Kupię rękę przyciąga wzrok prostą, ale udaną okładką i oryginalnym tytułem. Pełna abstrakcja – pomyślałam sobie – o co chodzi z tą ręką? Okazało się, że pomysł kupna i sprzedaży ręki może być punktem wyjścia dla naprawdę intrygującej historii.

Agnieszka Szygenda na kartach swojej niedużej powieści wprowadza troje głównych bohaterów. Olgierd to owładnięty żądzą władzy dorobkiewicz, idący przez życie na skróty, który, choć wiele osiągnął, jest pełen frustracji, tłumionego gniewu, zimny i nieszczęśliwy. Pewnego dnia postanawia odreagować, zabawiając się cudzym kosztem. Tomek, ubogi student, jest dla Olgierda inspiracją – to on dał ogłoszenie o sprzedaży ręki… Jest jeszcze 24-letnia Iga, której szczęście u boku ukochanego mężczyzny topnieje na naszych oczach; ona jednak gotowa jest zrobić wiele, by uratować swój związek. Losy tych trojga splotą się za sprawą przypadku, będą się komplikować i trzymać nas w niepewności.

Kupię rękę to powieść obyczajowa poruszająca istotne sprawy w intrygujący sposób. Wiele się tu dzieje, narracja jest wartka, fabuła trzyma w napięciu, choć opisane sytuacje w zasadzie mogłyby zdarzyć się każdemu lub każdej z nas. Autorka wnikliwie opisuje problem braku miłości i szacunku w związku, przemocy psychicznej i manipulacji uczuciami drugiej osoby – czyni to jednak bez nachalnego dramatyzmu i unika gry na emocjach czytelnika. Ostrze jej krytyki dosięga także postawy „mieć” zamiast „być”, czyli ludzi, którzy pieniądze i władzę zdecydowanie przedkładają nad wszelkie inne wartości, z dobrem innych ludzi i własną godnością włącznie. Autorka jednak nie moralizuje wprost, ale sugestywnie kreśląc portrety oraz emocje bohaterek i bohaterów, daje nam bogaty materiał do przemyśleń.

Bardzo trafionym zabiegiem narracyjnym jest snucie opowieści na zmianę z punktu widzenia różnych bohaterów – nie tylko pierwszoplanowych, ale także tych z drugiego planu, którzy dla fabuły są niemal równie ważni. Daje nam to bezpośredni wgląd w ich psychikę, motywację, przemyślenia i wrażliwość. Klarownie pokazuje także zmiany, jakie w nich zachodzą; ich wewnętrzne konflikty, ambiwalentne postawy wobec bliskich osób, wreszcie – ich dojrzewanie.

Książkę czytałam z dużym zainteresowaniem, cały czas ciekawa tego, co będzie na kolejnej stronie. Lekturę ułatwiał mi dodatkowo oryginalny, a przy tym lekki, miejscami ocierający się o groteskę, styl autorki. Spodobało mi się też to, że nazywa rzeczy po imieniu, a jednocześnie potrafi czynić świetny użytek z metafory. Powieść podzielona jest na dwie części – w pierwszej autorka kreśli przed nami poruszane problemy, a akcja biegnie wartko; w drugiej, krótszej, robi się spokojniej, bardziej refleksyjnie. Autorka próbuje dać w niej odpowiedzi na pytania postawione w części pierwszej.

Zakończenie przyniosło mi satysfakcję i całą książkę oceniam bardzo dobrze, choć muszę przyznać, że nie do końca odpowiada mi zaprezentowana w niej filozofia. O ile zgadzam się z diagnozą postawioną przez pisarkę w części pierwszej – że pieniądz lub pragnienie władzy może popchnąć człowieka do czynów desperackich, nieprzemyślanych lub okrutnych, że ludzie zamożni wpadają często w pułapkę pogardy dla tych, którym się w życiu nie powiodło, wreszcie – że w związkach ludzie traktują się często instrumentalnie, krzywdząc drugą stronę (tutaj ofiarami padają kobiety), o tyle nie w pełni zgadzam się z zaproponowaną „kuracją”. Źle traktowana kobieta powinna odejść, jeśli jest to w jej mocy – zgoda. Jednak przedstawianie miasta jako odzierającego ludzi z wrażliwości i skontrastowanie go z uduchowioną wsią odebrałam jako nadmierne uproszczenie. Na wsi bowiem także jest przemoc i złe emocje, i niewiele na to pomaga obecność tam „prostej, ludowej religijności”, którą autorka traktuje z wyraźną sympatią i niejako podsuwa nam w charakterze odpowiedzi na problem. W tej konkretnej, opisanej historii, może to być wiarygodne, nie sądzę jednak, aby miało wymiar uniwersalny. Być może moje wątpliwości biorą się stąd, że ten rodzaj religijności, ufność połączona z wielką pokorą, jest w istocie bardzo rzadki. Zgadzam się natomiast, że bardzo ważne jest pielęgnowanie dobrych relacji z bliskimi, a także postawa otwartości i zrozumienia wobec innych osób – choć brzmi to jak truizm, autorka opisuje to w sposób bardzo udany.

Mimo pewnej „różnicy zdań” z autorką; powiedzmy – zdania odrębnego co do wydźwięku powieści, polecam tę książkę, aby każdy mógł na jej temat wyrobić sobie własne zdanie. W interesujący, wciągający, miejscami wręcz błyskotliwy sposób opowiada ona o sprawach ważnych, czasem – trudnych; i choć jest w niej trochę uproszczeń, daje materiał do przemyśleń, zaś słodko – gorzkie zakończenie dodaje otuchy i zasiewa ziarnko wiary w człowieka. Myślę, że to ma znaczenie.

Tytuł: Kupię rękę
Autorka: Agnieszka Szygenda
Wydawca: Wydawnictwo Bliskie
Numer wydania: I
Data premiery: 30 czerwca 2010
Liczba stron: 216
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Gatunek: powieść obyczajowa