Z czym kojarzy się Wam Johannesburg? Gorąca, uboga Afryka, kolonializm, koszmar apartheidu, wielki Nelson Mandela sportretowany m. in. przez Eastwooda w Invictusie, Dystrykt 9 – poruszający film s-f opowiadający o nowym obliczu dyskryminacji rasowej? Mimo upływu lat, apartheid nadal jest żywym widmem krążącym nad RPA, przypominającym o koszmarze, jaki mogą sobie wzajemnie zgotować ludzie w imię podziałów rasowych. Lauren Beukes bogato czerpie z tej wątpliwej spuścizny, czyniąc to w bardzo oryginalny i pomysłowy sposób. W tej książce zresztą wiele elementów jest właśnie oryginalnych i pomysłowych…
Akcja powieści rozgrywa się współcześnie, jednak w alternatywnej rzeczywistości. Dynamiczne, plastyczne opisy i sugestywne oddanie klimatu miasta pełnego kontrastów sprawiają, że można dosłownie „zobaczyć” to, co opisuje autorka – jej styl silnie oddziałuje na wyobraźnię. Johannesburg jest w tej wizji nowoczesnym, tętniącym życiem miastem, w którym niemal obok siebie leżą getta biedy i strefy luksusu. Miejscem, gdzie współistnieje nowoczesna technologia, wielki świat biznesu oraz półświatek pełen płotek i rekinów a także… parających się magią sangomów, czyli szamanów znających metody uzdrawiania… i mających inne przydatne umiejętności. W tym świecie żyje Zinzi December i jej Leniwiec – nierozłączni, główni bohaterowie opowieści. Nierozłączni za sprawą magii – Zinzi jest zanimalizowana; pogardliwie zwana zooluską, należy do nowej kategorii ludzi zepchniętych na społeczny margines, pogardzanych za obecność towarzyszącego im zwierzęcia, które jest materialnym dowodem ich grzechu.
Niegdyś była cenioną dziennikarką, ale to było w poprzednim życiu. Zanim pojawił się Leniwiec. Zanim popełniła swój największy błąd. Teraz, wszędzie niosąc ze sobą Leniwca, stała się ekspertką od poszukiwania zaginionych przedmiotów – za sprawą swego „daru” (shavi), a także oszustką internetową. Trafiła do slumsów, mieszka w zdewastowanej ruderze, zdecydowana większość jej znajomych także ma jakiegoś zwierza i z całą pewnością nie płaci podatków. Jednocześnie Zinzi jest twarda, zaradna, inteligentna i wyszczekana; z miejsca wzbudziła moją sympatię, podobnie jak Leniwiec, który zdaje się mieć duszę, a sceny z jego udziałem wprowadzają do opowieści barwną nutkę humoru.
W efekcie nieoczekiwanego splotu wydarzeń nasza bohaterka dostaje całkiem niecodzienne zlecenie od popularnego producenta muzycznego – zamiast szukać czegoś ma znaleźć kogoś, stawka zaś jest wysoka – być może uda się jej zacząć nowe życie. Zinzi podejmuje się zadania, które będzie musiała wypełnić, korzystając przede wszystkim ze sprytu, inteligencji i doświadczenia, choć czasem pomoże jej także odrobina niepokojącej, szamańskiej magii…
Głównym wątkiem powieści jest zagadka kryminalna. Jak to często bywa, początkowo wszystko wygląda dość zwyczajnie, jednak okazuje się, że istnieje drugie dno… Wątki splatają się powoli, ale konsekwentnie, w miarę rozwoju sytuacji wszystko staje się coraz bardziej zrozumiałe – aż do dynamicznego, zaskakującego zakończenia (Zoo City to znakomity materiał na film). Bywa, że „niezbyt istotne” fakty okazują się ważnym elementem układanki, stąd warto czytać książkę uważnie. Równolegle mamy także, zajmujący nieco mniej miejsca, wątek pogmatwanego życia osobistego Zinzi. Nie ma w nim ani odrobiny lukru, jest za to dużo psychologicznego prawdopodobieństwa, dokonywania trudnych wyborów, fatalnych pomyłek i słusznych decyzji. Oba wątki wciągają, angażują czytelnika i prowadzą do wcale nieoczywistego zakończenia, zatem – trzymają w napięciu.
Opowieść pełna jest brudu, kurzu, ścieków, podejrzanych spelunek i ludzi, dla których głównym motorem działania jest pragnienie zysku. Mamy tu brutalne morderstwa, narkotyki i trochę przygodnego seksu – a wszystko to opisane bardzo sugestywnie, w sposób całkowicie pozbawiony efekciarstwa, na tyle realistycznie, na ile to możliwe w fantastyce. Ta realność stanowi jeden z najważniejszych plusów powieści – po lekturze miałam wrażenie, że równie dobrze mogłabym być naprawdę świadkiem opisanych wydarzeń. Ważne jest także to, że główna bohaterka i postacie poboczne to ludzie, zdawałoby się, z krwi i kości, mający wady, zalety i całkiem skomplikowane życie wewnętrzne. Autorka w żadnej sprawie nie idzie na łatwiznę, z wdziękiem omijając pułapki, czyhające na pisarkę urban fantasy zarówno w warstwie stylu, fabuły, jak i kreacji bohaterów. W efekcie mamy fantastykę naprawdę na wysokim poziomie, dającą dużo rozrywki, ale też sporo do myślenia.
O samym stylu i konstrukcji powieści warto powiedzieć coś więcej. Dominuje narracja pierwszoosobowa w czasie teraźniejszym, co w wypadku Zoo City jest bardzo dobrym wyborem – historia nabiera dynamiki, a styl, jakim posługuje się autorka, jest naprawdę znakomity: zróżnicowany, żywy, sugestywny. Realia świata przedstawionego poznajemy stopniowo, autorka nie podaje nic na tacy. Z tego powodu początkowo pochodzenie Leniwca jest dla nas niezrozumiałe i zagadkowe, później sprawa się rozjaśnia. To także bardzo dobry pomysł, bo zainteresowanie czytelnika budzi nie tylko rozwój akcji, ale także poznawanie świata ukształtowanego przez wizję autorki. Poza samą opowieścią, w książce pojawiają się także rozmaite fragmenty artykułów czy korespondencji elektronicznej, które w pomysłowy sposób dostarczają czytelnikowi ciekawych informacji.
Z całą pewnością Zoo City jest jedną z najlepszych książek, jakie czytałam w tym roku. Lauren Beukes oferuje rozrywkę na wysokim poziomie, bawi i skłania do myślenia, udowadniając jednocześnie, że urban fantasy może być gatunkiem całkiem wyrafinowanym, jeśli ma się dobry pomysł, lekkie pióro i odwagę podjęcia śmiałej decyzji o wyłączeniu z galerii postaci romantycznych wampirów i niesamowicie wygimnastykowanych czarodziejek (szczęśliwie nie ma ich tu ani krztyny). Polecam!
Fragment książki przeczytasz TUTAJ.
Autorka: Lauren Beukes
Tytuł: Zoo City
Wydawca: REBIS
Przełożyła: Katarzyna Karłowska
Liczba stron: 384
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data premiery: 7 sierpnia 2012
ISBN: 978-83-7510-804-0
Gatunek: fantastyka, s-f