Skąd ten ubogi w entuzjazm początek? Nie ukrywam – po Underworld: Przebudzenie (na które fanki i fani serii czekali aż sześć lat) wyszłam z kina rozczarowana i z poczuciem solidnego przepłacenia za bilet. Nie tego się spodziewałam.
Moje oczekiwania podkręcili sami marketingowcy pracujący przy promocji filmu – obiecywali, że oto Selena (Kate Beckinsale), główna bohaterka, zmierzy się z przeciwnikiem silniejszym, niż jakikolwiek do tej pory, że odkryje szokującą tajemnicę, że jej życie skomplikuje się gwałtownie, kiedy zginie jej ukochany Michael (półczłowiek – półlykan), ona sama zostanie pojmana i uwięziona jako obiekt badawczy w laboratorium, urodzi córkę… Miało być spektakularne, pełne akcji widowisko z zaskakującą fabułą… a było, no cóż… Było tyle spektakularnej akcji, że zabrakło miejsca na fabułę i choć trochę pogłębioną psychologię postaci. Jeśli tego typu braki komuś nie przeszkadzają, lubi zaś, kiedy na ekranie dużo się biega, strzela i wykonuje akrobatycznych popisów – będzie z tego filmu zadowolony. Dla mnie to za mało.
Akcja filmu zaczyna się kilkanaście lat po zakończeniu poprzedniej części. Dzięki retrospekcji dowiadujemy się, że w międzyczasie ludzkość, dotąd utrzymywana w nieświadomości, odkryła istnienie wampirów i lykanów (wilkołaków) i wypowiedziała im bezpardonową wojnę. Co ciekawe, to chyba najlepszy moment filmu – stylizowane na film dokumentalny zapisy walk ludzi i wampirów są naprawdę sugestywne i oddziałują na widza. Chwilami brutalność ludzi wobec pozostałych dwóch gatunków budzi autentyczne współczucie dla tych ostatnich i napawa pewną odrazą do ludzkości, o której doskonale wiemy, że takimi właśnie sposobami rozprawia się z „wrogiem” w naszym, zupełnie realnym świecie. Dalej widzimy jak Selena wraz z Michaelem próbują umknąć pogoni. Niestety – uniemożliwiają im to uzbrojeni ludzie, w efekcie czego po Michaelu ginie ślad, Selena zaś zostaje pojmana i umieszczona w laboratorium wielkich zakładów medycznych – zahibernowana posłuży jako materiał badawczy.
Oczywiście nie byłoby filmu, gdyby się jakoś nie uwolniła, a więc się uwalnia (na razie nie wiemy jak) i dowiaduje się, że w stanie hibernacji „przespała” 12 lat, w trakcie których ludzkość rozprawiła się z wampirami i lykanami tak, że przy życiu zostały jedynie nieliczne. Wszystko wskazuje na to, że mężczyzna jej życia nie żyje, za to pojawia się kilkunastoletnia dziewczynka, z którą Selenę wiąże tajemnicza, wręcz telepatyczna więź… Naturalnie, w takiej sytuacji, nasza bohaterka postanawia po swojemu zaprowadzić porządek. Nie mogę powiedzieć, żeby było to zrealizowane szczególnie odkrywczo. Przewidywanie kolejnych zdarzeń nie wymagało ode mnie niemal żadnego intelektualnego wysiłku, a to, co miało być „szokującą tajemnicą”, było dla mnie raczej „umiarkowanym zaskoczeniem”. Akcję filmu wypełniono dość niedbale kalkami z innych tego typu produkcji oraz z poprzednich części serii. Nie mam pretensji o zapożyczenia, bo dziś robienie kina bez nich jest niemal niemożliwe, mam jednak pretensję o to, że zrobiono to tak bez polotu.
Jedynym prawdziwym zaskoczeniem było dla mnie zakończenie, ale bynajmniej nie w sposób, jakiego mogłabym sobie życzyć. Film jest naprawdę krótki (niewiele ponad godzinę), a zakończenie jest tak bardzo otwarte (wiadomo, że będzie kontynuacja), jakby była to pierwsza część filmu lub wręcz odcinek serialu. Kiedy w kinie zaczęły się zapalać światła, nie mogłam uwierzyć, że to koniec, bo w rytmie fabuły nic tego nie zapowiadało. Miałam wrażenie, że film ucięto w połowie i czułam się trochę tak, jakby twórcy chcieli mnie zrobić w konia.
Wrażenia krótkości filmu dodaje jeszcze bardzo wartka akcja. Szybkie tempo i sprawny montaż sprawiają, że czas płynie szybko, ale to, co widzimy na ekranie, jest puste jak wydmuszka; nawet jak na ten gatunek filmowy, po którym nikt rozsądny przesadnej głębi się nie spodziewa. Postaci bohaterów zarówno pierwszo- jak i drugoplanowych są stereotypowe i płaskie, a ich zachowania – przewidywalne.
Natrafiłam na kilka pozytywnych recenzji tego filmu – podkreślano w nich wartką akcję, dobre efekty specjalne, zdjęcia i montaż oraz, oczywiście, wdzięki głównej bohaterki. Z zaliczaniem tych aspektów na plus filmu jestem skłonna się zgodzić (kwestię wdzięków Seleny pozostawiam Wam do indywidualnej oceny), jednak dla mnie to za mało, aby uznać film za dobry. Muszę zauważyć także, że rozczarował mnie efekt 3D, który naprawdę niespecjalnie – poza kilkoma ujęciami – dawał się zauważyć. Ogólnie uważam Underworld: Przebudzenie za obraz najwyżej przeciętny, w którym nie wykorzystano potencjału drzemiącego w serii – dla mnie ten film to typowy skok na kasę. Można go obejrzeć, ale bez wielkich oczekiwań. Raczej nie polecam – w kinie są lepsze filmy do wyboru.
Moja ocena: 5/10
{youtube}iD9sbrodQPs{/youtube}
Tytuł polski: Underworld: Przebudzenie 3D
Tytuł oryginału: Underworld: Awakening
Tytuł międzynarodowy: Underworld 4
Reżyseria: Mans Marlind, Bjorn Stein
Scenariusz: Allison Burnett
Rok produkcji: 2012
Premiera kinowa: 20 stycznia 2012
Gatunek: akcja, fantasy, horror
Produkcja: USA
Czas trwania: 88 min
Przedział wiekowy: od 18 lat