Wendy zaginęła. To wiemy na pewno. Wiemy też nasz główny bohater, Harry, poznał ją tuż za rogiem. Jednak sama zaginiona wydaje się być raczej majakiem z jakiegoś dziwnego snu, niż osobą z krwi i kości. Co chwila pada magiczne pytanie: Gdzie jest Wendy? Lecz tego nie wie ani Harry, ani Baltazar Złota Rączka, czy nieprzyjemnie wyglądający komisarz Alondra. Czy możliwe jest, że Wendy została zamordowana przez grasującego po mieście seryjnego mordercę o uroczym pseudonimie Wilkołak?
Pamiętnik Wendy to proza dziwna – to słowo chyba najlepiej oddaje charakter minipowieści poetki Eny Kielskiej. Powieść również nie jest najfortunniejszym określeniem tego utworu, gdyż bliżej mu raczej do krótkich, urywanych notek z pamiętnika niespokojnego pisarza. To chyba właśnie przeważa w utworze Kielskiej – niepokój. O Wendy, o teraźniejszość i przeszłość, o samego siebie. Z umieszczonych w głównym nurcie wydarzeń reminiscencji dowiadujemy się, że dzieciństwo Harry’ego nie należało do najszczęśliwszych. Gościła w nim nie tylko bieda, ale także alkohol, wlewający się w gardło wiecznie niezaspokojonego ojca. Nic więc dziwnego, że Harry ma ciągotki do fantazjowania i teoretyzowania. Chaotyczne myśli nabierają coraz więcej absurdu i psychodeliczności. W jego życiu pojawiają się uzbrojeni po zęby funkcjonariusze Specjalnych Służb Kontroli Obywateli, mordercze pająki rozprzestrzeniające się po mieście, a także komisarz, który o wszelkie zło na świecie obwinia właśnie jego. A na dodatek cały czas nikt nie wie, gdzie jest Wendy. Czy to życie opisuje Kielska, czy raczej chory sen, który nie wie w jakim momencie ma się skończyć?
Pamiętnik Wendy porównuje się z prozą Bruno Schulza. Ja jednak poszłabym w tych zestawieniach w zupełnie inną stronę. Utwór Kielskiej, tak jak poezja, ma w sobie wiele ze sztuk plastycznych. I może to kobieta o twarzy ptaka tak silnie przywodzi mi na myśl Piekło Hieronima Boscha, a może po prostu zauważam w tej powieści ogromną samoświadomość i drobiazgowość, która tak wyraźna jest właśnie w dziełach tego artysty. Mogłabym oczywiście odwoływać się także do Witkacego, czy Gombrowicza jako geniuszy groteski w literaturze, lecz to właśnie skojarzenie z Boschem było najsilniejsze.
Więc co w tym utworze sprawia, że trudno było mi zebrać myśli i napisać recenzję? Nadal nie jestem tego pewna. Pamiętnik Wendy przeczytałam w około godzinę i wiem, że już do niego nie wrócę, aczkolwiek nie ukrywam, że zostałam nim zaintrygowana. Chociaż autorka na sam koniec dała nam do zrozumienia, o co tak naprawdę chodziło, pozostaje cała masa zawiłości, na które chyba nie mam siły. W tym utworze otrzymujemy bowiem nie tylko opowieść quazi-kryminalną, ale przede wszystkim społeczną satyrę, pod którą gdzieś głęboko kryje się moralitet. Prawdopodobnie musiałabym przeczytać Pamiętnik Wendy jeszcze nie jeden raz, by w pełni zrozumieć zamysł autorki. Lecz zachęty z jej strony starczyło na to, by zainteresować mnie tylko krótkotrwale, na czas czytania i może kilka chwil po zakończeniu lektury. Zabrakło jednej iskierki, która sprawiłaby, że Pamiętnik Wendy stałby się czymś więcej niż tylko narkotycznym snem.
Powieść Eny Kielskiej traktuję jako interesujące doświadczenie, które warto było przeżyć. Z ciekawości, lub zwyklej chęci poznania. Polecam, bo chociaż Pamiętnik Wendy jest niewielką książeczką, warto mieć ją na swojej półce.
Tytuł: Pamiętnik Wendy
Autor: Ena Kielska
Wydawnictwo: Wydawnictwo internetowe e-bookowo.pl
Liczba stron: 78
Oprawa: miękka
Gatunek: kryminał, minipowieść