W czerwcu trafi do księgarń książka pt. Sztukmistrz autorstwa Macieja Trawnickiego.Tajemnice przeszłości, problemy młodego pokolenia, tajemnicze umiejętności tytułowego Sztukmistrza… Zapraszamy do lektury krótkiego fragmentu!

Główny bohater tej książki – Wiktor – wybiera się w podróż do miejsca, z którego niegdyś uciekł. Jest to jedna z nadmorskich miejscowości. Morska bryza sprzyja snuciu opowieści o tajemniczych zdolnościach tytułowego Sztukmistrza. Powoli odkrywamy tajemnicę, którą skrywa jego przeszłość, ale też problemy młodego pokolenia, które sięga po używki i narkotyki, i w ten sposób eksperymentuje, poznając możliwości własnego ciała i umysłu.

Sztukmistrz Macieja Trawnickiego to książka o poszukiwaniu odpowiedzi na nurtujące wielu z nas pytania: Kim jesteśmy? Gdzie jest nasze miejsce na ziemi? Jakie są skutki dokonywanych przez nas wyborów?

Historia ta jest magicznym spojrzeniem na zwykły świat, a losy jej bohaterów są równie zaskakujące, jak życie.

Tytuł: Sztukmistrz
Autor: Maciej Trawnicki
Wydawca: Warszawska Firma Wydawnicza
Data wydania: czerwiec 2012
Okładka: miękka
Objętość: ok. 100 stron
Gatunek: proza

Sztukmistrz
Maciej Trawnicki
(fragmenty)

(…) –    Jak wiecie, słowa to broń. Można nimi kogoś uśpić, oszukać, zbratać. Można dosłownie wszystko. Słowo pisane potrafi służyć za ostateczną prawdę. Jeśli czegoś nie wiesz, są teksty, które zawsze dadzą ci odpowiedź. Niektórzy nie zastanawiają się nad wypowiadanymi przez siebie słowami. Strzelają nimi jak z automatu, byle więcej, mocniej, głośniej. Myślą, że budują w ten sposób swój autorytet. Niektórych nie interesuje, co czytają, z jakich źródeł pochodzi ich nauka, po prostu ją przyswajają i wedle niej żyją. Nawet dzisiejsze moje słowa mogą być dla kogoś tu i teraz czymś ważnym lub śmiesznym. Przyszedłem tu jednak po coś innego. Dzisiaj zamierzam znaleźć pewną szczelinę, drzwi. Oto ja i przyszłe chwile, które są kluczem do owych wrót. Dla widzów o słabym sercu zalecam odwrócić się, nie patrzeć, a nawet odejść. Będzie krew i ból. Nie obawiajcie się, nic mi nie grozi. Deska ma dziewięćdziesiąt dziewięć gwoździ, długich na dziesięć centymetrów, każdy o średnicy trzech milimetrów… (…)

***

(…) Jim biegł szybko, nie chciał się spóźnić. Dziś miała odbyć się, ustawiona już miesiąc temu, bitwa z mięsożercami. W małym lasku, tuż za wydmami, stały naprzeciwko siebie dwie grupy ludzi w różnym wieku. W rękach trzymali kije, łańcuchy, kamienie i noże. Jedni mieli na głowach kaski hokejowe, inni wymalowali twarze wojennymi wzorami. Po przeciwnych stronach barykady stali mięsożercy i trawożercy. Tak nazywali się na stronach internetowych. Walczyli w sieci od kilku lat, tam rozpoczęła się ta wojna. Ostatnio zadecydowali, że będą walczyć również w realu, na słowa bądź wręcz. Dziś była pierwsza taka walka. Zorganizował ją między innymi Jim.
    Mięsożercy, wielbiciele fast foodów, rzeźnicy z zawodu, drobni przedstawiciele i wielcy magnaci branży mięsnej mieli swoją filozofię. Tępili ciemnotę wciskaną przez ludzi takich jak Jim. Mówili, że mięso jest potrzebne, to główny składnik diety człowieka. Ludzie są po nim silni i mądrzy, a dzieci lepiej się rozwijają. Wegetarianie to fanatycy pierwotnej religii, nie idą z postępem. Przecież w dzisiejszych czasach rzadko kiedy zwierzęta morduje się ręcznie, za pomocą młotów, prądu i gwoździ. Teraz mamy maszyny, wszystko przebiega szybko i sprawnie, komory są wygłuszone, nie słychać żadnych dźwięków. Proces uboju stał się sterylny i prawie niewidoczny. Filozofia trawożerców różniła się diametralnie.
    Jim spojrzał na dwie grupy. Mógł opowiedzieć się po którejkolwiek ze stron i byłoby dobrze, ale nie odwrócił się i stanął przy trawożercach. Wyszczerzył zęby do przeciwników. Jazda! Walczymy! – rzucił kompanom hasło i ruszył do boju (…)