Marcin Przybyłek i Fabryka Słów okazali się bardzo ludzcy – nie kazali nam za długo czekać na drugi tom najnowszej powieści o Torkilu Aymorze, słynnym gamedecu. Dzięki temu już w drugiej połowie września mogliśmy podjąć na nowo lekturę przygód „gierczanego detektywa”, których opis autor urywa w pierwszym tomie w wyjątkowo emocjonującym, wręcz dramatycznym momencie. Jak udał się drugi tom?

Dopiero lektura drugiej księgi Czasu silnych istot pozwala spojrzeć na całość powieści i dokonać pełnej oceny – to, co w przypadku pierwszego tomu mogło budzić wątpliwości, tutaj zostaje wyjaśnione i uzasadnione w sposób zdecydowanie korzystny. Z tej perspektywy widać, że całość utworu została dobrze przemyślana i zamknięta w konstrukcji spójnej, choć zbudowanej z wielu różnorodnych elementów.

Podobnie jak w części pierwszej mamy tu charakterystyczną, urywaną narrację, przeplataną rozmaitymi fragmentami prozy tylko pośrednio odnoszącymi się do bieżącej akcji, ale za to budującymi złożony obraz (bardzo bogatego) świata powieści czy wprowadzającymi wątki filozoficzne. Mamy tu więc fragmenty zapisów snów Torkila czy archiwów Imperium. Język powieści jest żywy i przystępny, choć sporo w niej specjalistycznych terminów związanych z technologią czy organizacją świata społecznego – ich wyjaśnienia znajdujemy w indeksie na końcu książki. Opowieść często zmienia narratora, który raz objawia się w trzeciej osobie, obejmując akcję z szerokiej perspektywy, by po chwili snuć narrację pierwszoosobową, opisując zdarzenia z punktu widzenia Torkila lub innych postaci, również jego wrogów. Nie sprawia to jednak wrażenia bałaganu, ale urozmaica lekturę; kolejne fragmenty następują po sobie w logiczny sposób, choć czasem powiązanie niektórych informacji może być dla czytelnika wyzwaniem. Jedynym fragmentem, w który wkrada się nieporządek czy wręcz chaos, jest samo zakończenie powieści, w którym, nawet przy bardzo uważnej lekturze, niełatwo się połapać; jest to jednak ledwie procent, o ile nie promil całej treści. Książkę zamyka zaskakujący Epilog.

Nie mogę zbyt wiele napisać o fabule, mam bowiem na względzie dobro osób, które jeszcze nie sięgnęły po część pierwszą i nie chcę im psuć lektury (zresztą, jeśli ktoś już sięgnął po pierwszy tom, z dużym prawdopodobieństwem chwyci też kolejny i bez mojego recenzowania). Napiszę jednak, że Imperium ludzkości, WayEmpire, którego Torkil jest Ranem (elitarnym wojskowym) znalazło się w bardzo trudnym położeniu i musi stawić czoła wielkiemu niebezpieczeństwu. Wróg złożony z armii bezwzględnych Unithirów jest liczny, zdeterminowany i żądny krwi, Imperium chwieje się, ale ma także swoje asy w rękawie. Czy okażą się wystarczające?

Nasz bohater, Torkil Aymore, będzie miał w tym starciu swoją niebagatelną rolę, w czym pomocne będą zarówno jego umiejętności oraz silny charakter, jak i ogromne możliwości, jakie daje mu zaawansowana technologia, opisana przez Przybyłka szczegółowo i z rozmachem, podobnie jak cały świat powieści (więcej na ten temat przeczytacie w mojej recenzji księgi pierwszej). Powieść przesycona jest wartką akcją pełną niespodzianek, zwrotów i dobrze zbudowanego, konsekwentnie podsycanego napięcia. Wrażenie robią opisy pościgów, pojedynków i bitew, plastyczne i dynamiczne. „Dynamika” to zresztą jedno ze słów – kluczy, którymi opisać można akcję całej książki.

Na szczęście autor koncentruje się nie tylko na sprawnym opisie akcji, ale także wplata – co charakterystyczne dla jego twórczości – wątki filozoficzne czy psychologiczne. Przemyca do opowieści odrobinę refleksji, tylko na chwilę zwalniając tempo i wzbogacając treść książki – także nawiązaniami do problemów nękających świat współczesny. Sprawnie też kreśli portrety bohaterów, wkłada im w usta realistyczne, nierzadko błyskotliwe dialogi, tylko czasami wpadając w patos.

Podsumowując, muszę przyznać, że druga księga Czasu silnych istot przewyższa oczekiwania – zachowuje wszystkie zalety pierwszego tomu, unikając (nielicznych) jego wad. Dopracowana i monumentalna wizja świata przyszłości została sprawnie połączona z wartką akcją, a wszystko to przedstawiono w przemyślanej i oryginalnej formie postmodernistycznego patchworku. Niewiele dobrego s-f publikują współcześni polscy autorzy, ale jednym z tych nielicznych jest właśnie Marcin Przybyłek. Czas silnych istot polecam fanom i fankom tzw. hard s-f; także tym, którzy nie znają poprzednich książek autora – przygodę z GamedecVerse z powodzeniem zacząć można od pierwszego tomu tej właśnie powieści. Powieść niewątpliwie co najmniej zadowoli także dotychczasowych czytelników cyklu.

Recenzję tomu pierwszego przeczytasz TUTAJ.

Tytuł: Gamedec. Czas silnych istot. Księga 02
Cykl: Gamedec
Seria: Asy polskiej fantastyki
Autor: Marcin Przybyłek
Wydawca: Fabryka Słów
Data wydania: 21 września 2012
ISBN-13: 978-83-7574-876-5
Oprawa: miękka
Wymiary: 125x195mm
Kategoria: fantastyka, s-f