Colin Clark, autor książki Mój tydzień z Marilyn, pracował wówczas przy realizacji filmu jako trzeci asystent reżysera. W praktyce był zaś po prostu tzw. chłopcem na posyłki. Miał 23 lata. Na bieżąco prowadził pamiętnik, w którym opisywał wydarzenia z planu zdjęciowego. Został on po 40 latach wydany pod tytułem Książę, aktoreczka i ja.
Jednak Colin Clark we wstępie do książki pisze, że jedno zdarzenie nie zostało w tym pamiętniku opublikowane, a konkretnie brakuje w nim opisu dziewięciu dni, w czasie których wydarzyło się coś dla niego niezwykłego, coś dramatycznego, a zarazem pięknego. To był właśnie ten „jego tydzień z Marilyn”. Autor we wstępie tak opowiada:
To jest bajka, interludium, wydarzenie poza czasem i przestrzenią, które jednakowoż naprawdę miało miejsce. (…) Ta książka ma opisać cud – parę dni z mojego życia, w czasie których sen się ziścił, a moją jedyną zasługą było to, że nie zamknąłem oczu.
Po tym wprowadzeniu, za sprawą opowieści Colina Clarka, czytelnik przenosi się prosto do Anglii. Jest wrzesień 1956 r. Na początku autor nakreśla sytuację towarzyszącą realizacji filmu, skupiając się oczywiście na postaci Marilyn Monroe. Wcześniej grywała ona mało istotne role striptizerek i chórzystek. Teraz miała zmierzyć się z rolą graną wcześniej przez Vivien Leigh, u boku sławnego Laurence’a Oliviera. Bardzo zależało jej na tym, aby zagrać jak najlepiej, aby odnieść sukces, by udowodnić światu, że jest dobrą aktorką. Czy tylko światu? Z relacji Clarka jasno wynika, iż Marilyn brakowało pewności siebie oraz poczucia własnej wartości. Ogromna presja, pod którą pracowała, a którą wywierali na nią zarówno współpracownicy, jak i opinia publiczna, sprawiała, że na planie filmowym aktorka była – delikatnie mówiąc – w nie najlepszej kondycji psychicznej. Na pewno przyczyniał się do tego sposób, w jaki traktował ją Laurence Olivier. Odnosił się on do niej protekcjonalnie, jak do głupiutkiej blondynki, której jedynym atutem jest jej uroda. Sytuacji nie poprawiał fakt, iż Arthur Miller, niedawno poślubiony trzeci mąż Marilyn, traktował ją jak trudne dziecko, przez co między nimi nie układało się najlepiej.
I właśnie w tym, tak trudnym dla niej okresie, Colin Clark staje się dla niej kimś bliskim – powiernikiem, przyjacielem, bratnią duszą. Z jego książki wynika, że już wcześniej podziwiał Marilyn, był nią zafascynowany i zauroczony, a jednocześnie współczuł jej, domyślając się, jak naprawdę wygląda jej życie. Pisząc o niej, używa określeń takich jak: biedaczka, zaszczute zwierzę, złota kura zamknięta w złotej klatce i zmuszona do znoszenia złotych jajek.
Te kilka dni, jakie Clark spędza w jej towarzystwie, nabrały niezwykłego charakteru. Połączyła ich nić porozumienia, coś bardziej intymnego niż seks. Marilyn Monroe, mimo ogromnej nieufności, jaką żywiła wobec otoczenia, zwierza się Clarkowi. Opowiada o swoim dzieciństwie i dorastaniu, o karierze, mężczyznach, którzy zaistnieli w taki czy inny sposób w jej życiu, o swoich lękach i obawach. I wreszcie – o przytłaczającej ją samotności.
Pod wpływem tych kilku dni Marilyn zmienia się zupełnie. Nabiera pewności siebie. Mimo pewnych dramatycznych przeżyć potrafi się pozbierać. Jest zdecydowana jak najszybciej zakończyć zdjęcia do filmu.
Jak doszło do owego zbliżenia Colina Clarka i Marilyn Monroe, jaki dokładnie przebieg miały te dni wspólnie przez nich spędzone – tego można dowiedzieć się z lektury książki Mój tydzień z Marilyn. Książkę tę czyta się łatwo i szybko, czemu sprzyja prosty, nieskomplikowany język. Autor barwnie i żywo opowiada o wydarzeniach z września 1956 r., dzięki czemu czytelnik może odnieść wrażenie, jakby odbył podróż w czasie i przestrzeni. Colin Clark w ciekawy sposób opisuje otoczenie Marilyn Monroe i ją samą pośród tych wszystkich ludzi – zagubioną, bezradną, samotną.
W czasie nocy spędzonej w towarzystwie Clarka Marilyn obnaża się – ale obnaża nie ciało, lecz duszę, a przynajmniej jej skrawek. I ten skrawek duszy artystki mamy okazję poznać dzięki niniejszej książce.
Autor we wstępie nazwał opisane w niej wydarzenia bajką. I rzeczywiście – czytając książkę, odniosłam wrażenie, jakby to była bajka ze szczęśliwym zakończeniem. Ale tak naprawdę był to jedynie jeden rozdział bajki. Opowieść przedstawiona w książce Mój tydzień z Marilyn w gruncie rzeczy jest smutna. Szczególnie, jeśli się na te wydarzenia spojrzy poprzez pryzmat całego życia Marilyn Monroe i jego tragicznego końca.
Książkę Mój tydzień z Marilyn przeczytałam z dużym zainteresowaniem. Uważam, że warto jej poświęcić swą uwagę. Na pewno poleciłabym ją szczególnie wielbicielom artystki. Pozycja, przedstawiająca ten szczególny epizod z jej życia, będzie znakomitym uzupełnieniem wiedzy na temat tej postaci. Myślę jednak, że każdego może zainteresować książka, o której autor napisał: skromny hołd dla kogoś, kto zmienił moje życie, a czyjego życia ja niestety nie mogłem uratować.
Zachęcam więc do lektury oraz do zerknięcia w głąb duszy wielkiej artystki – Marilyn Monroe.
Autor: Colin Clark
Tytuł: Mój tydzień z Marilyn
Tytuł oryginalny: My Week with Marilyn
Przekład: Matylda Biernacka
Data wydania: 2012
Wymiary: 124×190
Liczba stron: 192
Oprawa: miękka
Wydawnictwo: Znak
ISBN: 978-83-240-1921-2
Gatunek: Wspomnienia
Recenzję filmu Mój tydzień z Marilyn przeczytasz TUTAJ.