Ponieważ wygląda to trochę tak, jakby Hołdys wypowiadał się w imieniu wszystkich twórców, pozwolę sobie zabrać głos i wypowiedzieć się w nieco odmiennym tonie. Otóż wierzę, może nieco naiwnie, że do internetowego piractwa należy podejść raczej z marchewką niż kijem i że duża część ludzi z radością powitałaby wyjście im naprzeciw. Czy ludzie ściągający książki z torrentów, po spotkaniu z autorem czy obejrzeniem promocyjnego filmiku, gdzie autor opowiada, jak się męczył, pisząc, nie będą skłonni puścić mu przelewem piątki czy siódemki za ebooka? Pewnie nie wszyscy, może nawet nie połowa, ale duża część jednak tak. I stopniowo by się to zmieniało.
Podobnie jest przecież z utworami muzycznymi, co wiem z własnego przykładu. W moim podejściu wiele się zmieniło od czasu, gdy mogę kupować utwory pojedynczo, nie całe płyty pełne wypełniaczy doklejonych do hitu.
Umówmy się, doszliśmy do takiego momentu w życiu, że standardy wyznaczają nam gwiazdy Hollywoodu. Skoro oni mogą dostawać 30 mln dolarów za trzy miesiące pracy, to dlaczego ja nie? Tylko że to jest zwykła pazerność. Autorów, bo skoro można dusić kasę do śmierci za coś, co robiło się tydzień, to czemu nie? Firmy czy wydawnictwa, bo co z tego, że mamy podwójny zysk, skoro moglibyśmy mieć poczwórny? Wreszcie władz, bo ceny książek, ceny płyt, filmów DVD są i tak wysokie, a do tego Rząd dowalił jeszcze ogromny podatek. Swoją drogą, czy tylko mnie się wydaje, że teraz bardziej piraci dbają o nasz rozwój kulturalny niż Ministerstwo Kultury?
Apeluję zatem o umiar, sam umiarem się wykazując. Drodzy bracia piraci, lubię to co robię i sprawia mi to frajdę. Nie zależy mi na zarabianiu milionów, ale chciałbym żyć dzięki pisaniu na przyzwoitym poziomie, czasem móc gdzieś pojechać, coś sobie kupić, odłożyć na starość, bo ZUSu unikam jak zarazy. Nie, nie uważam, że każdy, kto nielegalnie ściągnął moją książkę, zaraz mnie okrada, pozbawia zysków, bo raczej nie zakładam, że w innych okolicznościach by ową pozycję kupił. Tak przynajmniej wie, że ktoś taki jak Ćwiek jest i teraz może uzupełni biblioteczkę, albo poleci mnie komuś, kto tak zrobi. Albo nie, ryzyko wliczone. Jeżeli jednak okaże się, że pisanie przestanie mi zapewniać utrzymanie, przestanę pisać i zajmę się czymś innym, bo kosztuje mnie to za dużo wysiłku. Share’ując, udostępniając, rozsyłając i chwaląc miejcie to proszę na uwadze. I nie przesadzajmy. W obie strony 🙂
Jakub Ćwiek
PS: Wendy, która, jak zapowiadałem już na autorskich, będzie dostępna na sieci za „co łaska”, pokaże mi, czy się mylę czy może jednak mam rację 🙂