Paryż – Manhattan to debiut francuskiej reżyserki, Sophie Lellouche, mocno inspirowany dorobkiem Woody’ego Allena i pobłogosławiony przez nowojorskiego mistrza. Dla mnie była to rekomendacja, mimo że jego ostatni film, Zakochani w Rzymie, nieco mnie rozczarował. Pomysł na tę komedię romantyczną wydał mi się uroczy – oto mamy bohaterkę, która uważa Allena za swego mentora, odkąd w wieku piętnastu lat widziała jego pierwszy film. Dziś jest już po trzydziestce, ale w jej sypialni wciąż ścianę zdobi wielki plakat amerykańskiego reżysera, który do niej… mówi. A dokładniej – odpowiada na jej pytania i rozterki cytatami z filmów Woody’ego Allena. To naprawdę bardzo allenowski i ciekawy motyw, który filmowi liczę na plus.
Główną bohaterką jest Alice (Alice Taglioni), farmaceutka, singielka, która dotąd nie znalazła miłości swojego życia… Lub może raczej poznała ją przed laty, ale ostatecznie miłość ta wybrała jej siostrę Hélène (Marine Delterme). Nasza bohaterka wysoko stawia mężczyznom poprzeczkę, jest bezkompromisowa i szczera do bólu. Mimo oporu córki, jej ojciec nie ustaje w wysiłkach szukania dla niej kandydata na męża, pomaga mu w tym szwagier, umawiający Alice z kolejnymi swoimi kolegami. I choć dziewczyna już od dawna go nie kocha, jakoś nie potrafi znaleźć wspólnego języka z żadnym z kandydatów… Do dnia, w którym poznaje Vincenta (Yannick Soulier) – przystojnego, szarmanckiego, bogatego i, co najważniejsze, dzielącego z nią pasje. Ich związek rozwija się w najlepsze, podczas gdy Alice coraz bardziej zaprzyjaźnia się z nieco ekscentrycznym i bezpośrednim specjalistą od alarmów, Victorem (Patrick Bruel)… W tle śledzimy perypetie innych członków rodziny Alice, którzy mają przed sobą różne sekrety oraz poznajemy resocjalizacyjny i terapeutyczny wpływ filmów Allena.
Nie potrafię wyjaśnić, dlaczego niektórzy recenzenci piszą, że reżyserka Sophie Lellouche zrobiła bardziej allenowski film od samego Allena (Filmweb). Mam wrażenie, że to jakiś żart. Paryż – Manhattan inspiruje się kinem Allena i Amelią (jakkolwiek trudne do pogodzenia może się to wydawać), ale ani z jednego, ani z drugiego nie bierze tego, co najlepsze. W efekcie otrzymujemy film pozbawiony wyrazu, naiwny, w którym zdecydowanie czegoś brak. Dowcip jest niby w stylu Allena, w końcu plakat wygłasza kwestie z jego filmów, ale kiedy tylko znika z kadru, robi się poważnie i banalnie – z wyjątkiem nielicznych scen z udziałem ojca Alice, praktykującego Żyda (Michel Aumont) czy Victora, któremu zdarza się czasem celna riposta i który faktycznie ma w sobie dużo „typowego francuskiego uroku”. Niby w rodzinie Alice pojawiają się problemy, ale potraktowano je powierzchownie, płytko, nie domknięto wątków. Niby Alice wikła się w trójkąt miłosny, ale ostatecznie brakuje chemii zarówno w jej związku z Vincentem, jak i w relacji z Victorem. Niby bohaterka zmienia swoje życie, ale zmiana ta jest znów – płytka i nieprzekonująca. Niby jest osobą twardo stąpającą po ziemi, ale wierzy, że jeśli dorosły facet zajmujący się napadami z bronią obejrzy film Allena, zmieni swoje życie… Niestety, Alice jako skrzyżowanie szekspirowskiej Złośnicy i Amelii mnie nie przekonała, choć wzbudziła moją sympatię.
Najtrudniej jest pisać recenzje filmów przeciętnych. Tak jest właśnie w tym wypadku. Dziełu Lellouche mogłabym zarzucić sporo, ale są to zarzuty niezbyt silne. Ogólnie rzecz biorąc, film jest bowiem sympatyczny, ciepły, krzepiący, zabawny. Drażni mnie jednak to, że można go było zrobić przynajmniej dwa razy lepiej; mógł to być świetny film, gdyby miał więcej charakteru. Gdyby dowcip był w nim bardziej cięty, a charaktery postaci i relacje między nimi – zarysowane bardziej wyraziście. Jako komedia romantyczna Paryż – Manhattan wypada nieźle, ale nie sądzę, żeby zaspokoił apetyty wielbicielek i wielbicieli Allena. Niestety, jest to także film, który bardzo niewiele wnosi. Wnoszenie czegokolwiek nie jest, oczywiście, obligatoryjne dla komedii romantycznych, ale już dla filmów Allena – raczej tak i tu mamy kolejny powód, by nie uważać tego obrazu za „bardziej allenowski”. Obejrzałam Paryż – Manhattan i czuję, że dłużej jak kilka dni nie będę go pamiętać. To także wyraźnie odróżnia go od filmów Allena. A na koniec muszę jeszcze napisać, że nie pojmuję, jak można zrobić film, którego akcja dzieje się w Paryżu i niemal zupełnie nie pokazać słynnego miasta zakochanych. To naprawdę zdumiewające, że Allan zaprezentował Paryż w O północy w Paryżu znacznie, znacznie lepiej, niż rodowita Francuzka.
Czy warto iść do kina? Odpowiem: można. Paryż – Manhattan nie jest filmem złym, ale też nie zachwyca i jeśli iść do kina – to z takim właśnie nastawieniem. To jednak nie jest Allen, choć zważywszy fakt, że to debiut, trzeba przyznać twórczyni filmu, że ma potencjał.
Moja ocena: 6,5/10
{youtube}9Flp7Szwzus{/youtube}
Tytuł polski: Paryż – Manhattan
Tytuł oryginału: Paris Manhattan
Reżyseria: Sophie Lellouche
Scenariusz: Sophie Lellouche
Rok produkcji: 2012
Premiera kinowa: 5 października 2012
Gatunek: komedia, pomans
Kraj produkcji: Francja
Czas trwania: 77 min
Przedział wiekowy: od 12 lat