Wozacy chcą odzyskać ziemie, z których zostali wygnani przez hordy dzikich koczowników. Po dziesiątkach lat nieustannych przygotowań niewyobrażalnie wielka karawana wyrusza na imponującą wyprawę. Tymczasem w okolicach ich ojczyzny dochodzi do okrutnych i dość dziwnych mordów: Górska Straż odnajduje całe posterunki zmasakrowanych ciał. Wygląda na to, że siły nadnaturalne mają na Wyżynie Lytherańskiej do załatwienia swoje sprawy. Jak można się spodziewać, tajemnice tę wyjaśnić będzie musiała Szósta Kompania, powoli dorabiająca się opinii oddziału do zadań specjalnych.
Największe obawy na chwilę przed rozpoczęciem lektury Nieba ze stali budzi to, jak Wegner poradzi sobie ze nagłą zmianą skali. Tematyka powiadań zgromadzone w poprzednich dwóch tomach Opowieści z meekhańskiego pogranicza ocierała się o sprawy globalnej polityki, jednak nie dotykała jej w sposób bezpośredni. Pisarz rozwiązuje ten problem doskonale: na początku czytelnik towarzyszy małemu oddziałowi Górskiej Straży i szpiegom Szczurzej Nory, poznając jedynie zarys sytuacji geopolitycznej. Dopiero kiedy przyswoi sobie pewne informacje, Wegner rzuca go na głęboką wodę – pokazuje kolejne etapy planowania walnych bitew i oblężeń, potem krwawe walki. Jednocześnie co pewien czas pozwala czytelnikowi na chwilę oddechu, poświęcając kilka czy kilkanaście stron wątkowi tajemniczych morderstw. Za panowanie nad tempem tekstu i umiejętność zaangażowania czytającego w przedstawiane wydarzenia Wegnerowi należą się wielkie brawa.
Trzeba dodać, że z pewnością nie udałoby się pisarzowi stworzyć tekstu tak interesującego, gdyby nie świetna fabuła. Wędrówka Wozaków wypełniona jest ciekawymi wydarzeniami, Górska Straż gubi się pośród kolejnych domysłów, w wątku nadnaturalnym jeden zwrot akcji pogania drugi. W Niebie ze stali pojawia się ponadto mnóstwo naprawdę intrygujących tematów pobocznych: czy to historia młodszego dziesiętnika Fenlo Nura, czy tajemniczego opiekuna Key’li – Wegner co chwilę udowadnia czytającemu, że przygotował dla niego sporo niespodzianek. Nie sposób też nie docenić tego, w jaki sposób w końcówce łączy wszystkie odnogi powieści w spójną całość. Zresztą epilog Nieba ze stali przepełniony jest emocjami i zwrotami akcji – spektakularne oblężenie Martwego Kwiatu to tylko czubek góry lodowej. Tych, którzy jeszcze przed przeczytaniem powieści czekają na jej kontynuację, mogą się cieszyć – w końcówce pisarz sugeruje, że tekst nie będzie ostatnią okazją do spotkania z Górską Strażą.
W Niebie ze stali czytelnicy będą mieli okazję spotkać sporo starych znajomych. Szósta Kompania wciąż jest zbiorem niezwykłych postaci: jej rudy porucznik nie odpuszcza żadnej okazji, żeby nauczyć swoich podwładnych dyscypliny, choć gotowy jest poświęcić własne życie za każdego z nich; jego dziesiętnicy w większości trzymają się z boku, swą wierność sugerując jedynie wymownymi spojrzeniami. W kontekście Górskiej Straży ciężko mówić o indywidualnych postaciach; zdecydowanie lepiej przyjrzeć się bohaterowi zbiorowemu. Wojownicy są dokładnie tacy, jakich można oczekiwać w fantastyce militarnej: chłodni i opanowani, kiedy oczekują wroga, nieustępliwi i odważni, kiedy z nim walczą, jowialni, gdy mogą odpocząć. Na to wszystko nakłada się jeszcze ich wiara w honor, który wręcz gloryfikują. Przelewanie krwi za współtowarzyszy w tekstach literackich często wypada patetycznie, jednak Wegner ma bardzo specyficzną umiejętność: potrafi opisać więź między twardymi żołnierzami tak, że czytelnik nie może nawet pomyśleć o tym, iż któryś z nich mógłby okazać się tchórzem czy zdrajcą.
W tekście pojawi się oczywiście także sporo nowych postaci. Już na samym początku czytelnik będzie miał okazję spotkać generała Czarnego. Twardy jak skała i szczery do bólu bohater przypomina pozostałych wojowników Górskiej Straży, co mogłoby sugerować, że pisarzowi skończyły się pomysły na kreację bohaterów. Nic bardziej mylnego! Już początki wątku tajemniczego Nura są naprawdę ciekawe – a jego zakończenie to prawdziwy majstersztyk. Mimo to zdecydowanie najbardziej porusza kreacja Key’li. Dziewczynka, szczerze przekonana o własnym tchórzostwie, staje się symbolem, który pomaga Wozakom w krwawej walce. W dodatku znika w bardzo tajemniczych okolicznościach, co pozwala wierzyć, że Wegner jeszcze nie zakończył snuć opowieści o odważnej dziewięciolatce.
Język Nieba ze stali bardzo przypomina ten, który czytelnicy znają już z Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Momentami jest bardzo prosty, dosłowny, na usta ciśnie się wręcz określenie – żołnierski. Nigdy jednak wulgarny, bardzo rzadko dosadny. Warto zwrócić uwagę na to, że w powieści zdecydowanie dominują opisy. Wegner relacje między swoimi bohaterami kreśli opisując mimikę, spojrzenia czy reakcje na dane wydarzenia; rzadko skupia się na tym, co mówią. Trudno oceniać styl pisarza jako osobną część powieści – razem z fabułą i kompozycją tworzą bardzo spójną całość, której nie sposób rozdzielać.
Czy Niebo ze stali ma jakieś wady? Niestety tak. W drugiej części tekstu pisarz jakby ucieka od Górskiej Straży i jej pobytu w Mroku, więcej miejsca poświęcając Wozakom. To zrozumiałe ze względu na główny wątek powieści i praktycznie niezauważalne dla tych, którzy swoją przygodę z Opowieściami z meekhańskiego pogranicza zaczynają od Nieba ze stali, ale miłośnicy porucznika Kennetha na pewno nie będą zadowoleni. W końcówce pojawiają się fragmenty dotyczące spotkania Key’li z duchami – wydaje się, że nieco zaburzają rytmikę ostatnich scen i nie do końca z nimi harmonizują.
Mimo to Niebo ze stali to godny następca wcześniejszych Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Robert M. Wegner konsekwentnie pracuje nad ożywieniem polskiej fantastyki militarnej i – jak na razie – idzie mu to doskonale. Oby kolejne teksty były równie dobre jak ten – wtedy jego cykl będzie mógł zająć poczesne miejsce obok Księgi Całości Feliksa W. Kresa.
Tytuł: Niebo ze stali. Opowieści z meekhańskiego pogranicza
Autor: Robert M. Wegner
Data wydania: marzec 2012
Wydawca: Powergraph
Liczba stron: 678
ISBN: 978-83-61187-41-7
EAN: 9788361187417
Wymiary: 14.5 x 21 cm
Gatunek: fantastyka