, zimny i mroczny klimat. I jest w tym dużo prawdy. Chociaż Złudzenie jest książką napisaną przez szwedzkiego autora, to nie ma w sobie nic, co nazwać moglibyśmy mrocznym klimatem. Tutaj on objawia się raczej w brutalności przestępców, którą Erikson nie epatuje, jednak zwraca na nią uwagę. Głównie przez to jego kryminał do bólu przypomina mi powieść amerykańską, która zwykle nie potrafi operować atmosferą, wywołując u czytelnika ciarki na całym ciele.

Złudzenie Eriksona nie należy do arcydzieł prozy kryminalnej, jednak trudno odmówić jej wielu zalet, które sprawiają, że powieść na pewno przypadnie Wam do gustu. Jestem przekonana, że gdy w księgarniach pojawi się kolejna część serii z Alexem Kingiem, to i ja sięgnę po nią bez zastanowienia.

Tytuł: Złudzenie
Autor: Thomas Erikson
Data wydania: 15 października 2012
Wydawca: Wydawnictwo Rea
Tłumacznie: Ewa Wojciechowska
Liczba stron: 576
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Gatunek: kryminał, sensacja, thriller