Nie będę czarować, że Eileen Chang należy do moich ulubionych pisarek, bo do Gorzkiego spotkania w ogóle jej nie znałam i to nie za sprawą tego nazwiska zainteresowałam się tą książką. Nie będę także zmyślać, że znam historię Chin, fascynuje mnie od lat i to właśnie sprawiło, że sięgnęłam po tę powieść, bo wiem o Chinach tyle, co kot napłakał (tak, wstyd się przyznawać). Przeczytałam Gorzkie spotkanie, bo jego tematyka była tak uniwersalna i interesująca, że nie mogłam sobie odmówić. Poza tym zawiera w sobie wątki autobiograficzne, a to zawsze ciekawi czytelników, którzy rozkoszują się, poznając pikantne szczegóły z życia pisarza, czując, że jest jednym z nich ze swoimi słabościami i ułomnościami… Lubię także wejść w inną kulturę i spróbować się w niej odnaleźć. W tej było mi trudno… Dlaczego? Oto powody:

Julia Sheng (alter ego Eileen Chang) to młoda dziewczyna, studentka Sztuk Wyzwolonych, która w czasie ataku Japończyków na Hongkong czy wojny chińsko-japońskiej, jest niczym dziecko we mgle – nie ma nikogo, kto by ją chronił, do kogo mogłaby się zwrócić o pomoc. Nie, nie jest sierotą, nie straciła rodziców na polu bitwy. Jej rodzina praktycznie nie istnieje, podobnie jak inne relacje międzyludzkie przedstawione w tej powieści w tym kręgu kulturowym..

Matka Julii – Rachel, w której żyłach płynie portugalska krew, tzw. kobieta z Makao, dba jedynie o siebie, pragnie ciągłych zachwytów nad swoją osobą i szuka szczęścia w nieustannych wojażach oraz kolejnych romansach. Jej kontakty z dziećmi, praktycznie tylko z córką, ograniczają się najczęściej do pomocy przy pakowaniu walizek, a jakakolwiek czułość czy kontakt fizyczny jest wykluczony. Julia jest odbierana jako ta, przez którą namiętne związki Rachel szybko się kończą, co złośliwa mamunia bez ogródek jej wytyka: Odkąd żyjesz, tylko krzywdzisz innych! Takich ludzi jak ty powinno się zostawiać, niech sami żyją i sami umierają. (str. 135) Ot, takie surowe wychowanie, a może naleciałości kulturowe?

Ojciec, Ned, szybko przystający na rozwód (wszak był to sygnał, że rodzina jest postępowa i prze ku Zachodowi), szuka pocieszenia w ramionach innej kobiety, w opiumowym dymie i ukojeniu uzyskiwanym za sprawą morfiny, zapominając o swoich dzieciach…

Ucząca się na uniwersytecie w Hongkongu, a mieszkająca w bursie prowadzonej przez zakonnice Julia, zostaje zmuszona do ucieczki do Szanghaju ze względu na konflikt zbrojny. Widzi w tym jednak swoją szansę, pragnie poczuć się tam jak u siebie, bo we wcześniejszych realiach nie mogła się odnaleźć, była obca, nierozumiana, inna. Kobieta zaczyna pisać i wysyła swoje opowiadania do cenionego pisarza z prośbą o ich ocenę. Zostaje dostrzeżona i doceniona, wtedy także poznaje człowieka, który zaważy na całym jej przyszłym życiu. Jest nim Shao Zhiyong (pierwowzorem jest mąż Chang – Hu Lan­cheng) – zdrajca ojczyzny, mający dwie żony, podstarzały zalotnik, natrętny adorator Julii, któremu udaje się ją ostatecznie uwieść, otumanić i skrzywdzić. Kiedy mimo wielu przeciwności losu, decydują się być razem, Shao musi uciekać, kryje się na wsi – sam, bez Julii. Nie dziwi więc, że szybko zapomina o pannie Sheng i wdaje się w kolejną aferę miłosną, przynoszącą ból wszystkim jego kobietom. To przez niego kochająca bezwarunkowo Julia, naznaczona za jego przyczyną zdradą, poniżeniem, cierpieniem, straci szansę na założenie szczęśliwej rodziny, na emocjonalną stabilizację i potwierdzenie słuszności swoich wyborów… Tak przedstawia się w skrócie tematyka tej powieści.

W prozie Chang wiele jest niespodzianek, zwrotów akcji, zmian scen niczym w teatrze. Niekiedy można odnieść wrażenie, że wkradł się do niej chaos, bo chociażby mnogość nazwisk, ilość prób wyjaśnienia, kto jest kim, jest porażająca. Gorzkie spotkanie to powieść o wielkiej namiętności i różnych meandrach miłości, głównie tych nieszczęśliwych, zawiedzionych. Choć wiadomo, że zawiera dużo wątków autobiograficznych, dla przeciętnego polskiego czytelnika będzie świadectwem życia Chińczyków w latach czterdziestych ubiegłego wieku, bo niewielu doszuka się tu faktów z życia nieznanej nam pani Chang. Co nie zmienia faktu, że jest to pozycja ciekawa, bo nie ma w niej przygniatającej polityki, skomplikowanych opisów sytuacji geopolitycznej – zamiast tego jest prosty obraz nieszczęśliwego życia, podstawowe, może nawet błahe tematy, z których przecież składa się ludzkie życie.

Czasem miałam wrażenie, że ten rozkład komunikacji między ludźmi jest tak dotkliwy, że trudno go opisać. Jakby przekładanie doświadczeń na słowa bolało samą autorkę, a jej opisy – czytelnika. Kiedy zamknęłam książkę, byłam rozczarowana i poczułam, że mnie oszukano. Gorycz nie dotyczy jedynie jednego spotkania (jak można by wnioskować po tytule), ale pojawia się właściwie bez przerwy, bo trudno znaleźć tu coś, co byłoby słodkie i szczęśliwe. Jest to powieść smutna i bolesna. Nerwowość podyktowaną wojną, powierzchowność relacji międzyludzkich, ból samotności, rozczarowania czy zdrady (nie tylko kobiety, ale i państwa), a także wszechobecna w życiu Chińczyków gra pozorów, próba połączenia tradycji ze współczesnością, problem aranżowanych małżeństw i nieszczęścia jednostek w nich tkwiących – oto gorzki smak najeżonej emocjami, szczerej i bardzo autentycznej powieści Eileen Chang. Moim zdaniem to propozycja dla bardziej wybrednych, nieszukających w literaturze jedynie uciech i przyjemności czytelników. Z pewnością warta przeczytania. Polecam!

PS. Wielki ukłon należy się pani Katarzynie Kulpie za świetny przekład Gorzkiego spotkania – widać wielką pracę w niego włożony. Zwróćcie także uwagę na piękne wydanie tej powieści – klasa!

Polecam także Gorzkie spotkanie czytane aksamitnym głosem Anny Dereszowskiej na antenie Polskiego Radia PR 2 o godz. 23.45 od poniedziałku do piątku.

Autorka: Eileen Chang
Tytuł: Gorzkie spotkanie
Data wydania: 2011
Wymiary: 13,5 x 20,2 cm
Liczba stron: 336
Oprawa: twarda z obwolutą
Wydawnictwo: W.A.B.
ISBN: 978-83-7747-513-3
Gatunek: literatura piękna, proza zagraniczna