Tadeusz Stefan Gajcy, ps. „Karol Topornicki”, „Roman Oścień”, „Topór” – polski poeta czasu wojny, żołnierz Armii Krajowej.

Zaczął pisać bardzo wcześnie, lecz jako 16-latek zniszczył „młodzieńcze” wiersze. W latach 1938/39 tworzy poezję, którą zaczyna traktować poważnie. Widoczne jest w niej pragnienie filozoficznego zrozumienia świata, losu i życia człowieka. Przeważa ton refleksyjny, pesymistyczny i momentami buntowniczy, lecz pojawiają także pozytywne akcenty. To, co wyróżnia poezję Tadeusza Gajcego na tle innych poetów tamtego okresu, to przede wszystkim odmienny, niepowtarzalny styl pisania o brutalnej rzeczywistości wojennej. Poeta odrzuca tworzenie wierszy łatwych, pisanych pod gust publiczności, czy takich, które wprost opisują okrucieństwa wojny. Ukazuje je w postaci apokaliptycznych wizji, które nie odbierają nic z ich okropności, a za to nie nużą dosłownością opisu. Jego utwory obfitują w niezwykłe metafory, śmiałe skojarzenia wzięte z mowy potocznej, po których natychmiast

Zadebiutował w roku 1942 wierszem „Wczorajszemu” drukowanym na łamach almanachu Sztuka i Naród. Otrzymał dwie nagrody od redakcji Biuletynu Literackiego za wiersze: „Uderzenie”, „Śpiew murów” i „Rapsod o Warszawie”. Jego publikacje pojawiały się również w miesięczniku „Kultura Jutra”. Szczególnie doceniony wśród znajomych mu literatów został poemat „Do potomnego”. Tadeusz rozpoczął od liryki tyrtejskiej, później jednak zaczął realizować własną wizję poezji. Nawiązywał do katastrofizmu, twórczości poetów Drugiej Awangardy. W swojej twórczości pragnął ukazać mistyczny sens ofiary w imię miłości do ludzi i Ojczyzny (Przed odejściem). Jednak w jego wierszach łatwego patriotyzmu nie ma; jest szczerze przemyślany i przeżywany. Ogłosił dwa tomiki: „Widma” i „Grom Powszedni”.

W wierszach pisanych pod wrażeniem wojny i okupacji kilkakrotnie pojawia się intuicyjna pewność losu, tragicznej przyszłości. Na ten problem zwróciła uwagę poetka Józefa Radzymińska, zastanawiając się co mógł oznaczać wers „ojca twarz w żałobnej ramie” zawarty w poemacie Do potomnego napisanym za życia jego ojca. Taki sam sygnał pojawia się w wierszu Przed odejściem o czym świadczą słowa: „Lecz nim pożegnam go [„mój kraj”] dłonią z męczeńskiej gliny”, „porównam żywioł z żywiołem, gwiazdę zawistną nazwę, co nad mą głową czeka”, „(..) gdy przyjdzie spocząć pod krzyżem”. Nie ubolewa jednak nad nieuchronnym przeznaczeniem. W poezji z czasu wojny Gajcy podejmuje m.in. problem ponadczasowy: dojrzewania, poszukiwania wartości, budowania fundamentów dla dorosłego życia.

Napisał jedynie pięć erotyków inspirowanych miłością do Wandy Sucheckiej. Jeden z nich, Miłość bez jutra, uważany jest za jeden z najpiękniejszych w liryce polskiej. Gajcy zajmował się także tłumaczeniem fragmentów dzieł Homera. Pasjonował się również fotografią.

Jego przodkowie przed laty sprowadzili się z Węgier do Polski. Urodził się 8 lutego 1922 w domu przy ul. Dzikiej 43/45, w ubogiej robotniczej rodzinie warszawskiej. Jego ojciec był ślusarzem w praskim Taborze Kolejowym, matka zaś położną. Uczęszczał do gimnazjum oo. Marianów na Bielanach. Chodził tam do klasy z Wojciechem Jaruzelskim. Uczył się gry na mandolinie, był ministrantem. Służył do porannych mszy w kościele Jana Bożego (przy ul. Bonifraterskiej 14). W 1941 roku zdał maturę, następnie rozpoczął studia polonistyczne na UW, z których zrezygnował w roku następnym, poświęcając się poezji i konspiracji.

W okresie II wojny światowej był współtwórcą (a od listopada 1943 ostatnim redaktorem) wydawanego w podziemiu almanachu społeczno-kulturalnego Sztuka i Naród, w którym m.in. zamieszczał swoje artykuły polemiczne. Współdziałał z referatem literackim Biura Informacji i Propagandy AK. Obok Krzysztofa Kamila Baczyńskiego uważany za najwybitniejszego poetę pokolenia kolumbów. Związany z Konfederacją Narodu.

Podczas okupacji hitlerowskiej – (w 1943 roku) – współuczestniczył w kursach Biura Informacji i Propagandy AK. W Powstaniu walczył na Starym Mieście w grupie szturmowo-wypadowej porucznika Jerzego Bondorowskiego (ps. „Ryszard”).

Zginął 16 sierpnia 1944 roku w powstaniu warszawskim jako żołnierz AK w kamienicy przy ul. Przejazd nr 1/3 (dziś ul. gen. Andersa), wysadzonej przez niemieckich żołnierzy. Wraz z nim zginął poeta Zdzisław Stroiński. W niektórych, aczkolwiek nielicznych źródłach, jako inną możliwą datę zgonu podaje się 22 sierpnia 1944 roku, a miejscem śmierci miałby być Arsenał; jest to jednak znacznie mniej prawdopodobne.

Ciało poety zostało ekshumowane przez rodzinę wiosną 1946. Dopiero wtedy ustalono, gdzie poległ. Sądząc z obrażeń, zginął na skutek uduszenia pod zwałami gruzu. Został pochowany w kwaterze powstańczej na wojskowych Powązkach.

2 sierpnia 2009 roku prezydent Lech Kaczyński pośmiertnie odznaczył Gajcego Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi dla niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej, za osiągnięcia w działalności na rzecz rozwoju polskiej kultury.

W 2009 roku nakładem Muzeum Powstania Warszawskiego ukazała się kompilacja zatytułowana Gajcy!, na której znajdują się utwory współczesnych artystów sceny muzycznej z tekstami poety.

Źródło: Wikipedia.org

Miłość bez jutra
Tadeusz Gajcy

Mój sen śmiertelny ciałem spełniasz  
i słowem płochym w śnie poczętym:  
puszysta włosów twoich perła  
jak promień krągły w pościel spływa,  
gdzie dłoń pierzasta jak z igliwia  
rozdziela cienie ciał od lęku.  

Mówimy szeptem krwi łagodnej  
słuchając w sobie: niech w nas płynie,  
niech niesie – światło jak w roślinie  
prześwietli serc planety małe  
i obudzimy się słuchając  
szelestu chmur i grania wody.  

Bo tyle tylko jest w nas ciepła,  
co dłoń zdziwiona objąć zdoła,  
i trwogi tyle, co zakrzepła  
wy ryj e w twarzy łza jak z ognia,  
i głosu w nas, co wydać może  
w kielichu warg języka ostrze.  

Niech płynie w nas – mówimy jeszcze  
ten szmer ciemności, póki księgę  
obłoków wiatr przegina miękką.  
Bo tyle tylko wiary w pieśni,  
ile obrazu pod powieką  
ziemi odbitej ostatecznie. 

Piosenka o przemijaniu
Tadeusz Gajcy

Ponad nocą, którą kochasz,
czas przechodzi gwiazdy mącąc,
a zbłąkana ręka w książkach
jak maleńki leży kosmos.
I cierpliwa fala oczu
drży w czekaniu niepojętym
na powrotny dzień i słońce
jak dziecinny śpiew kolędy.

W nocy tej lub innej nocy
powiesz wiekom bohaterskim
o twym buncie i miłości
pod drobniutkim dachem pięści;
i niedbały cień jak bronę
włócząc z sobą – staniesz wreszcie
nad swym sercem jak poranek,
nad swym ciałem jak gałęzią.

Stąd wołanie pójdzie rześkie
i potoczy się perlisty
piorun ziemski na królestwo
dłoni twoich jak na szyby,
tam toczący pług p~ górą
drzew bławatnych – człowiek wstęgą
widnokręgu idąc – pióro
znajdzie twe i powie: wielkość.