duchyPrzyznaję bez bicia, że niewiele wiem o konfliktach w Irlandii Północnej, unionistach, lojalistach czy Irish Republican Army (IRA). Podejrzewam również, że znajdzie się wielu Polaków, którzy o tej kwestii wiedzą jeszcze mniej niż ja. I chociaż nie mam intelektualnego podłoża, aby wypowiadać się na temat irlandzkiej wojny o niepodległość, to nie mogę powiedzieć, że wojna, morderstwa i ludzkie cierpienie mnie nie obchodzą. Między innymi o tym jest debiutancka powieść Stuarta Neville’a, dlatego jestem święcie przekonana, że z łatwością trafi ona do polskiego odbiorcy – mimo że niewielu z nas żywo interesuje się sporami w Irlandii Północnej.

Gerry Fegan to były bojownik IRA – człowiek, który każdy swój wieczór spędza przy szklance whisky, by choć na chwilę zapomnieć o duchach swoich ofiar, które są przy nim nawet w najbardziej intymnych chwilach jego życia. Nie jest to żadna subtelna metafora. Fegan widzi ich, słyszy, a czasem nawet mówi do nich, choć wywołuje to dziwne spojrzenia napotykanych przez niego ludzi. Jego największym pragnieniem jest choć raz wyspać się spokojnie, nie czując na sobie nienawistnych spojrzeń duchów. Jedyną szansą na pozbycie się ich, jest sięgnięcie po broń po raz ostatni, by pozbyć się ludzi, którzy kazali mu zabijać.

Już na samym początku powieści dowiadujemy się, z jakim bohaterem będziemy mieli do czynienia. Człowiek przegrany, szaleniec, alkoholik – upadły mężczyzna, który nawet nie próbuje wyjść na prostą po wielu latach spędzonych w więzieniu, które nie zdołało uleczyć jego schorowanego sumienia. Właśnie taki jest Gerry Fegan. Jest chory, trawi go wieczne poczucie winy, które ustępuje tylko w chwilach snu. Raczej niecodzienny opis bandziora, który zabijał z zimną krwią nawet nie mrugnąwszy okiem, prawda? Fegan to, bez dwóch zdań, najciekawsza postać w Duchach Belfastu. Jest istotą złożoną z cierpień okraszonych nielicznymi chwilami radości, które i tak prędzej czy później zostają zepchnięte w podświadomość. Neville konsekwentnie ukazuje nie tylko próbę odkupienia grzesznego człowieka, ale również to, jak wiele jest w stanie zrobić, by się oczyścić. Z rozdziału na rozdział zauważamy, że główny bohater sukcesywnie popada w szaleństwo, choć jego motywy są dla nas jak najbardziej zrozumiałe. Autor postarał się o nadanie tej postaci prawdziwej głębi, która z każdą następną stroną staje się dla czytelnika coraz bardziej wyraźna. Również reszta postaci została stworzona precyzyjnie, acz z mniejszą dozą zainteresowania. Widać wyraźnie, że to Fegan, nie kto inny, jest tutaj najważniejszy. Neville dokonał również ciekawego zabiegu, wrzucając terrorystów, bandytów, polityków i głupich zbirów do jednego worka. Czym różni się jeden od drugiego? Tylko pozycją, zdobytą dzięki sprytowi i intelektowi – cała reszta jest łudząco podobna.

Również klimat zbudowany przez Neville’a uważam za mocny atut, który sprawia, że Duchy Belfastu będziecie czytać z przejęciem i ogromnym zainteresowaniem. Z kartek powieści wyziera krew, przemoc i niesprawiedliwość, ale również zmęczenie wieczną walką i strachem o własne życie. Ponoć to wszystko się już skończyło, a młodzież już nie jest w stanie zrozumieć lęku wcześniejszych pokoleń. Jednak wszystko jest tak świeże, że wręcz czujemy jak szarzy ludzie liżą swoje rany. Z jednej strony spotykamy się ze znużeniem i próbami ułożenia życia na nowo, z drugiej uderzają nas morderstwa, które otwierają dopiero co zasklepione rany. Do nastroju żalu i wyczerpania nagle dołącza się patetyczny ton mów pogrzebowych, które są niczym więcej jak retoryczną grą mającą na celu utrzymanie rozłamu i nienawiści. Neville z wprawą gra na wielu różnych uczuciach – od zmęczenia, przez strach, po patos – aby rozbudzić w czytelnikach całą gamę doznań. Właśnie dzięki temu Duchy Belfastu z łatwością zapadają w pamięć.

Autor zadbał również o fabułę. Wszystko łączy się w jedną, logiczną całość, która złączona została z ogromną dozą precyzji. Im dalej w las, tym trudniej naszemu bohaterowi zdobyć to, na czym mu najbardziej zależy. Żadne rozwiązanie nie jest ani do końca dobre, ani do końca złe, a wybór zawsze oznacza zamknięcie jakiejś drogi powrotnej. Do dość banalnego motywu wendetty zostają dodane smaczki, które czytelnik powoli odsłania, by wejść jeszcze głębiej w hermetycznie zamknięty świat przedstawiony przez autora. Muszę jednak przyznać, że historia stworzona przez Neville’a ma jeden znaczny mankament – jest przewidywalna. Nie trzeba geniusza do tego, aby domyślić się jak powieść się skończy a nawet jak zostanie przez autora rozegrana. Jednak trzeba zauważyć, że w znacznym stopniu opowieść o krwawej zemście implikuje przewidywalność. Jakie byłoby zdziwienie czytelników, gdyby główny bohater poległ już przy pierwszym morderstwie – taka opcja nie jest w ogóle do przyjęcia. Dlatego nie mam za złe autorowi, że przewidziałam jak potoczy się jego powieść. Mimo tego niewielkiego minusa fabuła jest ciekawa i wciągająca, choć nie zapewnia fajerwerków na każdej stronie. Należy ona raczej do statycznych, przemyślanych, skierowanych na dojście do celu za wszelką cenę. I to jest jej największą zaletą.

Duchy Belfastu to powieść bezkompromisowa – to słowo chyba najlepiej oddaje zarówno klimat jak i samą treść. Swoją bezpośredniością będzie w stanie wstrząsnąć nie jednym czytelnikiem, nawet tym o mocnych nerwach. Jednak w książce Neville’a to nie duchy straszą, nie one są największym zagrożeniem i koszmarem, lecz człowiek, który nie cofa się przed niczym, by dojść do wyższej pozycji, zarobić, czy po prostu zabawić się cudzym kosztem. Neville mówi o tym bez ogródek, bez upiększania niewygodnych faktów, bez słodkich kłamstewek. Wszystkie mity pozbawia racji bytu, a mówi o tym w sposób zimny i rzeczowy. I właśnie dlatego czekam z niecierpliwością na jego kolejną powieść.

Autor: Stuart Neville
Tytuł: Duchy Belfastu
Tytuł oryginalny: The Ghosts of Belfast
Przekład: Tomasz Konatkowski
Wydawnictwo: W.A.B.
ISBN: 978-83-7747-679-6
Format: 13,5×20,2 cm
Liczba stron: 352
Oprawa: twarda
Gatunek: kryminał, sensacja