Vissi d’arte, vissi d’amore
Kiedy Patti Smith żegnała Roberta Mapplethorpe’a wokół niej brzmiała aria Toscy Vissi d’arte. Był rok 1989 i Robert Mapplethorpe umarł poprzedniej nocy na AIDS w szpitalu. W ciągu całego czasu jaki upłynął od tego lata w 1967 kiedy się poznali Patti Smith napisała dla niego wiele wierszy i piosenek. Później napisała też Poniedziałkowe dzieci – elegię dla przyjaciela.

Zaczyna się prawie jak beatnikowa love story. Zupełnie niepozornie. Dwudziestoletnia Patti Smith przybywa do Nowego Jorku bez grosza przy duszy w poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi. Znajduje je dzięki perskiemu naszyjnikowi, który sprzedaje pewnego dnia Robertowi Mapplethorpe, całemu w lokach i naszyjnikach. Latem 1967 roku spotykają się dwie wrażliwe dusze: poetka i fotograf. Ona będzie pisać wiersze i biografię Rimbauda, on będzie dekorował ich pokój niezwykłymi instalacjami. Razem będą tworzyć rysunki, szukać pracy, głodować i wędrować po Nowym Jorku od Coney Island po Czterdziestą Drugą Ulicę. W końcu on zrobi jej zdjęcie na okładkę płyty Horses.

Smith opisuje nie tylko swoje głębokie zauroczenie Robertem  Mapplethorpe – dając wgląd niezwykle uczciwy w jego eksperymenty natury wszelakiej: jego poszukiwanie własnej tożsamości, odkrywanie fotografii i dojrzewanie do odkrywania ekstremów ludzkiej seksualności w fotograficznym portrecie. Mapplethorpe jest w tej książce przewodnikiem i katalizatorem zmian. Jest też jej dobrym i złym duchem. W nim, jak w lustrze widzimy przemiany samej narratorki. Ta bliźniaczość jest niezwykła. Narkotyczna, destrukcyjna i oczyszczająca zarazem.

Poniedziałkowe dzieci to również żywy i barwny obraz lata miłości i lata grozy – opis wydarzeń, ludzi i emocji obejmujący czas między śmiercią Coltrane’a  a śmiercią Andy Warhola. Przez opowieść Smith o „zwykłych dzieciakach” przewija się cała bohema przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych zamieszkująca i pomieszkująca w Hotelu Chelsea i imprezująca w Le Quixote czy w Kansas City. Smith opisuje bez szczególnego zadęcia swoje spotkania czy to z Janis Joplin (płaczącą po kolejnym rozstaniu z kochankiem), Jimmym Hendrixem (na schodach jego studia nagrań) czy z Alenem Ginsbergiem (w hotelu Chelsea rozmawiali o poezji). Wspomina o nich są podszyte nostalgią, poczuciem przemijania i szacunku dla szansy, którą się dostało. Historie są opowiedziane bez zbędnych ozdobników, bez szczególnych peanów na cześć czy retuszowania wad, słabości czy do narkotyków, czy do ekstremalnych zachowań. Dominuje w nich motyw oddania sztuce i ceny jaką trzeba zapłacić za tworzenie, który sprawia, że opis postaci jest opisem przede wszystkim tego, jakimi byli oni artystami, i jak tworzyli to wszystko, co zachwyca po dziś dzień. W opowieści Patti Smith uderza przede wszystkim naturalność i prostota – prostota w doborze słów, prostota wyrażania myśli – prostota, która uczłowiecza półbogów. To sprawia, że całe Poniedziałkowe dzieci brzmią jak pełna szczerego przywiązania elegia dla tych wszystkich, którzy odeszli. Ale też poniekąd jest to elegia dla miejsca i czasu. Bo gwiazda pod którą dwudziestoletni Patti i Robert się spotkali, nie była jedynie niebieska, jak wspólnie ustalili, ale była też gwiazdą świecącą nad Nowym Jorkiem lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Wtedy nie było rzeczy niemożliwych.

Autorka: Patti Smith
Tytuł: Poniedziałkowe dzieci
Tytuł oryginalny: Just Kids
Premiera: wrzesień 2012
Wydawca: Wydawictwo Czarne
Tłumaczenie: Robert Sudół
Liczba stron: 296
Format: 133 mm x 215 mm
ISBN: 978-83-7536-446-0
Gatunek: wspomnienia