Na Kota w Butach poszłam uwiedziona sprawną akcją marketingową i pod wpływem ciepłych wspomnień ze Shreka. Wybrałam wersję w 3D (film jest także dostępny w 2D), żeby poszerzyć komfort obcowania z Kotem także o względy wizualno – techniczne. Przed seansem puściłam wodze fantazji, myśląc o tym, jak świetną, komediową animację można stworzyć z Kotem w roli głównej, postacią, która bez wątpienia zasłużyła na własny film. Niestety, przeżyłam rozczarowanie.

Najpierw słów kila o fabule, aby tradycji stało się zadość. Kota w Butach już znamy, tym razem mamy jednak możliwość poznać historię jego życia, która jest poniekąd punktem wyjścia dla właściwej akcji filmu. Poznajemy także Humpty’ego Dumpty’ego, postać bardzo popularną w kulturze anglosaskiej, przedstawianą jako spersonifikowane jajo. W Kocie w Butach jest on wychowankiem sierocińca, genialnym wynalazcą, marzycielem i najbliższym przyjacielem Kota… przynajmniej do pewnego czasu. Kolejną postacią jest Kitty, niezwykle utalentowana złodziejka i kotka, która niewątpliwie niejednemu kocurowi mogłaby zawrócić w głowie. Wspólnie z Kotem przeżyją przygodę związaną z czarodziejską fasolą i znoszącą złote jaja gęsią; będą musieli też stawić czoła niejednemu niebezpieczeństwu, powalczyć o swój honor, przyjaźń i jeszcze o kilka rzeczy (choć, wbrew temu, co głosi zwiastun, bynajmniej nie o losy świata…).

Nie chcę rozpisywać się o fabule, bo ze smutkiem przyznaję, że jest przewidywalna i bez tego; naprawdę niewiele może tutaj widza zaskoczyć. To jest moje rozczarowanie numer jeden, choć nie największe. Największe dotyczy zaprezentowanego w filmie humoru. Koty to zwierzęta niezwykle wdzięczne i dające wręcz nieskończone możliwości generowania dowcipów sytuacyjnych. Niektóre kocie zachowania są parodią same w sobie. Nie mam niestety wrażenia, aby ten potencjał został w pełni spożytkowany. Owszem, trafiło się kilka smaczków, jednak to nie to.

Puss-in-Boots-1024x435

W Kocie w Butach nie ma w zasadzie prawie nic z klimatu Shreka, więc jeśli ktoś (jak ja) miałby iść na ten film z takimi oczekiwaniami, uprzedzam – Kot w Butach jest znacznie, znacznie grzeczniejszy. O ile dobrze pamiętam, w całym filmie jest bodaj 1 (słownie: jeden) dowcip „na poziomie Shreka„. Zatem zdecydowanie – Kot w Butach następcą Shreka nie jest. Oczywiście – nie robiłabym z tego zarzutu, gdyby film oferował coś innego, ale atrakcyjnego, oryginalnego. W końcu pretenduje do rangi autonomicznego dzieła. Niestety, poziom dowcipu jest tu jedynie poprawny i nie porywa odkrywczością, nie ratują go nawet hiszpańskie rytmy i inspiracja postacią Zorro.

puss in boots5

To, że od gagów nie trzęsiemy się ze śmiechu, obnaża dodatkowo przewidywalność fabuły. Film nie trzyma w napięciu, jest po prostu… nudnawy. Dorosłego widza dodatkowo może irytować natrętny dydaktyzm niektórych scen, które chcą przemycić nam skądinąd bardzo szlachetne wartości, ale w niezwykle łopatologiczny sposób.

Z czym się Wam to kojarzy? Tak, zdecydowanie mogę przyznać, że Kot w Butach to, po prostu, film dla dzieci. Jeśli spojrzeć na niego oczami dziecka, to i fabuła może się podobać, i dowcipy będą śmieszne, i dydaktyzm nie będzie tak raził, a i jeszcze pociecha wyjdzie z kina trochę bardziej otwarta na bliźnich. Stąd film mogę z powodzeniem polecić dzieciom; jeśli pójdą do kina z dorosłymi, to ci ostatni powinni się raczej nastawić na to, że akcja na ekranie okaże się najwyżej umiarkowanie interesująca.

Puss in boots

Na koniec jeszcze kilka słów o obrazie i dźwięku. Wersja filmu w 3D, niestety, nie powala na kolana; w zdecydowanej większości scen po prostu trochę lepiej widać głębię i to wszystko. Momentów, w których coś „leciałoby na nas” z ekranu jest bardzo niewiele, za to w efekcie używania okularów film staje się nieco ciemny. Sądzę, że wersję 3D można sobie spokojnie darować – ale zastrzegam, że to jedynie przypuszczenie, bo wersji „standardowej” nie widziałam i raczej już oglądać nie zamierzam, bo nie jest to film warty odświeżania. Sama animacja robi jednak bardzo dobre wrażenie, jest dopracowana, barwna, zadbano o najdrobniejsze detale. Świetnie wypada animacja postaci. Plusem filmu jest także polski dubbing, choć niestety muszę przyznać, że mnie samą nie bardzo przekonał Wojciech Malajkat w roli Kota. Lubię jego głos, jednak, by tak rzec, jest on niezbyt hiszpański i nie bardzo pasował mi do klimatu filmu. Najbardziej blado wypadały monologi Kota (a tych jest niemało), które z założenia prawdopodobnie miały być pastiszem patetycznych tekstów bohaterów filmowych, jednak w wykonaniu Malajkata brzmiały po prostu… patetycznie. Siedziałam i tęskniłam za głosem, który brzmiałby jednak trochę bardziej jak Antonio Banderas…

Podsumowując – zdecydowanie polecam ten film, jeśli chcecie uszczęśliwić jakieś dziecko; jeśli chcecie uszczęśliwić sami siebie, a uważacie się za dorosłych, nie spodziewajcie się, że będzie to coś w rodzaju Shreka czy też serii o Pingwinach z Madagaskaru. Kotu w Butach brakuje, nomen omen, pazura. Mimo cieszącej oko animacji, sam film okazuje się, po prostu, dość przeciętny. Nie jest objawieniem, ale można go obejrzeć.

Moja ocena, powiedzmy, 6,5/10.

{youtubejw}AAYmu1Tkh-s{/youtubejw}

Tytuł polski: Kot w Butach 3D
Tytuł oryginału: Puss in Boots 3D
Rok produkcji: 2011
Premiera kinowa: 5 stycznia 2012 (Polska)
Gatunek: animowany, fantasy, komedia, przygodowy
Produkcja: USA
Czas trwania: 90 min.
Przedział wiekowy: b/o

Puss in Boots-long