Urodzeni w niemieckiej mieścinie Bad Endorf bliźniacy Manfried i Hegel stanowią skondensowaną mieszankę najbardziej nikczemnych ludzkich cech – starannie selekcjonowanych przez pokolenia – zamkniętych w równie odrażającej postaci. Kontynuując długą rodzinną tradycję, utrzymywali się z okradania grobów, bezlitośnie mordując każdego, kto stanął im na drodze. Tropem rodzinnej legendy podróżują do Giptu – krainy niewiernych na Wschodzie, gdzie wielkie grobowce kryją nieprzebrane skarby, które tylko czekają na potomków Grossbartów. Szlak ich wędrówki znaczą liczne trupy począwszy od nieszczęsnej rodziny wieśniaka Heinricha (który oskarżył ich niegdyś o kradzież rzepy), na której mszczą się w tyleż okrutny, co spektakularny sposób. Bracia napotykają na swej drodze wyjątkowo paskudną wiedźmę, która poprzysięga im zemstę, rozprawiają się z gangiem Przydrożnych Papieży, śmiertelnie niebezpieczną syreną i demonem zarazy, który, nawiasem mówiąc, napędził im niezłego stracha. Klątwa czarownicy podąża jednak ich śladem, i to mimo wiary w nieustającą opiekę Maryi, której czują się wysłannikami i wykonawcami Jej woli.
Smutna historia braci Grossbart wymyka się wszelkim konwencjom. Choć wedle słów autora jest stylizowana na średniowieczny przekaz – co rzeczywiście da się zauważyć w starannie kreowanym obrazie świata zaludnianego przez fantastyczne stwory, groźne czarownice i demony, sposobie ich przedstawiania oraz powszechnym rozumieniu skomplikowanych kwestii filozoficzno – teologicznych – pewne jej aspekty przywodzą na myśl powieść łotrzykowską w stylu przygód Sowizdrzała, choć w karykaturalnej, turpistycznej formie. Klimat powieści kojarzy się z mrocznym, posępnym nastrojem charakterystycznym dla baśni braci Grimm, ale i to nie wszystko. Mam wrażenie, że autor stworzył swój własny, oryginalny styl wzbogacając tę wybuchową mieszankę garścią czarnego humoru balansującego nieraz na granicy dobrego smaku oraz elementami typowo współczesnymi, które najczęściej przejawiają się w filozofowaniu bohaterów:
Dlaczego się rodzimy, skoro umrzemy? Dlaczego istnieje piekło, skoro Maryja nas miłuje? Jeżeli my są niewolnikami boskiego planu, to po ch… wolna wola? Jaka to próba, jeśli wynik jest z góry wiadomy, a potem fałszywe zdziwienie, gdy jakiś złamas się wy…?
Trzeba przyznać, że ta dość karkołomna mieszanka średniowiecznego i współczesnego światopoglądu i wynikający z niej kontrast, wulgaryzmy i wyrafinowane bluźnierstwa wplecione w poważne i pozornie logiczne filozoficzne dysputy (moim ulubionym jest przekonanie braci, że Maryja została zgwałcona przez Boga i zadbała o to, by syn Pana był pochlipującym, pierdołowatym, najpodlejszym tchórzem tysiąclecia) tworzą wybitnie obrazoburczy, kontrowersyjny, ale zarazem niezwykle barwny i błyskotliwy melanż, któremu nie sposób się oprzeć. Z pewnością w równej mierze będzie on fascynował, jak i odrzucał czytelnika, nie można pozostać nań obojętnym. Ja sama nie mogę dokładnie określić moich odczuć, doceniam jednak oryginalność i błyskotliwość autora; ważne jest także i to, że nie widzę tu chęci szokowania za wszelką cenę, czego nie cierpię – autor czyni to jakby mimochodem, przy okazji, przywodząc skojarzenia z królewskim błaznem.
Zdaję sobie sprawę, że powieść Bullingtona nie każdemu czytelnikowi przypadnie do gustu; antypatyczni bohaterowie nie wykazujący w najmniejszym nawet stopniu typowych ludzkich odruchów to nie jedyna niespodzianka, jaką przygotował dla nas autor. Prawdę mówiąc cały świat przedstawiony unurzany jest w ohydzie – nie ma tu żadnych pozytywnych postaci, z którymi można by się identyfikować (co pozwala zachować bezpieczny dystans wrażliwszym czytelnikom), wszystko jest skażone brzydotą tak zewnętrzną, jak i duchową. Turpizm w najczystszym wydaniu! Próżno tu szukać doznań estetycznych i wytchnienia – ostrzeżenie umieszczone na okładce książki jest jak najbardziej uzasadnione – ale poszukiwacze mocnych wrażeń i oryginalnej, trudnej do zdefiniowania i jednoznacznego zaklasyfikowania literatury powinni być usatysfakcjonowani.
Oczywiście nietrudno dostrzec, że jest to literacki debiut i że autor intensywnie poszukuje własnej artystycznej drogi, żonglując konwencjami i eksperymentując środkami wyrazu, jednak jestem zdania, że potencjał, jaki ujawnił się w tej powieści, dobrze rokuje na przyszłość. Mam szczerą i głęboką nadzieję, że go nie zaprzepaści.
Moja ocena: 4/5
Autor: Jesse Bullington
Tytuł: Smutna historia braci Grossbart
Wydawca: Mag
Data wydania: 2012
Liczba stron: 383
Okładka: twarda
Gatunek: fantastyka, fantasy, historyczna
Autorka recenzji prowadzi literackiego bloga Zwiedzamwszechswiat.blogspot.com.